Rozdział 25 - Plan zemsty

2.4K 172 65
                                    

Elena

Siedziałam na kolanach Federico co było całkiem dziwnym uczuciem. Bliskość między nami znowu zbudowała ogromne napięcie. Mimo to starałam się po prostu zająć jego siniakami. Nachyliłam się lekko żeby dobrze widzieć zasinione miejsce pod żebrami.

Byłam kompletnie skołowana kiedy uniosłam wzrok tak, że moje oczy były na wysokości oczu mężczyzny. Jego wzrok był całkiem inny niż zwykle. Tlił się w nich jakiś ogień wyłaniający się z chaosu.

Chciałam się cofnąć i zejść z jego kolan, ale chyba było już za późno. Złapał mnie w tali i energicznie do siebie przysunął. Jego oddech stały się ciężkie kiedy nasze usta dzieliły milimetry, a klatki piersiowe ściśle do siebie przylegały.

Nasze serca biły w równym rytmie. Widziałam, że Federico traci kontrolę, a ja nie byłam niczego pewna, ale chyba chciałam stracić ją razem z nim. To było stąpanie po cienkiej, ogromnie niebezpiecznej granicy. Wszystko co się działo było źle i zakazane, ale nie mogliśmy się powstrzymać.

Federico zachłannie przywarł do moich ust. Miał dość czekania. Nasze wargi łączyły się w namiętnym tańcu. Naga klatka piersiowa mężczyzny falowała z każdym głębokim oddechem. Ten kontakt z jego skórą był dla mnie wręcz wstrząsający.

To był nasz pierwszy prawdziwy pocałunek. Byliśmy trzeźwi i w pełni świadomi swojej decyzji, oboje tego chcieliśmy. Czułam się naprawdę cudownie, poczułam nawet dziwnego rodzaju motyle w brzuchu.

Federico przejeżdżał dłonią po moich plecach pod moją koszulką. Ja natomiast trzymałam jedną rękę na jego karku, a drugą tuż przy szyi w okolicach obojczyka. Ta cholerna chemia między nami była nie do opisania.

- Dzieciaki obiad! - usłyszeliśmy krzyk mojej mamy.

Oderwałam się od mężczyzny zdając sobie sprawę z tego co robimy. Byliśmy przecież w moim rodzinnym domu, a ja nie chciałam jeszcze bardziej komplikować mojej sytuacji. Mimo wszystko jego usta były tak kuszące, a jego uśmiech po pocałunku najbardziej radosny i zdecydowanie najcudowniejszy.

- Andrea może tu wejść w każdej chwili - szepnęłam widząc, że oboje nie mamy ochoty się nigdzie ruszać.

- Mhm... - mruknął i znowu połączył nasze usta.

- Musimy iść Federico - znowu przerwałam nas pocałunek.

- Nie musimy, chcę żeby ta chwila trwała wiecznie - znowu uśmiechnął się między pocałunkami.

To jak w tej chwili nieziemsko wyglądał było niepojęte. Był tak cudownie szczęśliwy. W dodatku tak cholernie przystojny. Te kosmyki włosów opadające na jego czoło,  szerokie źrenice otoczone lodowym pierścieniem, pełne miękkie usta w kontakcie z moimi...

- Federico, idziemy na obiad - usłyszałam głos małej, która właśnie zmierzała do pokoju.

- Jasna cholera - warknęłam chcąc zeskoczyć z kolan mężczyzny.

- Przykro mi, ale musisz mi dać chwilę - znacząco odchrząknął.

Sytuacja była lekko mówiąc dramatyczna. Andrea weszła do pokoju patrząc na nas z szerokim uśmiechem i oczami, w których odbijały się wszystkie możliwe teorie spiskowe.

- Mama potem podgrzeje wam obiad, a wy się bawcie - oznajmiła zwracając się do wyjścia.

- Andrea! - podniosłam na nią głos zszokowana tym co powiedziała.

- Już nie przeszkadzam - uniosła do góry ręce.

- Wróć tutaj, muszę ci wytłumaczyć - rzuciłam w jej kierunku wciąż nie mogąc się ruszyć kiedy Federico trzymał mnie za biodra.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz