Rozdział 23

741 19 0
                                        

Haiden

Jechaliśmy wszyscy jednym samochodem. Ktoś ogarnął ten samochód, przez co siedzieliśmy w sporym kółku, trzymając w dłoniach bronie. Ochroniarzy było więcej i jechali przed nami, dwoma innymi samochodami. Noga podrygiwała mi przez cały czas, pokazując jak jestem zestresowana.

Strach rósł we mnie z każdym kolejnym przejechanym kilometrem. Przymykałam co chwilę oczy, biorąc głębokie wdechy. Sav trzymał dłoń na moim kolanie, zataczając kojąco okręgi kciukiem. Był cały czas obok i nawet nie odzywając się słowem, okazywał wsparcie. W głowie nadal miałam słowa siostry, których nie chciałam wpuścić do serca, a z każdym takim gestem z jego strony, wydawało się to cięższe.

Samochód zatrzymał się gwałtownie, zarzucając nami lekko. Ktoś otworzył drzwi, szybko wychodząc z pojazdu, jednak gdy chciałam także wysiąść, Saverio przytrzymał mnie za nadgarstek. Poczekał, aż zostaniemy sami i natychmiast wziął moje usta w posiadanie.

Moje serce przyspieszyło biegu, a krew w żyłach zaczęła wrzeć. Wiedziałam, że coś chciał mi tym przekazać. Odsuwając się, na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.

— Razem? — zapytał cicho, podnosząc się z miejsca.

— Razem.

W dużej grupie podbiegliśmy do głównego wejścia, na samym początku wpuszczając najlepszych ludzi do takich zadań. Oni musieli ogarnąć wszystkie piętra, a że było ich sporo, za nimi poszli także Igor i Rayan. Vince, Sila i Rufo mieli za zadanie ogarnąć parter i przy okazji pilnować zejścia do piwnic, do których miałam udać się ja, Sav i Rito.

Odgłosy strzałów z wyższych pięter dobiegł nas, zanim w ogóle zdążyliśmy podejść pod schody na dół. Ich ilość dopiero uświadomiła mi, że to dzieje się naprawdę, że to nie są żarty. Sav przejął dowodzenie nad naszą grupą, dlatego powoli schodziliśmy za nim, cały czas będąc przygotowanymi na oddanie strzału.

Serce dudniło mi w piersi, chcąc wyrwać się na zewnątrz. Nigdy wcześniej nie stresowałam się tak bardzo. Nie samym zabiciem kogoś, a utratą własnego życia. Strzelanie z dalekiej odległości, czy chociażby to co zrobiłam sześć lat temu, nie było tak ryzykowne, jak to teraz. Próbowałam z całych sił nie dopuścić do pokazania mojego strachu innym, co było ciężkie, a dłoń którą trzymałam przy spuście drżała z tych emocji.

Nagły strzał oddany przed Sava mnie otrzeźwił. Wycelowałam w tamtym kierunku, patrząc na martwe ciało jakiegoś mężczyzny. Rito pilnował naszych tyłów, dlatego od razu zajęłam się sprawdzaniem pomieszczeń po naszej prawej. Zaglądałam do każdego z nich, celując w każdą możliwą stronę. Celowałam nawet w sufit, jakby ktoś mógł się tam ukryć.

Dopiero w czwartym pomieszczeniu spostrzegłam człowieka. Siedział tyłem do wejścia, w starym, zniszczonym fotelu. Wiedziałam kto nie posiada włosów, dlatego nie strzeliłam od razu, a jedynie weszłam głębiej do pomieszczenia.

— Gdzie jest mój ojciec? — warknęłam, zbliżając się o kilka ostrożnych kroków.

Nie otrzymałam odpowiedzi, dlatego przyłożyłam lufę do głowy mężczyzny, czując jak tracę nad sobą panowanie.

— Gdzie jest mój ojciec, do cholery?!

Już byłam gotowa strzelać, ale coś mnie zaniepokoiło. Cisza, która nas otaczała, oznaczała większe niebezpieczeństwo. Nadal celując w głowę mężczyzny, przeszłam przed niego i zamarłam. Martwy wzrok Quentina wpatrzony był we mnie, gdy znalazłam się przed ciałem. Miał podcięte gardło, a nóż został wbity w jego serce. To było cholernie podejrzane, ale nie miałam wątpliwości, że ciało jest świeże. Z tętnicy szyjnej nadal sączyła się krew.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz