Rozdział 8

1K 32 2
                                        

Haiden

Nie spodziewałam się, że Sav naprawdę będzie chciał mi towarzyszyć. A mimo to, właśnie stałam w jego garderobie i szukałam ubrań, które nie będą się rzucać w oczy z dachu.

— Czego tak właściwie szukasz? — zapytał, opierając się o futrynę drzwi.

— Czegoś, żeby nie było cię ani widać, ani żeby nie było ci zimno. Nie odpowiadam za przeziębienia i inne choroby. — Zdjęłam z wieszaka czarną koszulkę z długim rękawem i razem ze spodniami w takim samym kolorze rzuciłam w mężczyznę.

— Mam się przebrać? Co ci nie pasuje w moim stroju? — Wskazał na swoje ciało, na co prychnęłam.

— Typ w garniturze na dachu wcale nie będzie podejrzany. Włóż to do jakiejś torby, weź kamizelkę kuloodporną i najlepiej wojskowe buty. Resztę ci dam, jeśli znajdę w mieszkaniu.

Minęłam go bez słowa, pakując do torebki telefony. Sav jeszcze coś wybierał z garderoby, po czym szybkim krokiem wyszedł z pomieszczenia, rzucając torbę obok mnie.

— Będziemy tam spać? — zapytał poważnie, a ja zaczęłam się zastanawiać.

— A chcesz?

Skinął głową, na co cicho się zaśmiałam. Właściwie miał dobry pomysł. A fakt tego, że Paxton imprezował w klubie obok mojego biurowca, tylko to ułatwiał. W jego okolicy tak właściwie były najpopularniejsze kluby i hotele, co ułatwiało mi robotę, bo większość ofiar się tam przechadzała.

Ruszyliśmy więc po około dziesięciu minutach, gdy spakowaliśmy wszystkie rzeczy. Broń miałam swoją, dlatego Sav wziął jedynie Glocka, którego przypiął do spodni. Cała podróż nie była przesadnie długa, choć żadne z nas się nie odezwało. Brunet znał doskonale mój cały plan, który według niego nie miał żadnej wady, co jedynie mnie cieszyło.

***

— Panno Arrel, dawno tu pani nie było — odezwał się ochroniarz, który pilnował całego biurowca. — Co panią sprowadza?

— Miło pana widzieć, panie Rider. Chcieliśmy z narzeczonym spędzić trochę czasu w spokoju, sam pan rozumie. — Uśmiechnęłam się miło, a Sav objął mnie ramieniem.

— Nie spodziewałem się, że ma pani narzeczonego. Gratuluję!

— Dziękujemy, jednak będziemy już szli do mnie.

Ochroniarz skinął głową, odprowadzając nas wzrokiem do prywatnej windy. Wiedziałam, że nikogo nie wpuści na górę, poza tym potrzebna była specjalna karta, którą miałam tylko ja. W ciszy dotarliśmy na najwyższe piętro, od razu znajdując się w przestronnym penthouse'ie. Sav rozglądał się dokładnie, gdy zostawiłam go samego, od razu idąc do gabinetu. Otwierając sejf wyjęłam perukę, ubrania, a także kilka broni i amunicję.

— Jeśli spróbujesz mnie zastrzelić, to wiedz, że też mam przy sobie broń — stwierdził, wyciągając pistolet zza paska.

— Mały ten twój — parsknęłam, wyciągając karabin snajperski. — To jest moja ulubiona zabaweczka, choć na bliskie dystanse chujowa.

— Wprawiasz mnie w coraz większy podziw, Haid. Co mam robić?

Spojrzałam na niego z uśmiechem, zakładając dłonie na piersi.

— Przebierz się w to, co wybrałam. Kamizelka pod koszulkę, tu masz ochraniacze na kolana, powinny być dobre — pokazałam mu na jedną parę. — Później wystarczy, że będziesz czekał.

Guns&KissesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz