Rozdział 21 - Prawdziwa miłość nie umiera

2.7K 163 86
                                    

Odwróciłem się zdezorientowany chcąc odeprzeć atak napastnika. Okazało się, że wylądowałem w krzakach razem z Tomasem. Popatrzyłem na niego jak na ostatniego wariata.

- Mogę wiedzieć co ty robisz? - zmarszczyłem czoło.

- Ratuje cię przed moją żoną - uśmiechnął się głupkowato.

Miał rację Diana szła w moim kierunku i prawdopodobnie szybko by mnie zdemaskowała. Tym samym wyszedł bym na podsłuchiwacza. Leżeliśmy razem na ziemi kryjąc się przed kobietami.

- Kochanie nie wiedziałam, że zmieniłeś orientację - usłyszałem głos policjantki, obok której stała Elena, razem patrzyły na nas z rozbawieniem.

- My... - Tomas odkaszlnął wstając z ziemi i momentalnie ode mnie odskakując, kiedy jego żona zaczęła się z niego śmiać.

- Słucham, co wy - ponaglała wymieniając spojrzenia z Eleną.

- My... - tym razem ja próbowałem jakoś zebrać myśli.

- Według mnie jeden z was podsłuchiwał, a drugi chciał nieumiejętnie uchronić go przed przyłapaniem - przewidziała przebieg zdarzeń, a my szeroko otworzyliśmy usta.

- W sumie trochę tak było - Tomas podrapał się po głowie.

- Zdrajca - mruknąłem.

W końcu wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nie poznałem odpowiedzi na bardzo ważne dla mnie pytanie, ale przynajmniej znowu zobaczyłem uśmiech na twarzy Eleny, która była bardzo rozbawiona całą sytuacją.

Usiedliśmy na przy stole na tarasie. Rozmawialiśmy na beztroskie tematy, śmiejąc się przy tym i wygłupiając. Małżeństwo siedziało w swoich objęciach, a ja nieśmiało zerkałem na Elenę. Diana nieco spoważniała kiedy doszliśmy do nieco wrażliwszego punktu.

- Ustawiłam trochę Luisa, ale nadal jest rozwścieczony - oznajmiła patrząc na nieco nieobecną Elenę.

- Rozmawiałaś z nim? - zapytałem i złapałem pod stołem Elenę za rękę, chcąc dodać jej otuchy.

- Wpieprzył się do naszego mieszkania z groźbami - mówiła to niewzruszona - Znowu go nagrałam więc mamy kolejny dowód na jego agresję.

- Skurwiel - warknąłem gładząc dłoń Eleny.

- Sprawa rozwodowa odbędzie się za niecały miesiąc, kiedy wrócicie Elena musi podpisać papiery - popatrzyła znacząco na kobietę, która bujała gdzieś w obłokach - Elena, słuchasz nas w ogóle?

- Ja, tak, przepraszam - w końcu się przebudziła.

- Gdybym powiedziała, że lecimy na Marsa też byś przytaknęła? - policjantka patrzyła na nią z troskliwym uśmiechem.

- Nie.... Rozwód tak, rozwód... - Elena była okropnie sfrustrowana tym, że w ogóle musi o tym mówić.

- Widzę, że trzeba nam rozluźnienia, bo inaczej nie dojdziemy do żadnych wniosków - Diana wstała i podała dłoń Elenie.

- To co robimy? - zapytał Tomas patrząc podejrzliwie na żonę.

- Idziemy zwiedzić - zarządziła wesoło - Muszę trochę rozerwać to towarzystwo.

Elena

Po około pół godziny byliśmy w Anzio. W drodze do miasta Diana i Tomas zrobili w samochodzie koncert włoskich piosenek. Wygłupom nie było końca. Momentem kulminacyjnym była chyba operowa solówka policjanta, która powaliła na łopatki nas wszystkich.

Zaparkowaliśmy na parkingu niedaleko miejsca, do którego się wybieraliśmy. Całe szczęście szczyt sezonu jeszcze nie nadszedł i mogliśmy się cieszyć spokojnym klimatem.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz