Haiden
Od dwóch godzin uderzałam w worek treningowy pięściami ukrytymi w małych rękawicach. Byłam na siebie wściekła, ale z każdym kolejnym uderzeniem ta złość na mnie, zmieniała się we wściekłość na wuja. Jak on w ogóle mógł chcieć śmierci własnego brata?
Nie potrafiłam wyobrazić sobie, co musi nim kierować. Porównywałam ich relację, do relacji mojej i Harper. Oczywiście, że nie raz się kłóciłyśmy. Oczywiście, że czasem nienawidziłyśmy się najbardziej na świecie. Ale żadna z nas nawet nie pomyślałaby o zabiciu drugiej. A co dopiero o realizacji takiego planu.
W ciągu tych godzin, które spędziłam na siłowni kilka razy ktoś przychodził. Głównie po to, żeby patrzeć jak sobie radzę i dawać komplementy na temat mojej techniki uderzeń. Wkurwiało mnie to, że uważali mnie za słabą. Do cholery, nie po to spędziłam wiele godzin na lekcjach walk, żeby ktokolwiek powiedział mi, że jestem słaba.
Poczułam ruch od razu za sobą i zamiast najpierw pomyśleć, odwróciłam się i z całej siły uderzyłam tego kogoś w brzuch, bo tylko tam dosięgłam. Jęk bólu jaki usłyszałam od razu mnie otrzeźwił i spojrzałam na kulącego się Sava.
— Boże, przepraszam... — powiedziałam szybko.
Usłyszałam śmiech od strony wejścia na siłownię, a gdy popatrzyłam w tamtym kierunku, zobaczyłam Rayana.
— Naprawdę masz siłę — wydyszał brunet, powoli się prostując.
Wzięłam większy wdech, zdejmując rękawice i sięgnęłam po ręcznik, żeby przetrzeć twarz z potu. Odkąd weszłam do siłowni nie odezwałam się do nikogo. Nawet, gdy próbowali ze mną rozmawiać, po prostu milczałam i miałam plan milczeć dalej.
Tym bardziej po przeczytaniu drugiej wiadomości od Quentina.
Zaczęłam rozwijać taśmy z obu dłoni, mając nadal zbyt dużo złych emocji w sobie. Zazwyczaj w takich sytuacjach trening mi pomagał, ale nie tym razem. Saverio patrzył na mnie uważnie, jak oddychałam szybko z braku sił.
— Chciałem ci coś pokazać — odezwał się, wystawiając dłoń w moim kierunku.
— Co takiego? — zapytałam niepewnie, chwytając dłoń mężczyzny.
Nie odpowiedział, ale zaczął prowadzić mnie na korytarz, a później do drzwi, które mijałam wiele razy, jednak zawsze były zamknięte. Obok nich znajdował się panel do wpisania kodu, który brunet natychmiast wpisał i otworzył drzwi.
— Sav, o co chodzi? — zapytałam, patrząc na schody prowadzące w dół.
— Widziałem jak radzisz sobie z bronią na dalekie dystanse, ale muszę zobaczyć jak radzisz sobie z bronią na krótkie — odpowiedział, prowadząc mnie do piwnicy.
Gdy tylko stanęliśmy na podłodze, moim oczom ukazała się strzelnica. Kilka stanowisk, tarcz w dalszej odległości i ogromny wybór broni zawieszonej na ścianie. Na kilku półkach ustawione były pudełka z amunicją, a także okulary ochronne i słuchawki.
Przewróciłam oczami, niedowierzając, że własny mąż nie wierzy mi, że potrafię strzelać. Widział jak radziłam sobie ze snajperką, ale moim zdaniem jeśli potrafiłam strzelać tym, to potrafiłam wszystkim innym. I taka była też prawda, potrafiłam radzić sobie z bronią.
— Poważnie? — zapytałam z pogardą, nie czekając na jego odpowiedź.
Sięgnęłam po Glocka, a także amunicję do niego, od razu go załadowując. Nie zamierzałam zakładać nic do ochrony, bo nie potrzebowałam tego. Jasne, w pomieszczeniach zamkniętych był to jeden z przepisów BHP, ale w prawdziwym życiu nigdy nie ma się okularów czy słuchawek.

CZYTASZ
Guns&Kisses
De TodoDecyzje podjęte bez naszej wiedzy są w porządku, ale tylko wtedy, gdy nie dotyczą one naszego życia. Pośrednio lub bezpośrednio. Ale decyzje podjęte za nas, dotyczące naszych wyborów sieją spustoszenie. Zmuszeni jesteśmy zakończyć relację, nie potra...