Lauren
Zza ściany dobiegało stukanie, kroki i sporadyczne krzyki. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami od łazienki ze strony pokoju Michaela. Nadstawiłam uszu. Mamrotał coś pod nosem, a po chwili, zupełnie niespodziewanie, przyszedł do mnie. Nie zabawił tu długo, po prostu poszedł na skróty, żeby szybciej zejść na dół. Ciągnął się za nim zapach świeżo nałożonych, męskich perfum. Wszyscy wyraźnie szykowali się do imprezy urodzinowej Luke'a, o której dowiedziałam się dopiero wczoraj. Chłopcy planowali pójść do klubu, gdzie zostałam zaproszona.
Kiedy spokojnie robiłam makijaż, rozproszył mnie krzyk. Ręka mi zadrżała, a szczoteczka od tuszu do rzęs wylądowała w oku.
- Przez ciebie nie mogę znaleźć koszulki! - był to głos Caluma.
- Ciągle plączecie się pod moimi nogami! - warknął Michael.
Mimo bólu, zaczęłam się śmiać. Oni byli o wiele gorsi niż dziewczyny, czego w ogóle się nie spodziewałam.
W końcu, udało mi się pomalować, więc poszłam do salonu, gdzie reszta powoli się zbierała. Zniecierpliwiony Luke, siedział na kanapie i co chwila patrzył na tarczę zegarka, zdobiącego jego lewy nadgarstek. Bez wahania, podbiegłam do niego i pociągnęłam za ręce, pomagając wstać. Był dość wysoki, więc nawet nie próbowałam zarzucić mu ramion na szyję, pozostałam przy objęciu talii.
- Wszystkiego najlepszego - pisnęłam prosto w materiał jego koszulki.
- Dzięki - odparł, po czym zaśmiał się krótko.
Wtem, Michael odchrząknął znacząco.
- Możecie już skończyć - powiedział oschle. - Idziemy.
Posłusznie wyszliśmy z domu. W samochodzie, usiadłam na tylnym siedzeniu, ściśnięta między Ashtonem a Luke'iem. Droga do miasta nie należała do przyjemnych, zwłaszcza że oboje bez przerwy się rozpychali. Zdarzyło się nawet, że jeden z nich nadepnął mi na stopę. W myślach bez przerwy narzekałam, ale nie miałam nawet nic do powiedzenia, dlatego siedziałam cicho. Kiedy wreszcie, po jakichś dwudziestu minutach, dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z wielką ulgą. Nabrałam dużo powietrza do płuc, bo wiedziałam, że zaraz znowu może zrobić się duszno.
Po wejściu do środka, chłopcy od razu poszli w stronę baru, a ja za nimi. Wypiliśmy po jednym za zdrowie jubilata i przez chwilę po prostu staliśmy, jakby nikt nie wiedział co robić. Wreszcie Michael zajął wolne miejsce przy blacie, a reszta od razu do niego dołączyła. Najwyraźniej chcieli siedzieć i zamulać; może właśnie tak wyglądała dla nich impreza. Stałam i patrzyłam na nich, nie dowierzając w to, co widziałam. Przewróciłam dramatycznie oczami, obróciłam się na pięcie i poszłam na parkiet. W przeciwieństwie do nich, nie miałam zamiaru siedzieć całą noc i popijać drinki. Kątem oka zobaczyłam, że Calum wstał pospiesznie i także ruszył w stronę tłumu. Na ten widok uśmiechnęłam się pod nosem. Natomiast reszta cały czas podziwiała różne alkohole, ustawione na półeczkach za barem.
Bez dłuższego zastanowienia, zaczęłam sama bujać się w miejscu, nie zważając na ludzi wokół mnie. Zamierzałam spędzić miło czas i wcale nie potrzebowałam do tego towarzystwa. Kiedy wreszcie miałam okazję do dobrej zabawy, nie mogłam jej zmarnować.
Alkohol powoli zaczynał dawać o sobie znać, tym samym dodając mi pewności siebie. Dlatego też poczułam muzykę, przez co miałam wrażenie, że zostałam w klubie sama. Cóż, prawie sama... wciąż czułam na sobie czyjś wzrok. Kiedy obróciłam się w stronę baru, przelotnie ujrzałam Michaela, ale od razu zasłonił go Luke. Blondyn przepychał się przez ściśniętych ludzi, idąc w moją stronę. Miałam wrażenie, że obrzydzały go spocone ciała, nieustannie ocierające się o niego. Mimo wszystko, wreszcie dotarł, po czym nachylił się nad moim uchem.

CZYTASZ
Mask • Michael Clifford
Fanfiction... a wszystko zaczęło się od placu zabaw. ••• Okładkę wykonała Stray Heart z www.unfaithful-heaven.blogspot.com Mask dostępny także na: http://mask-fanfiction.blogspot.com/