Prolog

2.3K 49 8
                                    

Wróciłam ze szkoły autobusem - nic nowego. Na słuchawkach nie zmiennie leciała mi Lana Del Rey. Nagle autobus podjechał pod mój dom, a ja nie chętnie wysiadłam z pojazdu kierując się w stronę bogatej willi w jakiej mieszkałam.
Myślicie, że mam idealne życie bo jestem bogata? Pff, chciałabym. Rodzice mnie nie cierpią, mam czwórkę rodzeństwa, a ja jestem tym nie chcianym, a za razem najstarszym więc pełnię rolę „rodzica", a raczej ich dwóch, ponieważ matka jest zapracowaną hazardzistką. Wszystkie jej pieniądze idą na bezsensowne gierki. Tata jest wiecznie w delegacji, a jak już jest w domu to wcale nie jest lepiej - krótko mówiąc leje się alkohol oraz jest bardzo niezainteresowany własnym potomstwem. W naszym domu zawsze była przemoc i to głównie w moim kierunku. Na szczęście mam przyjaciół. Ale teraz może trochę o mnie.
Jestem dość wysoką szatynką z zielonymi, często komplementowanymi oczami oraz mnóstwem tatuaży na rękach. Zawsze mam zrobione paznokcie oraz lekki makijaż bo matka ma obsesje na punkcie tego, żeby wypaść dobrze przed ludźmi i od małego mnie uczyła żebym zawsze była schludnie ubrana.

- Wróciłam! - powiedziałam do matki z wymuszonym uśmiechem.
- Wreszcie. Ojciec jest na górze. Jak zlezie na dół będziemy musieli porozmawiać. - odparła moja rodzicielka nie odrywając wzroku od MacBooka.
- Dobrze. - wyjąkałam krótko w drodze na schody.
Cała w stresie udałam się do mojego pokoju znajdującego się na poddaszu. Rzuciłam się na łóżku biorąc telefon w dłoń. Odpisałam chłopakowi i odpaliłam kalendarz znajdujący się w moim telefonie. Zauważyłam, że jest czwartek - najgorszy dzień tygodnia. Miałam zaplanowane lekcje tańca, wykłady z hiszpańskiego oraz muszę iść pomóc w schronisku dla zwierząt, a do tego oczywiście uczyć się do testu zwanego maturą, który odbędzie się dopiero za pare miesięcy ponieważ mamy środek marca, a test jest w maju. Westchnęłam biorąc torbę i pakując do niej czarne legginsy, zielony, luźny krop-top, czarne adidasy oraz wodę z elektrolitami.

- Emmo, zejdź proszę na dół. - usłyszałam spokojny głos ojca.
Zeszłam ma dół cała w stresie lecz nie pokazywałam tego. W salonie ujrzałam całą rodzinę. Każdy był przygnębiony.
- Musimy ci o czymś powiedzieć. - powiedziała matka z wyraźnym smutkiem. - Ojciec ma dość latania w ciągłe delegacje. - Dodała z oporem.
Odetchnęłam bezgłośnie, bo myślałam że ta cała rozmowa będzie z mojego powodu.
- Dlatego... - westchnął ciężko tata. - musimy przeprowadzić się do Polski. - powiedział po czym opuścił głowę.
- C-co...? - wyjąkałam ze łzami w oczach. - To nie może być prawda! Mam tutaj znajomych, chłopaka i szkołę! Błagam powiedzcie, że to żart! - strumień łez spływał mi po policzkach.
- To nie żart. Lot mamy zarezerwowany na 28 sierpnia, tak żebyś napisała maturę oraz spędziła ostatnie wakacje ze znajomymi. - odpowiedziała mi Juliet, moja o 3 lata młodsza siostra.
- Przykro nam z tego powodu ale takie są realia. - dodał bez potrzeby mój brat Tyler.
Niech będzie. I tak przed tym nie ucieknę. - powiedziałam już spokojnie lecz nadal z łzami w oczach.
SKIP TIME ~ GODZINA 21.24
W końcu wróciłam do domu, który dopiero zaczęłam doceniać. Stwierdziłam, że pouczę się jutro bo jestem zbyt zmęczona. Odchyliłam małe drzwiczki w szafie i wyciągnęłam zieloną zapalniczkę oraz paczkę czerwonych Malboro. Wyszłam przez okno dachowe na dach i zaciągnęłam się używką odchylając głowę, tak abym mogła ujrzeć gwiazdy. Po skończonym papierosie wróciłam zmarznięta do pokoju i udałam się w stronę mojej prywatnej łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i zrobiłam moją wieczorną rutynę. Po skończonym standardowym zabiegu wróciłam do pokoju i wskoczyłam do dużego łózka gdzie po chwili usnęłam... To był okropny dzień.


OD AUTORKI~~~
Hejka! Witam cię po przeczytaniu krótkiego wstępu mojej książki! Mam nadzieję, że dalsze losy Emmy was zaciekawią i zostaniecie ze mną na dłużej! To moja pierwsza książka ale na pewno nie ostatnia! Na wstępie powiem, że rozdziały nie będą publikowane regularnie, lecz będę starała się aby pojawiały się one przynajmniej dwa razy w tygodniu. Z góry przepraszam za wszystkie błędy jakie popełniłam pisząc ten rozdział, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie! Do zobaczenia w następnym rozdziale!
ZACHĘCAM DO DAWANIA GWIAZDEK ❤️
645 słów!

Right person, wrong time... |Oliwier Kałużny|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz