Rozdział 17

977 22 0
                                        

Haiden

— Dzień dobry, pani Farnese — odezwała się Mary, gdy zeszłam na śniadanie.

— Dzień dobry, Mary. Jak samopoczucie? — zapytałam, siadając do stołu z uśmiechem.

— Dobrze, dziękuję. Kucharze przygotowali dla pani owsiankę z owocami, o którą pani prosiła zeszłego wieczoru.

Skinęłam głową w podziękowaniu, gdy kobieta postawiła przede mną małą miskę z jedzeniem. Od mojego ślubu minęły trzy dni, a dwa dni temu wróciliśmy do LA. Wieści o tym, że Saverio nie jest już singlem dość szybko rozniosły się po wszystkich pracownikach mężczyzny i szczerze mówiąc, bawiło mnie to niemiłosiernie.

Gdy tylko wróciliśmy, zostaliśmy powitani drogim szampanem i milionem gratulacji. Miło było patrzeć na to, jak wszyscy pracownicy cieszą się naszym szczęściem. Chociaż nie spodziewałam się, że tak będzie, ja też się cieszyłam. W głowie nadal miałam umowę, ale przynajmniej byłam szczęśliwa. Poniekąd, bo strach przed przyszłością wciąż nade mną czuwał.

Dziwiło mnie, że sprawa z Kanem ucichła. Właściwie nikt nie mówił o tym, że on nadal gdzieś planuje. Prawdopodobnie z moim wujem, żeby dopuścić do skutków umowy z moim ojcem. Być może Sav miał cały czas jakieś wiadomości na ten temat, ale nie chciał mnie nimi zadręczać. Starałam się nie myśleć o tym, co będzie, ale czasami po prostu się nie dało.

— Cześć Haiden, gdzie Saverio? — Sila wszedł zdenerwowany do kuchni, spoglądając w kierunku korytarza.

— Coś się stało? — zapytałam, zdziwiona jego zachowaniem.

— Muszę z nim pogadać, to ważne. — Spojrzał na swój zegarek i wziął głęboki wdech.

— Jest w gabinecie.

Mancini skinął jedynie głową i szybkim krokiem poszedł w kierunku schodów. Wzruszyłam ramionami, chcąc nie myśleć na temat tego, co było takie ważne. Jadłam spokojnie dalej, ale w mojej głowie szalały różne myśli. A pogorszyło się wtedy, gdy Rito oraz Rufo z prędkością światła przebiegli przez jadalnię, kierując się do gabinetu Sava.

Po kilku minutach bezczynnego siedzenia, zdecydowałam, że muszę do nich dołączyć. Jeśli będą chcieli, mogą wyrzucić mnie z gabinetu siłą, ale jeśli stało się coś poważnego, musiałam wiedzieć.

Powolnym krokiem przechadzałam się korytarzem i stanęłam pod drzwiami gabinetu, słysząc ciche głosy. Nie krzyczeli na siebie, nie wyzywali się. Rozmawiali, w miarę spokojnie.

Za spokojnie.

— I co z tym zrobimy? Nie załatwię na już całej reszty. — Poznałam głos Sava.

— Musimy działać, bo skończy się tragedią.

Bez pukania weszłam do środka, a wszystkie oczy zostały skierowane na mnie. Patrzyłam jednak tylko w jedne, które wyrażały strach. Saverio patrzył na mnie ze strachem w oczach, którego nie potrafił ukryć.

— Co się stało? — zapytałam pewnym głosem, zbliżając się do biurka. Wszyscy stali wokół niego.

— Nic takiego, mały problem z przemytem — odezwał się Sila, z wymuszonym uśmiechem.

Prychnęłam pogardliwie.

— Gdyby to był mały problem z przemytem, nie wbiłbyś do domu taki zdenerwowany. A Rito i Rufo nie biegliby tutaj, jak na złamanie karku. Co. Się. Stało.

— Nie mów jej. To, że jest twoją żoną...

— Mancini do jasnej cholery! — krzyknęłam, aż znowu spojrzał na mnie, a nie na Sava. — To, że jestem jego żoną, nie znaczy też, że może odsuwać mnie od tego świata! Dorastałam w nim, cały czas w nim żyję! Znam każde możliwe ryzyko!

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz