Rozdział 15

1.9K 143 39
                                    

Michael

Na szczęście, biegłem o wiele szybciej, niż Alison, która miała na sobie buty na obcasie. Zatrzymałem ją przy samej bramie, oplatając ją rękoma. Zamiast się wyrywać, zaczęła chichotać głupkowato. Gdy rozluźniłem uścisk, odwróciła się do mnie twarzą, jednocześnie zarzucając brązowe włosy na lewe ramię.

– Nie sądziłam, że będziesz za mną biegł. – Wyraźnie czerpała satysfakcję z tej sytuacji.

Popchnąłem ją na mur, uniemożliwiając poruszanie się.

– Mam do ciebie pewną sprawę – postanowiłem przejść od razu do sedna sprawy, ignorując jej słowa. – Pracujesz jeszcze dla Daniela?

– Może tak, a może nie – prychnęła.

– Mów.

Przystawała z nogi na nogę, jednocześnie obkręcając sobie kosmyk włosów wokół palca. Niespiesznie lustrowała mnie spojrzeniem, ale starałem się zachować cierpliwość, choć nie należało to do łatwych zadań.

- Oh, Michael. Jesteś taki słodki, nie pasuje do ciebie tytuł bad boya.

Coraz bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że rozmowa z nią nie miała żadnego sensu. Mimo to, nie zamierzałem odpuścić tak łatwo.

– Nic o mnie nie wiesz. I nie odbiegaj od tematu. Odpowiedz mi na pytanie.

– Czemu zawsze rozkazujesz? – Miała niezły ubaw. – Może spróbuj poprosić?

Nie miałem czasu na zabawę w kotka i myszkę, toteż zrobiłem to, co chciała.

– Proszę – wycedziłem przez zęby.

– Widzisz? Od razu lepiej. No więc, straciłam z nim kontakt, odkąd mu zwiałeś. Stwierdził, że już mnie nie potrzebuje.

Na prawdę chciałem jej wierzyć, ale nie trudno było zobaczyć kłamstwo w tych oczach. Musiałbym podać jej eliksir prawdy, żeby odpowiedziała szczerze na moje pytanie. Chciałem się dowiedzieć o wiele więcej, ale skoro kłamała, ta konwersacja nie toczyła się po właściwym torze.

Na pożegnanie, machnąłem bezwiednie ręką, po czym wróciłem do przyjaciół. Niestety, spotkałem się z ich morderczymi spojrzeniami, ale brakowało mi sił na tłumaczenie się.


Lauren

Jeszcze zaspana, nie chciałam wychodzić z łóżka, ale mój żołądek podpowiadał co innego. Przez chwilę przewracałam się z boku na bok, lecz burczenie w brzuchu nie ustawało. W końcu, po krótkiej walce z samą sobą, zebrałam w sobie wystarczająco dużo sił, żeby zejść na dół, do kuchni. Najwyraźniej wszyscy jeszcze spali, o czym przekonała mnie głucha cisza. Miałam okazję zajrzeć do lodówki i zgarnąć same najlepsze produkty na moją wymarzoną kanapkę. Kiedy otworzyłam drzwiczki, usłyszałam za sobą kroki, zanim zdążyłam się dobrze rozejrzeć. Odskoczyłam jak oparzona, udając że nie robię nic specjalnego.

Do kuchni wszedł Michael, ubrany jakby zaraz miał wyjść z domu. Miał na sobie skórzaną kurtkę, w której wyglądał nadzwyczaj dobrze. Ledwo przekroczył próg pomieszczenia, a już się zatrzymał. Podrapał się po karku, jakby nad czymś rozmyślał. W milczeniu, przypatrywałam mu się z bezpiecznej odległości, co jednak nie znaczyło, że mnie nie widział. Wręcz przeciwnie – patrzył mi prosto w oczy. Staliśmy w tej ciszy przez jakiś czas, dopóki moich uszu nie dobiegło trzaśnięcie drzwi. Zaskoczona, podskoczyłam w miejscu, gdy Michael tylko spojrzał za siebie przez ramię. Nie wyglądał jakby był zaskoczony tym, co zobaczył.

Mask • Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz