Rozdział 11 - Ruiny

3.1K 202 43
                                    

Czułam, że się duszę, a Luis się nie zatrzymywał. Ostatkiem sił ułożyłam dłonie na jego silnej ręce próbując jakoś się uwolnić.

- Zadzwonisz do Michaela i powiesz, że to pomyłka. Potem będziesz przepraszała mnie przez całą noc - mówił to z kamiennym wyrazem twarzy jak mantrę.

Puścił mnie, a ja mocno zachłysnąłam się powietrzem. Bolało mnie dosłownie wszystko. Czułam się jakby zmiażdżył mnie nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Wyjął mój telefon z torebki i mi go podał.

- Dzwoń, przy mnie, teraz - rozkazał.

Chwyciłam drżącymi rękami smartphona. Wiedziałam, że muszę się jakoś ratować. Nie przetrwałabym tej nocy. Był w takiej furii, że mógłby zrobić ze mną dosłownie wszystko. Kiedy poszedł po coś do sypialni szybko wybrałam jedyny numer, który dawał mi cień szansy. Nie chciałam robić tego kobiecie mojego przyjaciela, ale nie widziałam innej możliwości.

- Komisarz Diana Montero, słucham - usłyszałam znajomy głos.

W tym momencie wrócił Luis. Cholernie się bałam. Ryzyko było bardzo duże. Musiałam obrać jakąkolwiek strategię. Gdyby mój mąż usłyszałby kobiecy głos po drugiej stronie słuchawki byłoby po mnie.

- Dobry wieczór, z tej strony Elena Blanco. Chciałabym bardzo przeprosić za zamieszanie i wycofać pozew o rozwód - nie wiedziałam co zrobić żeby nie usłyszał jej odpowiedzi więc kontynuowałam nie dając dojść jej do głosu - Tak, wiem. Przepraszam to głupia sprawa. Drobna sprzeczka, niejasny impuls. Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem, a ja zachowałam się niedorzecznie - nie mówiła kompletnie nic - Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. Dobranoc.

Rozłączyłam się w pośpiechu. Myślałam o tym dlaczego się nie odezwała. Chciałam tego, ale byłam pewna, że nie mogła wiedzieć o tym, że przysłuchuje mnie się Luis. Sama nie byłam pewna czego od niej oczekuje. Spanikowałam, dlatego wybrałam jej numer. Zerknęłam w stronę mężczyzny. Wyrwał mi z ręki telefon.

- Bardzo dobrze, teraz pora na przeprosiny - sapnął nachylając się do mojego ucha.

Chciałam zniknąć kiedy przysunął usta do mojej szyi. Uniósł rękę w miejsce, które okropnie piekło po tym jak długo trzymał mnie w uścisku. Nie miałam jak uciec. Przycisnął mnie do ściany. Minuty mijały nieubłaganie. Uniósł moje ręce nad głowę. Nie mogłam się szarpać. To tylko umocniłoby jego uścisk. Rzucił mnie na ziemię tak, że przed nim uklęknęłam.

- Poczuj się poniżona tak jak ja kiedy mój dobry znajomy zadzwonił do mnie z informacją o rozwodzie - mówił beznamiętnie.

Uderzył mnie w twarz. Głośno wyciągnęłam powietrze. Czułam się jak szmata, z którą mógł zrobić wszystko. Mój organizm nie miał już nawet siły na łzy przez ogromne przebodźcowanie. Usłyszałam pukanie do drzwi i zamarłam. Może przygotował coś jeszcze gorszego.

- Kogo tu kurwa niesie - warknął podnosząc mnie z ziemi i wypychając do sypialni.

Słyszałam otwierające się drzwi. Podeszłam do otwartego okna. Musiałam uciekać. Kiedy chciałam wyskoczyć usłyszałam podniesiony kobiecy głos.

- Gdzie jest Elena?

Po chwili kobieta wpadła jak burza do sypialni i natychmiast do mnie doskoczyła. Nie wiedziałam jak poradziła sobie z zagrażającym jej drogę mężczyzną, ale zrobiła to błyskawicznie.

- Jasna cholera, dziewczyno... - przejechała dłonią po moich siniakach patrząc w moje zagubione oczy.

Luis stał w drzwiach kipiąc złością. Od razu pozałowałam, że wplątałam w to wszystko policjantkę. Mój mąż już dawno mnie zniszczył, ale nie chciałam żeby zaszkodził komuś jeszcze. Tym bardziej komuś kto był gotowy mi pomóc.

Taniec na krawędziOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz