Epilog

1.2K 32 4
                                    

Haiden

Mruknęłam cicho, czując wilgotne pocałunki na szyi, które składał mój mąż. Powoli otworzyłam oczy, natykając się na ciemne tęczówki. Zarzuciłam dłonie na jego kark, przyciągając go do czułego pocałunku, który zaczął przemieniać się w bardziej natarczywy.

— Dzień dobry, moja piękna żono. — Uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam.

— Dzień dobry, która godzina?

— Po siódmej. Nie chciałem wychodzić z łóżka bez pożegnania.

Zaśmiałam się cicho, wypuszczając go z objęć. Musiał jechać do kilku firm, coś ogarnąć. Usiadłam na łóżku, gdy podniósł się na nogi. Przygryzłam wargę, widząc go nagiego i wspominając poprzedni wieczór, w którym nie potrafiliśmy się od siebie odkleić przez kilka godzin. Zakryłam nagie piersi kołdrą, obserwując jak się ubiera.

— O której wrócisz? — zapytałam, przecierając oczy.

— Wieczorem, freccia.

— I co mam cały dzień bez ciebie robić? — szepnęłam, cicho się śmiejąc.

— Cokolwiek zechcesz. — Odwrócił się i podszedł do mnie, skradając mi pocałunek. — Kocham cię.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wyszedł z sypialni, zostawiając mnie samą.

Odkąd wróciłam do domu, minęły już dwa miesiące, a ja zakończyłam swoją rehabilitację. Kolano było sprawne, a po usunięciu nerki została jedynie blizna. Nie wracaliśmy do tamtych wydarzeń, chcąc cieszyć się chwilą.

W całym półświatku zapanował względny spokój, po śmierci Kane'a. Sila nie przynosił żadnych wiadomości o porwaniach młodych kobiet i dzieci, a szajka, którą zapoczątkował Prosper została rozwiązana. To był pierwszy raz, kiedy rodziny mafijne złożyły wizytę na policji, podając wszystkie dane osób, które brały udział w porwaniach.

Wiedzieliśmy jedynie, że otrzymali wyroki dożywocia, a handel ludźmi i organami bardzo się ograniczył. Na początku nie wierzyłam, że uda im się złapać wszystkich. Że to się skończy, ale udało się. Teraz kobiety były zdecydowanie bardziej bezpieczne.

Przez ilość dni, jakie spędziłam w domu, zrozumiałam ważną rzecz. Wolałam żyć w spokoju i z dala od kłopotów, które często na siebie sprowadzałam, chociażby przez zabijanie na zlecenie. Sporo osób w półświatku dowiedziało się, kim tak naprawdę była Xandra, co zaczęło być groźne. Dlatego skończyłam z tym, nie chcąc narażać nie tylko siebie, ale też ojca, siostry i męża.

Bagaż doświadczeń, jaki dźwigałam ze sobą każdego dnia, był naprawdę pełny różnych wspomnień. Tych złych, jak i tych dobrych. Ale potrafiłam go udźwignąć, nie mając wiele gorszych dni w swoim życiu. Nawet, gdy działo się coś złego, miałam przy sobie osoby, które zawsze pomagały mi się z tym uporać.

Nowa rodzina, którą zyskałam, była najlepszą, jaką mogłam sobie wyobrazić. Nie potrafiłam zliczyć, ile razy wspólnie siadaliśmy do kolacji, czy graliśmy na konsoli. Jednak każdy miał swoje zajęcia, których mi brakowało. Potrafiłam cały dzień bezczynnie leżeć na kanapie przed serialem, co z czasem stało się monotonne i nudne.

I tak zaczęłam uczyć się nowych rzeczy. Teraz w całej naszej części, wszędzie stały rośliny, o które uwielbiałam dbać. Codziennie chodziłam do stajni, pomagając pracownikom w czyszczeniu boksów oraz koni, a czasem nawet na nich jeździłam. Pomagałam kucharzom w przygotowywaniu posiłków, a także zaczęłam malować. Obrazy wisiały w większości domu, przedstawiając różne rzeczy. Krajobrazy, portrety czy nawet akty.

Ale były też takie dni jak ten, gdzie cały dzień potrafiłam leżeć na tarasie i czytać. Odprężało mnie to, a śpiew ptaków i szum wiatru tylko pomagał w relaksie. W takie dni nawet nie jadłam, nie mając na to ochoty. Za co zawsze dostawałam opierdol od Mary i Sava, którzy dopełniali się w tym idealnie.

— Co czytasz? — Usłyszałam za sobą głos, który doskonale znałam i kojarzyłam jedynie z bezpieczeństwem.

— Romeo i Julię. Myślałam, że będziesz później.

Odłożyłam książkę, spoglądając na męża, ubranego w czarny golf i tego samego koloru jeansy.

— Jest szósta, Haid — powiedział rozbawiony, widząc moją zmieszaną minę. — Chodź, mam coś dla ciebie.

Podniosłam się, wędrując za nim w stronę gabinetu. Podniósł z biurka kopertę, od razu mi ją podając. Zmarszczyłam brwi, powoli ją otwierając, aż moim oczom ukazały się bilety.

— Nie rozumiem — przyznałam, patrząc na dwa bilety lotnicze do Włoch. — Dostaliśmy zaproszenie na ślub Sofii, ale on jest za miesiąc i myślałam, że lecimy dopiero na te wesele.

— Taki był plan, ale nasz miesiąc miodowy spędziliśmy w szpitalu. — Parsknął śmiechem. — Dlatego lecimy tam na miesiąc i wracamy po weselu.

Wybałuszyłam oczy, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie spodziewałam się, że polecimy tam na więcej niż jeden weekend.

— Mówisz poważnie?

Freccia, zawsze mówię poważnie. Tutaj wszystko jest dobrze, nie mamy żadnych spraw do załatwienia. Bliźniacy zajmą się biznesem, a my w tym czasie spędzimy cały miesiąc razem. Tylko ty i ja.

Nie mogłam powstrzymać łez, które spłynęły po moich policzkach. Wtuliłam się w jego tors, śmiejąc się cicho.

— Czyli makaroniarz zabiera mnie do innych makaroniarzy.

Prychnął, podnosząc mnie na ręce.

— Może tak być, jeśli cię to bawi. 

#G&K

Twitter: Noxmey_
Tiktok: _noxmey_

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz