Lauren
Zastałam Michaela, siedzącego na fotelu w salonie. Był sam, a w ręku trzymał małą kartę SD i przyglądał się jej uważnie. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale za bardzo się stęskniłam, żeby po prostu odejść. Gdy podeszłam bliżej, podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się lekko. Bez wahania, usiadłam mu na kolanach, a twarz wtuliłam w jego ramię.
– Co robisz? – zapytałam sennym głosem.
W odpowiedzi mnie objął i pocałował w czoło. Najwyraźniej wyrwałam go z głębokiej zadumy, choć nie dawał tego po sobie poznać.
– Chcesz dziś gdzieś wyjść? – zaproponował.
Popatrzyłam na niego pytająco; zdziwiła mnie ta propozycja, ale jednocześnie wywołała uśmiech na mojej twarzy.
– Jasne – odparłam. – A gdzie konkretnie?
Spojrzał w sufit, zastanawiając się. Jego usta powoli wykrzywiły się w uśmiechu.
– Hmm... Do filharmonii.
Jak na komendę, wstrzymałam oddech, próbując ukryć ekscytację. Jedno hasło wystarczyło do tego, żeby w mojej głowie powstał obraz niczym scena z filmu.
– Byłoby świetnie.
Byłam pewna, że moje oczy zaświeciły niczym dwie latarki. Wyobraziłam sobie siebie w eleganckiej sukience i Michaela, w równie szykownym, garniturze. Zawsze miałam słabość do mężczyzn pod krawatem, a jednak ten był moim ulubionym. Słowo "filharmonia" znikało pośród moich myśli i wyobrażeń.
Jednak nagle zamarłam. Mogłam marzyć o jakiejś pięknej kreacji, ale w rzeczywistości, nie posiadałam niczego odpowiedniego.
Michaelowi nie umknęło moje nagłe poruszenie.
– O co chodzi? – zapytał.
– Nie... Nie mam co ubrać... – powiedziałam to bardzo cicho, jednocześnie zaciskając zęby.
– To kup. – Wybuchł śmieciem jak gdyby nigdy nic.
Poczułam się nieswojo z bliżej nieokreślonego powodu, toteż wstałam i powoli zaczęłam się wycofywać. Nerwowo zakładałam włosy za ucho, czego nawet nie byłam świadoma.
– Dobrze – przytaknęłam, po czym wybiegłam po schodach.
Na środku korytarza, wypadłam na Caluma, idącego z naprzeciwka. Położył dłonie na moich ramionach, próbując mnie wyminąć. W ostatniej chwili, zobaczył towarzyszący mi niepokój.
– Coś się stało?
Jak na zawołanie, w mojej głowie pojawiła się masa odpowiedzi, którymi niestety nie mogłam się podzielić.
Nie mam koleżanek, z którymi mogłabym pójść na zakupy.
Nie mam własnych pieniędzy, za które mogłabym kupić sobie sukienkę.
Nie mogę wyjść na miasto bez pozwolenia.
Nie mogę zrobić niczego bez nadzoru przynajmniej jednej z moich czterech nianiek.
– Nic – odpowiedziałam krótko, odganiając wszystkie męczące mnie myśli.
– Mnie nie nabierzesz – zachichotał, przekonany, że go okłamałam; i miał rację. – Jaki masz problem?
– Nieważne – prychnęłam. – Nie chcę robić z siebie ofiary losu.
– Za późno – dociął mi swoim bezbłędnym sarkazmem. – Gadaj o co biega.
CZYTASZ
Mask • Michael Clifford
Fiksi Penggemar... a wszystko zaczęło się od placu zabaw. ••• Okładkę wykonała Stray Heart z www.unfaithful-heaven.blogspot.com Mask dostępny także na: http://mask-fanfiction.blogspot.com/