Rozdział 20 - Złamani życiem

2.5K 138 74
                                    

- Nie strasz mnie... O co chodzi? - wstrzymałam oddech.

- Wpadłam właśnie na genialny pomysł, żeby do Was przyjechać, ale chyba cię tym załamę - uśmiechnęłam się na te słowa.

- Chyba niczego bardziej teraz nie potrzebuje... - naprawdę bardzo chciałam, żeby się tu pojawiła.

- Ale tylko na dwa dni i w pakiecie z moim mężem - zaśmiała się serdecznie.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - wiedziałam, że to pomoże nie tylko mnie, ale oczyści też atmosferę z Federico.

- Jak szybko przestała płakać... - stwierdziła żartobliwie - Załatwiłam wszystkie sprawy z Luisem, obgadamy to na miejscu. Będziemy jutro rano.

- Jesteś przecudowna, wiesz? - wytarłam ostatnią łzę spływającą po moim policzku.

- Wiem. Trzymaj się tam do jutra, a ja przyjadę z wesołą eskortą i lodami - można było mieć lepszą przyjaciółkę?

- Dziękuję Diana...

- A i uprzedź o naszej wizycie Fedusia - oznajmiła wesołym głosem.

- Fedusia? - zdezorientowana zmarszczyłam czoło.

- Nie pamiętasz? - zaczęła się śmiać - Nie ważne, chodzi mi o Federico...

++++++++++

Musiałam iść z nim porozmawiać i z całą pewnością przeprosić go za mój wybuch. Czułam się okropnie, ale rozmowa z Dianą podniosła mnie na duchu. Wiedziałam, że kiedy tu na chwilę przyjedzie wniesie do tego domu radość i unicestwi to napięcie swoją bezpośredniością.

Zeszłam po schodach i zobaczyłam coś czego zdecydowanie nie chciałam widzieć. Federico siedział na ziemi, a po jego policzku płynęły łzy. Nie widział mnie, dlatego, że był odwrócony. O co w tym wszystkim chodziło?

Biłam się z myślami. Ten widok rozdzierał moje serce. Nie mogłam się powstrzymać, czułam się winna. Uklęknęłam na podłodze tuż obok niego, a w moich oczach znowu mimowolnie zgromadziły się łzy.

- Przepraszam Federico, tak cholernie przepraszam - szepnęłam zdławionym głosem.

Dopiero teraz dostrzegł moją obecność. Momentalnie odwrócił wzrok i popatrzył na mnie z rozdzierającym bólem. Szybko otarł łzy, jego szczęka drgała.

- To nie twoja wina - zacisnął usta - Nie powinienem się tym wszystkim interesować, przecież to nie moja sprawa.

- Naprawdę nie chciałam - skuliłam się pod jego spojrzeniem.

- Eli przestań w końcu za wszystko się winić - ujął dłonią mój podbródek - Masz prawo krzyczeć, złościć się, śmiać się i płakać.

- Ale ja cię zraniłam - moje usta drżały.

- Nie ty, tylko życie - uśmiechnął się słabo.

- Mam wrażenie, że jesteś tak samo złamany jak ja - odchyliłam lekko głowę kiedy przejeżdżał palcami po moim policzku.

- A połamańcy powinni trzymać się razem - zaśmiał się gorzko.

Przyciągnął mnie do siebie i zamknął w swoich silnych ramionach. Czułam się tak bezpieczna jak jeszcze nigdy. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, słysząc jego coraz spokojniejsze bicie serca.

- Chciałabym znowu być tą szczęśliwą Bianką Lozano - powiedziałam z trudem przypominając sobie ten cudowny czas w moim życiu.

- Możesz przecież do tego wrócić, znowu nią być- zerwał się i popatrzył z olśnieniem w moje oczy - Weź ze mną udział w tym turnieju.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz