Rozdział 20

1.2K 152 77
                                    

JEST TO OSTATNI ROZDZIAŁ PIERWSZEJ CZĘŚCI! PROSZĘ PRZECZYTAĆ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM.

•••

Lauren

Przy szafie stał Michael, a na podłodze leżała otwarta walizka. Moja walizka, do której wrzucał kolejne ubrania. Wszystkie były starannie ułożone, choć robił to niezwykle szybko. Przez chwilę patrzyłam na niego z uchylonymi ustami, ale oprzytomniałam. Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię, powstrzymując od pakowania.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam.

Posłał mi gniewne spojrzenie i próbował wyszarpać się z mojego uścisku, lecz nie dawałam za wygraną. Nagle, wyrwał się jednym sprawnym ruchem, co przy okazji nieco mnie zabolało. Marszczył brwi, a dłonie zaciskał w pięści – krótko mówiąc, wyglądał na nieźle wkurzonego.

– Wracasz do domu – oznajmił, a mnie zwyczajnie zatkało.

Stałam z rozdziawionymi ustami i patrzyłam na niego wielkimi oczami, jednak on wciąż pozostawał nieugięty. Miał surowy wyraz twarzy, nie wyrażający żadnych pozytywnych emocji. Czułam, że mięknę pod jego morderczym spojrzeniem.

– Jak to do domu? – Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

– Do Anglii – odpowiedział, jednocześnie wracając do pakowania walizki.

Wciąż próbowałam go powstrzymać; nie chciałam odpuścić tak łatwo. Myślałam jak go podejść, podczas gdy otworzyły się drzwi od łazienki. Natychmiast spojrzałam w ich stronę, a ręce automatycznie mi opadły na to, co zobaczyłam. Był to Luke, a w ręku trzymał zielony pakunek, w którym rozpoznałam moją kosmetyczkę.

– To chyba wszystkie jej rzeczy – poinformował Michaela, z początku mnie nie zauważając.

– Luke? – pisnęłam bezsilnie. – Ty też chcesz mnie wyeksmitować?

Kiedy mnie zobaczył, kompletnie go zatkało. Stanął jak wryty z lekko uchylonymi ustami.

Poczułam się podwójnie odtrącona. Najgorsze było to, że nic nie mogłam z tym zrobić. Mój głos w tej sprawie przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.

Niekontrolowanie, do moich oczu napłynęły łzy, na co Luke popatrzył na mnie z politowaniem, natomiast Michael ignorował moje żałosne łkanie. Dopiero po chwili, odwrócił się gwałtownie, żeby zdecydowanie złapać mnie za ramiona. Trzymał mnie tak mocno, że nie mogłam się poruszyć, a jedyne co byłam w stanie zrobić to patrzeć mu w oczy.

– Pakuj się do auta – zarządził. – Zawiozę cię na lotnisko.

– A-ale Michael – jąkałam się przez łzy, samowolnie wpadających mi do ust.

– Przestań. – Warknął stanowczo przez zaciśnięte zęby.

Obrócił mną tyłem do siebie i popchnął w stronę drzwi. Dosłownie wypychał mnie z pokoju, mimo że wciąż zapierałam się nogami. Zapewne wyglądaliśmy jak rodzeństwo, kłócące się o to kto zajmie większy pokój, choć w rzeczywistości była to o wiele poważniejsza sprawa.

– Dobra, ja ją zaprowadzę – powiedział nagle Luke, tym samym przypominając mi o swojej obecności.

Wtem, Michael mnie puścił, a ja jak na zawołanie przestałam płakać. Luke bez wahania złapał mnie za łokieć i bez problemu wyprowadził na korytarz. Byłam oszołomiona, nie wiedziałam co było grane i co powinnam zrobić. Niestety, nie miałam szans w zapasach przeciwko dwóm facetom, więc pozostało mi się poddać. Wyszłam z domu, wlepiając wzrok w czubki swoich butów. Zatrzymaliśmy się na podjeździe, tuż przy aucie Michaela, po czym Luke oplótł wokół mnie swoje ramiona. Wtuliłam twarz w jego pierś, wzdychając ciężko.

Mask • Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz