Michael
Obiad momentalnie podszedł mi do gardła, gdy patrzyłem na zdezorientowane twarze przyjaciół. Byli tak samo zdziwieni jak ja. Machałem zwitkiem papieru, czekając na jakąkolwiek odpowiedź, ale najwyraźniej odebrało im mowę.
– Co to za list? – zapytałem ponownie; może to ich przywróci do rzeczywistości.
Zerknąłem na Lauren, stojącą nieśmiało u stóp schodów. Pod moim spojrzeniem zarumieniła się lekko, na co niekontrolowanie przygryzłem wargę. Wolałbym wrócić do sytuacji sprzed dwóch minut, ale oczywiście, ktoś musiał nam przeszkodzi. Ponownie spojrzałem na chłopców, marszcząc przy tym czoło.
– Nic nie wiemy. – W końcu Ashton przerwał milczenie i wzruszył ramionami.
– To jest wyraźnie skierowane do kogoś – naciskałem.
– Właśnie nie tak wyraźnie – odezwał się Luke i podszedł bliżej.
Wyrwał mi kartkę z ręki i kilkakrotnie przeczytał to samo krótkie zdanie. Pocierał podbródek w zamyśleniu, ale najwyraźniej nie wymyślił niczego sensownego.
– Słuchaj, stary – Ashton przemówił ponownie, najprawdopodobniej zmęczony całą tą sytuacją. – Skąd my mamy wiedzieć o co chodzi? Pierwszy raz w życiu widzimy ten świstek. – Machnął ręką. – Od razu zarzucasz nam, że coś wiemy, kiedy nasze karty wciąż są czyste.
Wyraźnie się oburzył, ale chyba miał rację. Przytaknąłem w odpowiedzi, choć na prawdę ogarnęła mnie głęboka zaduma.
Wszyscy ciągle zaprzeczali i nigdy nic nie wiedzieli. To jasne, że miałem podejrzenia, bo w żadnym wypadku nie była to normalna sytuacja. Niecodziennie dostaje się listy z niejawnymi pogróżkami. Podpis także można interpretować na wiele sposobów, ale pierwsze co nasunęło mi się na myśl to Daniel. Problem był w tym, że nie miałem zielonego pojęcia do czego pozostały dwadzieścia cztery godziny. Mogła być to ostatnia doba mojego życia, a ja pozostawałem niepoinformowany. Oczywiście, nikt kto planowałby morderstwo, nie uprzedziłby o tym swojej ofiary na kilkanaście godzin przed.
Potrzebowałem pozbyć sam, żeby to wszystko przemyśleć i dojść do jakichś wniosków. Dlatego też, minąłem chłopaków, a potem Lauren i poszedłem prosto do pokoju na strychu, gdzie panował spokój i cisza, z którymi chciałem w tej chwili przebywać.
Lauren
Michael już nie był wkurzony, wyglądał raczej na zamyślonego. Bez słowa poszedł na górę, pozostawiając nas w szoku. W końcu, chłopcy także poszli w swoje strony, a ja dalej stałam przy schodach. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, czy iść do Michaela, czy lepiej mu nie przeszkadzać.
Oparłam się plecami o chłodną ścianę, szukając ukojenia, a wtedy do moich uszu dotarł zduszony głos. Wytężyłam słuch.
– Mam informację – wycedził przez żeby. – Przyda ci się. ... Nie. ... Mhm. ... Daniel, kurwa, słuchaj mnie. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Przyjadę.
To Luke... Siedział w kuchni i rozmawiał z nim... Nie mogłam (a może nie chciałam?) w to uwierzyć, więc poszłam to sprawdzić. Na palcach weszłam do pomieszczenia, gdzie stał chłopak, wpatrzony w okno. Skubał niesforne włoski, rosnące na karku.
– Luke...? – Podeszłam bliżej, a ten podskoczył w miejscu.
– Niech cię szlag – warknął. – Idź stąd i nie wpychaj nosa w nie swoje sprawy. – Określił się jasno, ale gdybym mogła wyśmiałabym mu się w twarz. Postanowiłam rozegrać to nieco bardziej teatralnie, w końcu uczęszczałam na zajęcia w teatrze, więc miałam okazję do wykorzystania swoich umiejętności.
CZYTASZ
Mask • Michael Clifford
Fanfiction... a wszystko zaczęło się od placu zabaw. ••• Okładkę wykonała Stray Heart z www.unfaithful-heaven.blogspot.com Mask dostępny także na: http://mask-fanfiction.blogspot.com/