Rozdział 5 - Cel

3.1K 170 15
                                    

Wstałam rano z całkiem inną energią. Nie bałam się, że spotkam Luisa. Wyjechał, był daleko stąd. Miałam szansę w końcu zawalczyć. Stanęłam przed lustrem wyjmując swoje kosmetyki. Musiałam jakoś przykryć zasinienie wokół oka. Mimo szpachli jaką nałożyłam miałam wrażenie, że wciąż widzę prześwity. Wzięłam do ręki telefon chcąc jednak się wycofać. W końcu jeżeli ktoś zobaczyłby siniaka sprawa byłaby przesadzona. Federico mnie wyprzedził.

Castillo:
Już czekam Pani mister magister tańca. Liczę na niezły wycisk ;)

Dołączył do smsa zdjęcie sali treningowej. Uśmiechnęłam się do telefonu widząc jego roześmiane odbicie w lustrze. Był szczęśliwy, że może ze mną ćwiczyć, a ja już dawno się z tym nie spotkałam. W końcu ograniczało mnie tyle rzeczy. Musiałam przezwyciężyć strach. Narzuciłam biały t-shirt i włożyłam czarne dresy. Do tego czarna czapka z daszkiem żeby odwrócić wzrok. Jeszcze trochę przypudrowałam oko i wyszłam z domu.

++++++++++

Weszłam do salki, w której mężczyzna zaczął już ćwiczyć. Włączył jakąś muzykę klasyczną z polecenia Valentiny i próbował zrobić poprawną ramę. Na mój widok szeroko się uśmiechnął i lekko ukłonił. Popatrzyłam na jego strój unosząc brew. Kolejny raz był ubrany w bardzo eleganckim stylu, spodnie w kant i koszula.

- Dzień dobry - rzucił szybko się do mnie zbliżając.

- Dzień dobry - mruknęłam z niechęcią - Masz umowę?

- Formalistka - westchnął wyciągając ze swojej torby pliczek papierów.

- Muszę wiedzieć na co się piszę i jakie dostanę wynagrodzenie - stwierdziłam cierpko.

Podał mi dokumenty. Mój wzrok od razu przyciągnęła wielką suma, którą gwarantowała umowa. Mężczyzna patrzył na mnie wyczekująco.

- Pójdę z tym do prawnika żeby mieć pewność, że mnie nie naciągniesz - oznajmiłam oschle.

- Chcesz to mnie sprawdzaj - wzruszył ramionami.

- Zaczniemy trening już dzisiaj. Mamy mało czasu do turnieju.

- Czyli jednak wierzysz w moją uczciwość - zasugerował z cwaniackim uśmiechem.

- Skup się i tu chodź - zignorowałam jego zaczepkę.

Podszedł według polecenia i stanął obok mnie na środku sali niedaleko ściany luster. Był okropnie spięty. Jego sylwetka była wyprostowana jak struna. Walnęłam go mocno w brzuch. Poczułam pod palcami twarde mieście.

- Co ty kurwa robisz? - warknął lekko się zginając.

- Twoje ciało ma być elastyczne. Nie możesz się tak napinać. To nie pokazy kulturystyczne - wywróciłam oczami.

- I dlatego uderzyłaś mnie z wielką satysfakcją? - uniósł brew.

Posłałam mu wściekłe spojrzenie. Zeszło z niego napięcie co było moim celem. Stał już dużo luźniej patrząc na mnie z rozbawieniem.

- Jutro masz przyjść w dresach o ile w ogóle takie posiadasz - poinstruowałam go.

- Przecież mam tańczyć jakieś klasyki - zmrużył oczy.

- Wybrałeś mnie, a ja mam zupełnie inną wizję na ten konkurs niż Valentina - rzuciłam lekko patrząc w jego zdziwione oczy.

- Okej jak szefowa sobie życzy - uniósł ręce.

- Powiedz mi, czy ty w ogóle kiedykolwiek tańczyłeś? - spojrzałam na niego spod byka.

- Dawno temu, jeszcze kiedy byłem szczylem - wzruszył ramionami.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz