Okropnie kręciło mi się w głowie, ledwo trzymałam się na nogach. Mimo wszystko mój wzrok skupiał się na jednym.
- Federico, zostaw go, błagam cię - wydusiłam ze łzami w oczach.
Federico okładał pięściami mojego męża, który w końcu upadł na ziemię. Nie przerwało to szamotaniny. Diana już biegła w moją stronę z bardzo zaniepokojonym wyrazem twarzy. Widziałam, że będzie chciała ich rozdzielić, a to mogło skończyć się tragicznie też dla niej.
- Diana, nie! - krzyknęłam kiedy do niech podeszła.
Bałam się, że w szamotaninie coś jej zrobią, była przecież wbrew pozorom drobną, kruchą dziewczyną. Jednak policjantka po raz kolejny mocno mnie zaskoczyła. Momentalnie odepchnęła Federico, który był przecież wielkim mężczyzną. Stanęła przed Luisem ze spojrzeniem pełnym pogardy. Była bardzo zdenerwowana całą sytuacją, bo wiedziała z czym może się wiązać.
- Na mnie patrzysz tym wzrokiem, a nie na tego furiata? - Luis zapytał Dianę wycierając krew z rozciętej wargi.
- Nie odzywaj się nawet do mnie - prychnęła i podała rękę Federico - Sama chętnie zrobiłabym to co Federico.
- Ale nie masz odwagi? - wstał z podłym uśmiechem otrzepując marynarkę.
- Misiu zabiłbym cię jedną ręką, ale nie nie warto, załatwię cię w inny sposób - posłała mu sarkastyczny uśmiech.
- Zgłoszę to pobicie - wysyczał w kierunku Federico - Właściwie to teraz zgłaszam, tobie. Co ty na to? Musisz je przyjąć.
- Przykro mi, ale jestem na urlopie - popatrzyła na niego z pogardą.
- Suka - warknął.
- A ty nie masz szerszego zasobu słów? Ciągle powtarzasz jedno i to samo - sarknęła.
- Zapłacicie za to! Każdy bez wyjątku! A ty Elena... Ty wrócisz! Prędzej czy później! - był nabuzowany gniewem do granic możliwości.
- Prędzej czy później to powinni zamknąć cię w psychiatryku - Diana musiała dolać oliwy do ognia.
Luis do niej doskoczył i stanął centymetry od niej. Tak cholernie chciałam być taka jak ona. Tak silna, nieugięta, wytrwała. Dlaczego ja byłam tak słaba? Na jej miejscu już dawno skuliłabym się przed nim jak zawsze.
Po prostu mierzyli się wzrokiem, Diana nawet nie drgnęła, a Luis kipiał ze złości. Widział, że w końcu trafił mu się ktoś kto był mocniejszy nawet od niego. W końcu nie wytrzymał i grożąc nam pod nosem poszedł do samochodu.
Popatrzyłam na Federico. Jego koszula była cała wymięta, a gdzieniegdzie widniały na niej ślady krwi. Miał rozcięty łuk brwiowy, ale był zdecydowanie mniej poobijany niż Luis. Widziałam, że Diana też uważnie mu się przygląda.
- A ty jesteś kretynem - rzuciła w jego stronę.
- Ja? To ten pierdolony skurwiel - mężczyzna głośno łapał powietrze.
- Nie rozumiesz, że rozwód to batalia? Powinieneś to wiedzieć, jesteś prawnikiem. Dowód za dowód. On jest chory, zrobi obdukcje, a ty skończysz w pierdlu - tłumaczyła emocjonalnie wymachując rękami.
Widziałam skruchę w jego oczach. Wszyscy wiedzieliśmy, że Diana ma rację. To mógł być poważny argument, którym mógł posłużyć się Luis. Federico zrobił ogromną głupotę, a mimo to, że mnie bronił sprawiało, że byłam mu strasznie wdzięczna.
- Wiem, ale kiedy on... - pokręcił głową.
- Dotknął Elenę nie wytrzymałeś - szepnęła Diana wracając na werandę.
CZYTASZ
Taniec na krawędzi
RomanceZanim spadniemy, podaj mi dłoń... Elena to kobieta pełna sprzeczności i tajemnic. Jej świat zdaje się zamykać w czterech ścianach rodzinnego domu. Nikt nie zna jej na tyle dobrze żeby wiedzieć co się w nim dzieje. W końcu szczęśliwe małżeństwo z wys...