13

928 25 0
                                    

                                                              25.1o.2022r.
                     Drogi pamiętniczku
„Dzisiejszego dnia idę pożegnać się z uczestnikami. Spakowałam walizki i zaraz wsiadam do auta i wracam do Warszawy. Stęskniłam się strasznie za tym miastem i za Zosią. Odcięłam się mam nadzieję, że na zawsze od rodziny. Wynajęłam mieszkanie, a za tydzień lecę do Hiszpanii! Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że przeżyję tam niezapomniane chwilę, oraz oczywiście wygram program."
Zamknęłam notes i ruszyłam w kierunku mojego auta, które przez ostatni tydzień stało na parkingu przed hotelem. Popatrzyłam po raz ostatni na to miejsce. Nie myślałam, że wydarzy się tutaj tyle.
Wsiadłam do czarnego BMW i z odpaloną nawigacją ruszyłam w kierunku stolicy. Droga miała być spokojna, a jak na to, że była 20.30 powinnam dotrzeć za mniej więcej 3 godziny. Wybrałam taką porę na jazdę, ponieważ uwielbiam nocne podróże.
Podłączyłam się do radia po przez bluetooth i włączyłam jedną z piosenek hotelu maffija 2 jaką była „Zielona szkoła". Kochałam tę piosenkę całym sercem i w jej rytm wyjechałam z Krakowa.
Zatrzymałam się na jednej ze stacji. Kupiłam sobie jakiegoś energetyka, oraz zatankowałam auto. Cena wskazywała 150 złoty a ja przyłożyłam kartę do terminalu. Płatność odrzucona.
Ja pierdolę, a zapowiadało się tak świetnie.
Zadzwoniłam szybko do Oliwiera po pomoc.
- Ej słońce sprawa jest. - Powiedziałam.
- No co tam? - Spytał
- Przelejesz mi 150 złoty? - Odparłam błagalnie.
- No dobra, a po co? - Zapytał.
- Na paliwo. - Odpowiedziałam po czym na moje konto wpłynęła ustalona kwota. - Dzięki kocham cie! - Powiedziałam, po czym się rozłączyłam i po raz kolejny przyłożyłam kartę do urządzenia. Tym razem płatność została zaakceptowana, a ja ruszyłam w dalszą drogę. Zegarek wskazywał godzinę 22, a ja powoli zbliżałam się do Warszawy. Nagle muzyka przestała grać, a zamiast niej rozebrzmiał mój dzwonek do telefonu a na ekranie w samochodzie ukazał się numer Oliwiera.
- No co tam słońce? - Zapytałam.
- A nic. Gdzie jesteś? - Odparł.
- No już za godzinkę powinnam być w mieszkaniu, a co? - Spytałam.
- Nic tak pytam. Mogłabyś podać adres? Może niedługo wpadnę do ciebie jak będzie chwila. - Powiedział.
- No okej. Wyślę ci zaraz wiadomością. - Odpowiedziałam.
- Dobrze promyczku, jedź ostrożnie i daj znać jak będziesz w Warszawie. - Powiedział.
- Oki, to do później. Papa kocham cie! - Odparłam po czym chłopak odpowiedział tym samym, a po chwili rozłączył się.
Jechałam jeszcze 40 minut bez przerwy gdy nagle moim oczom ukazała się tablica informująca, że znajduję się w stolicy. Chwilę później znalazłam się na Śródmieściu. W tej dzielnicy spędzę następny tydzień.
Wjechałam na podziemny parking gdzie czekała na mnie najprawdopodobniej właścicielka mieszkania. Była to młoda kobieta o blond włosach i niebieskich oczach. Ubrana była w białą bluzkę, a na nią nałożoną miała beżową marynarkę. Dól jej stroju składał się z równie beżowych spodni garniturowych. Nie myślałam, że o godzinie 23 komukolwiek będzie chciało się tak stroić. Czułam się w jej towarzystwie nie komfortowo przez fakt, że nie miałam na sobie ani odrobiny makijażu, a mój dzisiejszy strój składał się z dresów.
- Dobry wieczór. - Powiedziała uśmiechnięta kobieta wystawiając mi rękę.
- Dobry wieczór. - Odwzajemniłam uścisk.
- Tutaj mam klucze, zapasowe dostarczę jutro. Mam nadzieje, że mieszkanie będzie się pani podobać i nie będzie żadnych większych problemów. - Oznajmiła.
- Również mam taką nadzieję i dziękuje za klucz. Wszystkie papiery już podpisałam. - Odparłam.
Chciałam jak najszybciej wyjść z tego jebanego parkingu i rzucić się na łóżko. Kobieta mówiła bardzo wolno, a przez to, że byłam bardzo zmęczona miałam wrażenie, że każde wypowiadane słowo z jej ust trwa mniej więcej pół godziny.
- Dobrze wydaje mi się, że to tyle. Czynsz pani zapłaci w jakiś 7% przez to, że spędzi pani tutaj tylko tydzień. - Powiedziała z uśmiechem.
Czemu każde zdanie jakie wypowiadała musiało być tak rozbudowane.
- Dobrze dziękuje. Dobranoc. - Odparłam po czym odebrałam klucz i wjechałam windą na odpowiednie piętro - dziewiąte.
Wybrałam mieszkanie w wieżowcu, bo fascynują mnie wysokie miejsca i będę mogła oglądać nocą oświetloną stolicę.
Po chwili do tarłam do mojego mieszkania o numerze 42, wsadziłam klucz do zamka i go przekręciłam. Weszłam do mieszkania, a na kanapie jak gdyby nigdy nic siedział brunet i przeglądał instagrama.
- Niespodzianka! - Krzykną chłopak po czym wstał, a ja rzuciłam mu się w ramiona. - Ładnie tu masz misia. - Dokończył.
- Dziękuje, a teraz pomóż mi z walizkami jak już jesteś. - Powiedziałam.
- Z wielką przyjemnością. - Szepnął po czym zjechaliśmy windą na dół.
Chłopak wziął moje dwie walizki, a ja jedynie torbę treningową oraz deskorolkę.
- Co ty na to żeby zrobić nocnego tripa po Warszawie na deskach? - Spytał Oli.
- Słońce przepraszam, ale jestem strasznie zmęczona. - Powiedziałam smutno.
- Nie przepraszaj. Jutro też przecież możemy to zrobić. - Oznajmił obejmując mnie.
Poprzedni związek bardzo mnie zniszczył. Mój były był toksyczna, a ja głupia nie chcąc go stracić przepraszałam za wszystko. Dosłownie za wszystko. Nawet za to, że poszłam do toalety i się go nie zapytałam czy mogę iść. Teraz mi tak zostało, bo boję się, że kogoś stracę, jeśli nie przeproszę.
Wnieśliśmy na górę moje rzeczy, a ja zrobiłam szybką przechadzkę po mieszkaniu. Było one w kolorach bieli, czerni oraz zieleni pod postacią kwiatów, lub drobnych akcesoriów. Mieszkanie składało się z czterech pokoi - sypialni z dwuosobowym łóżkiem oraz szafą, łazienką, w której skład wchodził prysznic, zlew oraz muszla klozetowa, dużej kuchni połączonej z salonem, w której znajdowały się blaty, płyta indukcyjna, lodówka oraz szafki z naczyniami, a do tego oczywiście kanapa wraz z telewizorem i stolikiem, tuż obok widniała jadalnia ze sporym stołem oraz ośmioma krzesłami.
Po przejściu mieszkania weszłam do pierwszego z pomieszczeń i rzuciłam się na łóżko nawet nie przebierając się z dresów. W łóżku leżał już Oliwier, który po chwili przytulił się do mnie, a ja włożyłam słuchawki w uszy i próbowałam usnąć. Niestety w mieszkaniu było strasznie gorąco, co nie pozwalało mi spać, więc wymknęłam się zwinnie z uścisku chłopaka i podeszłam do nie rozpakowanej walizki i wyjęłam z niej piżamę pod postacią czarnych, opiętych spodenek, które bardziej przypominały majtki oraz białego topu na ramiączka. Podeszłam jeszcze do okna i wzięłam ze sobą paczkę papierosów i zapalniczkę.
Kiedy tylko odpaliłam ogień chłopak magicznie się obudził.
- Co ty robisz? - Spytał.
- Palę. Nie mogę usnąć, bo jest w chuj gorąco i się jeszcze przebrałam. - Powiedziałam zaciągając się.
- No dobra chodź zaraz do mnie. - Odparł.
Jak powiedział, tak też zrobiłam. Szybko dopaliłam używkę po czym wyrzuciłam ją z dziewiątego piętra i obserwowałam jak powoli spada na mokry chodnik. Deszcz lał jak nigdy, a ja ruszyłam w kierunku łóżka wiedząc, że to będzie ciężka noc. Nie lubię odgłosu deszczu i nie mogę przy nim spać, a dodając do tego jeszcze temperaturę wiedziałam, że to będzie istna masakra.
Ostatni raz mieszkanie, przysięgam.
Wróciłam do łóżka i przytuliłam się do Oliwierka i o dziwo usnęłam bardzo szybko. Ten człowiek mnie uspokaja jak nikt inny.

Od autorki ~~~~ 💞
Hejka! Witam was w kolejnym, tym razem krótszym rozdziale. Teraz trochę zapierdol w szkole więc rozdziały nie będą pojawiały się często za co przepraszam. Postaram się pisać raz na tydzień, ale nic nie obiecuje. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Miłego dnia/wieczoru/nocy!

1146 słów!

Zachęcam do dawania gwiazdek ❤️✨

Right person, wrong time... |Oliwier Kałużny|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz