Rozdział 7

2.2K 177 7
                                    

Michael

Patrzyłem to na Caluma, to na Luke'a, a żaden nic nie mówił. To przeklęte milczenie powoli zaczynało działać mi na nerwy.

- Gdzie on jest, do cholery? - warknąłem.

Luke w odpowiedzi wzruszył ramionami, co wcale nie pomagało. Przewróciłem dramatycznie oczami; słowa były zbędne.

Wtem, mój telefon zaczął wibrować. Dostałem wiadomość od Ashtona:

"Jestem na miejscu. Chodźcie."

Nie zwlekając, wstałem z fotela i ruszyłem w stronę drzwi. Dopiero kiedy nacisnąłem na klamkę, przypomniałem sobie o dziewczynie, siedzącej w pokoju na piętrze. Zakląłem pod nosem i obróciłem się w stronę blondyna. Jedno spojrzenie powinno wystarczyć, ale wolałem sprostować to, co miałem na myśli.

- Ktoś musi z nią zostać - powiedziałem jednoznacznie.

- Chyba żartujesz - nie wyglądał na zadowolonego.

- Po prostu zostań.

Po tych słowach, ubrałem swoją skórzaną kurtkę i włożyłem odpowiedni sprzęt to kieszeni za pazuchą. Nie zwlekając, razem z Calumem wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, więc bez zastanowienia obrałem kierunek na centrum. Znaki i ograniczenia nas nie obowiązywały, przez co pozwalałem sobie na prędkość trzystu kilometrów na godzinę. Dopiero w mieście musiałem zwolnić, żeby za bardzo się nie wyróżniać i, przede wszystkim, żeby się nie zabić.

Zaparkowałem pod wielkim biurowcem, gdzie powinien czekać na nas Ashton. Rozejrzałem się, po czym wysiadłem z samochodu, (tym razem) delikatnie zamykając drzwi. Skinąłem na przyjaciela i zaraz po tym, razem skręciliśmy w uliczkę między dwoma wysokimi budynkami. Irwin stał, oparty o ścianę, trzymając papierosa w dłoni. Na ten widok pokręciłem głową z dezaprobatą.

- Nie ma czasu na kopcenie - skarciłem go.

- Jesteś przewrażliwiony - odparł, po czym zaciągnął się ostatni raz i wyrzucił kiepa, od którego miałem odruch wymiotny.

Poszliśmy głębiej w zaułek, żeby nikt nas nie zauważył. Kiedy znaleźliśmy się w bezpiecznej odległości od ulicy, odetchnąłem ciężko, opierając głowę o chłodny mur. Tego dnia nie miałem siły na szantażowanie ludzi, ani na inne akty przemocy. Marzyłem tylko i wyłącznie o krótkiej drzemce, i może jeszcze o kimś, kogo mógłbym przytulić choć na chwilę...

Niech to szlag. O czym ja myślę?

Szybko potrząsnąłem głową, żeby odgonić te myśli i próbowałem skupić się na zadaniu. Nie było to łatwe, zwłaszcza że Calum bez przerwy stukał w ekran swojego telefonu, a Ashton nerwowo tupał nogą. Dopiero po kilku minutach usłyszałem trzask drzwi, zmuszający mnie do wstrzymania oddechu.

Brzęk kluczy, wsadzanych do torby.

Zapinanie zamka błyskawicznego.

Stukot ciężkich butów.

Nagle, tak jak zakładałem, zza rogu wyłonił się nie kto inny, tylko sam Daniel Crew. Wtem, Ash bez wahania przycisnął kolesia do ściany, naciskając na jego klatkę piersiową. Zszokowany, próbował się ruszać, ale szybko został unieruchomiony i niezdolny do jakiegokolwiek, nawet najmniejszego ruchu; wylądował na ziemi, przyciśnięty ciężarem ciała Ashtona. Mógł jedynie zajadać się piaskiem i innym gównem, leżącym na posadzce. Kucnąłem przy nim, próbując zachować kamienną twarz, ale triumfalny uśmiech sam cisnął się na usta.

Mask • Michael CliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz