26

208 11 1
                                    

                     Kraków: 19.11.2023

Właśnie całym GenZie wsiadamy do samolotu. Zniknęliśmy na tydzień z internetu tylko po to, żeby nagrać wielki finał drugiego sezonu GenZie, i to w Afryce.

Czeka nas dwunastogodzinny lot z Krakowa na południe Afryki, a dokładniej do Johannesburgu. W chuj ciesze się, że mogę doświadczać takich rzeczy, a na dodatek na miejscu czekają już moi znajomi z Warszawy, z którymi będę robiła to samo, tylko trochę bardziej ekstremalnie. Także poziom zagrożenia życia - lvl extreme.

Podróż mijała mi szybko, razem z Wiką oraz Fausti ciągle grałyśmy w karty, oglądałyśmy filmy albo po prostu spałyśmy.

                 Johannesburg: 20.11.2023

Po dwunastu godzinach wylądowaliśmy. Karol oczywiście nie dał nam nawet rozpakować się w hotelu, tylko od razu nagrywaliśmy wstęp pierwszego finałowego odcinka.

- Zniknęliśmy z internetu na ostatni tydzień, teraz dowiecie się dlaczego. -zaczęła Hania.

- Witamy w Afryce! - krzyknęliśmy chórkiem, po czym zaczęliśmy śpiewać.

Najpierw przywitałam się z moimi znajomymi czyli z Kamilem, Erykiek , oraz Roksaną - młodszą siostrą Kamila.

Po zapoznaniu trójki z całą ekipą dołączył do nas przewodnik - Kyron, który opowiedział nam szybko coś o miejscu, w którym się znajdujemy.

Od razu po tym ruszyliśmy zwiedzić okolicę i udaliśmy się do pobliskiej knajpy, aby coś zjeść.

Powiem szczerze, bardzo mi się tutaj podoba, cały klimat tego miejsca był wspaniały i chciałabym tu zostać na dłużej niż 10 dni.

Oczywiście cała nasza ekipa umie angielski, ale przez to, że pochodzę z USA to ja najczęściej rozmawiałam, kiedy było trzeba coś załatwić. Niektórzy z GenZie mają barierę językową przez co nie chcieli tak dużo gadać, a mi nie sprawiało problemu bycie takim jakby tłumaczem.

Wreszcie dotarliśmy na upragnione jedzenie. A okazała się nim przypieczona bułka z frytkami, jajkiem, szynką i parówkami. Wiem, brzmi jak mega sraka, ale uwierzcie lub nie, było mega pyszne.Wszystko dopełniała cena, która wynosiła tylko 50 randów, czyli w przeliczeniu na nasze 10 złoty.

Okazało się, że to nie koniec naszej podróży, bo do przejechania mamy jeszcze 6 godzin busem, do miejsca, w którym będziemy spać. Będzie to w parku narodowym, więc obstawiałam jakieś namioty, albo coś w tym stylu, ale na miejscu czekały na nas śliczne, przytulne domki.

Po dotarciu ruszyliśmy na kolacje. Ja skusiłam się tylko na bataty, ponieważ nie byłam jakoś mega głodna i było już dość późno.

Podzieliliśmy się tak, że Hania śpi oczywiście ze świeżym, Faustynka z Patrykiem, Ja z Kamilem, Roksana z Erykiem i Bartek z Kostkiem, a Wika z Karolem.

Kiedy tak sobie zwiedzaliśmy nasze pokoje okazało się, że Oliwier i Bartek mają w pokoju małpę. Była tak słodka, że nie wytrzymam.

- Ej macie trzy małpy w pokoju teraz! - powiedziałam na co wszyscy, poza kostkiem się zaśmiali, a wcześniej wspomniany tylko się delikatnie uśmiechną patrząc w moją stronę.

Right person, wrong time... |Oliwier Kałużny|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz