Rozdział 8 - Poza kontrolą

3K 177 37
                                    

Wypowiedziałam te słowa szeptem, a i tak miałam wrażenie, że je usłyszał. Popatrzył na mnie inaczej. Jego oczy były pełne zadumy i jakiejś dziwnej głębi. Kiedy w nie popatrzyłam miałam wrażenie, że tonę w tym lodowatym morzu. Siedzieliśmy kilkanaście centymetrów od siebie. Nie mogłam przerwać tego kontaktu wzrokowego mimo, że bardzo tego chciałam.

- Może pójdziemy gdzieś razem... Jakiś obiad? - zapytał nie odrywając ode mnie zaintrygowanego spojrzenia.

- Nasza relacja kończy się na tańcu i w tej sali - powiedziałam ledwo słyszalnie mimo, że chciałam brzmieć bardzo pewnie.

- Ale będziemy spędzać ze sobą masę czasu, chciałem cię bliżej poznać - tłumaczył lekko zahipnotyzowany.

- Nie będzie żadnego bliżej - zerwałam się z ziemi kiedy przysunął się na centymetry - Mam faceta.

- To nie miała być randka - wyrzucił, a po chwili zawahania dodał - Właściwie to miała, ale...

- Castillo tylko taniec - burknęłam kiedy wstał łapiąc mnie za rękę.

- Długo jesteście razem? - zapytał jakby to coś miało zmienić.

- Sześć lat, trzy po ślubie - właściwie sama nie wiem czemu odpowiedziałam na to pytanie.

- Ślubie?! - prawie wywalił się z wrażenia wchodząc w leżący na ziemi mop.

- Ślubie - uniosłam z rozbawieniem kącik ust.

- Kurwa to ile ty masz lat? - był kompletnie zafiksowany.

- Dwadzieścia jeden - odparłam wzruszając ramionami.

- Ty się hajtnęłaś mając osiemnaście lat?! - znowu uniósł głos praktycznie piszcząc.

- Przestań zadawać takie głupie pytania - wywróciłam oczami.

To była prawda. Wzięłam ślub mając osiemnaście lat. Luis był idealnym kandydatem. Chodziliśmy ze sobą już trzy lata kiedy się na to zdecydowaliśmy. Był wtedy zupełnie inny... Po wypadku opiekował się mną, obiecywał, że wszystko będzie dobrze. Kiedy osiągnęłam pełnoletność szukałam rozwiązania. Nie chciałam żeby mama musiała się opiekować chorą siostrą i mieć na głowie jeszcze mnie. Luis obiecał, że od razu po ślubie zamieszkamy razem. Dotrzymał obietnicy, a ja czułam, że to cudowna miłość. Potem wszystko uległo gwałtownej przemianie.

- Halo, jesteś tutaj? - ocknęłam się kiedy mężczyzna zaczął mi machać rękami przed twarzą.

- Dobrze się czujesz? - zapytałam unosząc brew.

- To ty wyglądałaś jakbyś się źle czuła - burknął.

- Jadę do domu - rzuciłam.

Wzięłam torbę i udałam się w kierunku drzwi. Skończył się czas naszego treningu, a ja musiałam wracać do domu. Poczułam dotyk na ręce. Odwróciłam się gwałtownie ze wściekłością.

- Muszę ci chyba o czymś powiedzieć - podrapał się po szyi drugą wolną ręką.

- Mów, bo mi się spieszy... - rzuciłam z irytacją.

- Przepraszam, nie ważne... Do zobaczenia jutro.

Strasznie się zmieszał. Odwrócił nagle wzrok. Był dziwny, całkiem inny niż zwykle. Zanim wyszłam posłałam mu jeszcze jedno spojrzenie. Próbowałam przetrawić w głowie co mógłby chcieć mi powiedzieć. Wyszłam ze szkółki z pełną głową myśli. Dlaczego tak się zachwiał?

Federico

Podjechałem pod blok. Wbiegłem po schodach budynku i otworzyłem drzwi od mojej skromnej kawalerki. Rozciągało się przede mną około dwudziestu siedmiu metrów mojego azylu. Podszedłem do okna. Niebo było
malowane odcieniami pomarańczy.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz