Z pewnością najszczęśliwszym i najlepszym dniem w całym moim życiu już do jego końca, pozostanie osiemnasty maja dwutysięcznego dwudziestego czwartego roku.
Mimo wielu wyrzeczeń i strachu na świat przyszedł owoc miłości mojej i Logana. Córeczka, chodź przyszła nieco wcześniej niż było to zaplanowane, była w stu procentach zdrowa, co wykazał szereg badań, który został jej wykonany.
Cudowną informacją było również przyjście na świat Olivii Walker, siedemnastego maja tego samego roku.
Między dziewczynkami istniała tylko kilkugodzinna różnica. Na szczęście obie były zdrowe, co było najważniejsze. Olivia była wcześniakiem, dlatego ją jak i Clarę, czekał jeszcze co najmniej dwutygodniowy pobyt w szpitalu. Wszystko jednak w końcu zmierzało w dobrym kierunku.
Usiadłam na łóżku, od razu odczuwając ból podbrzusza. Nie był on jednak silny, więc po chwili ustał. Spojrzałam na Logana, który siedział na fotelu z rozpiętą koszulą i trzymał na swoim torsie spokojnie śpiącą Kiarę. Uśmiechnęłam się mimowolnie na ten widok, po czym wstałam, znów czując się cała obolała. Od porodu miną dzień, a pielęgniarki już nakazały mi się pionizować.
- Wszystko dobrze? Może nie powinnaś jeszcze wstawać? Bardzo boli? - spytał ciszej Logan, uważając aby niemowlę nie obudziło się. Zrobiłam kilka kroków w stroną męża, aby móc spojrzeć na twarz dziecka.
Kiara była bardzo drobna. W ramionach Logana niemal się rozpływała.
Córka była czystą mieszanką naszych genów. I chodź włosy, usta i nos miała podobny do mnie tak hipnotyzujące niemal czarne tęczówki oraz uśmiech miała po Loganie.
- Jest dobrze. Podali mi jakiś lek przeciwbólowy i boli nieco mniej. Wytrzymam. - zapewniłam, czując coraz to większy ból.
A może i nie wytrzymam.
Logan najwidoczniej widząc mój słaby stan, wstał delikatnie z fotela, ustępując mi miejsce. Przy tym cały czas uważał na dziecko, które trzymał na rękach. Kiara obudziła się, jednak nie zaczęła płakać. Wpatrywała się w Logana a maleńką piąstką złapała jego palec.
- Zawołam kogoś aby dali Ci coś. - powiedział Logan, po czym z ogromną delikatnością oddał w moje ręce niemowlę. Uśmiechnęłam się od razu, gdy Kiara zacisnęła w piąstkę tym razem mój palec.
Logan wyszedł z pomieszczenia, uprzednio zapinając białą koszulę. Ból przestał być przeze mnie odczuwalny, kiedy tylko trzymałam w ramionach moją córeczkę. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się działo. Pamiętam ile łez wylałam, gdyż nie mogłam zajść w ciąże, a teraz niespełna rok po tych wydarzeniach trzymałam na rękach maleńką istotę, którą wydałam na świat.
***
Pobyt w szpitalu minął bardzo szybko. Logan w przeciągu pięciu dni, tylko raz wrócił do domu by przywieźć nam potrzebne rzeczy, których nie zdążyłam spakować przed porodem. Resztę czasu spędziliśmy sami we dwójkę. O moim porodzie powiadomiliśmy naszych rodziców oraz przyjaciół, pisząc na naszej grupie. Nikt jednak nie chciał nam zakłócać kilku dni pobycia sam na sam z Kiarą.
Po pięciodniowym pobycie, zostałam wypisana z szpitala razem z córeczką. Logan jednak dla naszego bezpieczeństwa zapewnił nam stałą opiekę lekarską, która miała przyjeżdżać do naszego domu.
- Jesteś pewna, że pójdziesz sama? - spytał Logan, łapiąc moją dłonią i splatając ze sobą nasze palce. W drugiej zaś dłoni trzymał uchwyt nosidełka, w którym słodko spało niemowlę.
- Jest dobrze. Wczoraj gdy spałeś, przeszłam się nawet sama do Clary. - wyznałam, na co ten od razu zgromił mnie spojrzeniem. Ja jednak tylko posłałam mu piękny uśmiech i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z sali.

CZYTASZ
Wieczna miłość
FanficPo nieszczęśliwej relacji, wyjechała by zapomnieć. Wystarczyło jednak tylko jedno ponowne spotkanie, by jej dotąd spokojne życie, znów zamieniło się w istny chaos. Gdy to znów zobaczyła go cztery lata później, jeszcze nie wiedziała, że jej życie pon...