28. Rodzina Walker.

1.4K 43 13
                                    

Święta minęły bardzo spokojnie. Spokojnie ale i przede wszystkim szczęśliwie. Miałam obok siebie najważniejsze dla mnie osoby. Moją rodzinę. Nie z każdym z nich łączyły mnie więzy krwi, jednak nie o tym świadczyła rodzina. Rodzinę stanowiły relacje, nie więzy krwi.

Z naszej paczki do domu wrócił tylko Harry wraz z Victorią. Mieli oni swoją pracę i nie dali rady zostać ten tydzień w Vegas. Reszcie udało się zostać realizując swoją pracę zdalnie. Tydzień miną bardzo szybko. Przynajmniej dla mnie i Logana. Mimo, że pierścionek na moim palcu nie powinien zmienić naszych relacji, było zupełnie odwrotnie. Jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie.

Logan był bardziej opiekuńczy. Częściej pracował z domu. Niemalże codziennie rano zawoził mnie do kancelarii a po południu obierał mnie z niej. Ogółem mówiąc nasze uczucie widoczne było z daleka, co już z pięćdziesiąt razy powtarzała mi Lucy.

Teraz siedzieliśmy wszyscy w prywatnym samolocie Logana i zmierzaliśmy w kierunku Turynu. Logan miał tam jedną z swoich rezydencji, gdzie zamierzaliśmy spędzić sylwestra i nowy rok. Siedziałam obok narzeczonego, który klikał coś na klawiaturze laptopa, sama zaś czytałam książkę. Na pokładzie panowała przyjemna cisza. Niektórzy odsypiali noc w sypialniach i w zasadzie w głównej części samolotu byliśmy tylko my i Lucy z Ethanem.

- Zaprojektuje twoją suknie ślubną. - podniosła głos moja kuzynka a ja niemal nie upuściłam książki, przestraszona jej nagłym głosem. Spojrzałam na nią karcąco a ona tylko uśmiechnęła się, jak gdyby nigdy nic.

- Dopiero się zaręczyliśmy. Do ślubu jeszcze daleko. - powiedziałam spokojnie, jednak już po chwili wyczułam palący wzrok Logana na sobie.

- Mówiłem przecież, że jak najszybciej przejmiesz moje nazwisko. - wspomniał a blondynka na przeciwko mnie zawtórowała mu cichym śmiechem.

- Mówiłam, muszę zacząć już jakieś szkice, bo nie wyrobię się. - mamrotała pod nosem a ja pokręciłam głową z rezygnacją. Niby dorośli ale jednak dzieci.

***

Turyn zimą był dość chłodny, dlatego tuż przy wyjściu z samolotu dostałam od Logana puchowe, sztuczne brązowe futro, które świetnie sprawdzało się właśnie w takich warunkach atmosferycznych.

Na pasie czekały już na nas podstawione auta a my bez problemu dotarliśmy do rezydencji stojącej na wzgórzu. Na podjeździe leżała cienka warstwa śniegu, co według mnie dodawało uroku otoczeniu. Jednak niektórzy z naszej paczki nie byli do końca zadowoleni z takiej pogody.

Wysiadłam z czarnego SUV'a tak jak pozostali przyjaciele. Jechałam tu z Loganem, Lucy oraz Ethanem. Przez tydzień między świętami a końcem roku mogliśmy poznać się nieco bliżej. Okazało się, że chłopak wcale nie był taki cichy i poważny a wręcz przeciwnie. Miał dobre poczucie humoru i był bardzo otwarty. Rozumiałam Lucy, czemu to właśnie on wpadł jej w oko. Idealnie pasowali do siebie charakterem.

- Boże ale zesztywniałam. - jęknęłam Lucy stając koło mnie i przeciągając się. Strzelanie kości słyszałam nawet ja, jednak rozumiałam ją. Podróże były cholernie męczące.

- Znam świetny sposób, po którym od razu zmiękną Ci nogi. - mruknął Ethan momentalnie zjawiając się pomiędzy nami dwoma. Chłopak objął nas obie w talii a ja tylko kontem oka zauważyłam jak Logan zaciska pięści. Zazdrośnik.

- Chętnie i tobie pomogę. - powiedział flirciarsko, na co wybuchłam śmiechem. Wiedziałam, że wszystko co mówił Ethan było żartem. Lucy również o tym wiedziała. Nie była zazdrosna gdyż dobrze wiedziała, że chłopak kocha tylko i wyłącznie ją a ja nie zostawię po raz kolejny Logana.

Wieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz