- Twój tata wniósł sprawę do sądu. Został okradziony. Szuka dobrego prawnika, który zapewni mu wygraną i zwrot pieniędzy. Jeżeli się nie uda, nasza firma może zbankrutować...
***
- Ale jak to, może zbankrutować? - zapytałam z przerażeniem w głosie. Odkąd pamiętam rodzina firma coraz bardziej się rozrastała i była niemal nie do pokonania. Wiedziałam też, że firma ojca sięgała czasów, gdy mnie nie było na tym świecie a Arthur wraz z Stefano, budowali ją samotnie od podstaw. Nie mogło to teraz, tak po prostu legnąć w gruzach.
- Ojciec pożyczył pewnemu biznesmenowi, dość sporą kwotę pieniężną. Ufał mu, gdyż nie pierwszy raz robił z nim interesy. Jednak sprawy się pokomplikowały, gdy nie oddawał pieniędzy w odpowiednim terminie. - opowiadała a ja z niepokojem, wsłuchiwałam się w jej słowa. - Tata może ci to wytłumaczyć bardziej, jak tylko zdecydujesz się, aby przyjechać. - mruknęła po chwili cicho. Była niepewna.
Nie miałam cudownych relacji z ojcem, jednak gdy usłyszałam, że rodzinna firma wisi na włosku, musiałam zareagować. Mogłam uratować to, co mój ojciec stworzył i nad czym pracował te całe lata. W tamtej chwili, nawet się nie zastanawiałam. Być może powinnam, jednak poczułam odpowiedzialność. Arthur przez całe osiemnaście lat dawał mi wszystko, aby mogła normalnie żyć. Czułam pewnego rodzaju obowiązek, pomocy mu.
- Mamo, skontaktuję się z tatą jak najszybciej to możliwe. Mam mnóstwo pracy. Działamy z Harper nad pewnym projektem, co pochłania dużo mojego czasu. Jednak gdy tylko będę miała chwilę, zerknę na to okiem. Pomogę wam. - powiedziałam pewnie, biorąc w dłonie laptopa. Włączyłam urządzenie, wchodząc na moją pocztę.
- Córeczko, nawet nie wiesz, jak się cieszę. Arthur nie chciał żadnego innego adwokata, prócz ciebie. - westchnęła z wyczuwalną ulgą w głosie.
- Wyślę Ci mojego maila. Niech tata, gdy tylko będzie miał chwilę, wyśle mi wszystkie szczegóły. Zapewne nie będę mogła przyjechać, aby pogadać na żywo, bo tak jak mówiłam, ostatnio dużo się dzieje. Ale przyjadę na kilka dni, przed terminem rozprawy. - powiedziałam, pisząc już wiadomość do Alice z nazwą mojej skrzynki pocztowy.
- Dziękuję. Jadę teraz do firmy, powiem Arthurowi. Kocham Cię Córeczko. - powiedziała radośnie a w tle słyszałam szum i dźwięk otwieranych drzwi.
- Dobrze, bądź ostrożna. Kocham Cię. - powiedziałam, po czym zakończyłam połączenie. Odłożyłam telefon, przeglądając pocztę. Było kilka maili od Harper czy moich klientów. Po chwili drzwi sypialni się otworzyły a ja uniosłam powolnie wzrok. Zdziwiona odłożyłam urządzenie na kołdrę i ustałam na jasnych panelach. Zdziwienie powoli zastępował lekki uśmiech.
- Gabriel? Miałeś być przecież wieczorem. - powiedziałam, robiąc kilka kroków do przodu.
- Kogo kochasz? Mam być zazdrosny o tą rozmowę? - zapytał z uśmiechem, podchodząc i mnie przytulając.
- Rozmawiała z mamą. - roześmiałam się, oddalając się od niego. - Tata ma problemy i rozprawę. Chce abym została jego adwokatem. Znów będę musiała wyjechać. - powiedziałam z lekkim smutkiem. Gabriel złapał moje dłonie, pocierając ich zewnętrzną stronę kciukami.
- Postaram się, towarzyszyć Ci. - powiedział, podchodząc bliżej i skracając odległość między nami. - Ale teraz się tym nie przejmujmy. - pociągną mnie w stronę łóżka. Obaj wylądowaliśmy na miękkim materacu, tuż obok mojego laptopa. - Jak z tą kancelarią? Podpisałaś już umowę o ten wieżowiec? - zapytał, gdyż on jako jedyny z moich bliskich, wiedział co planowałam. Chciałam aby dopóki moja kancelaria nie wyjdzie na prostą, zostało to niespodzianką.
CZYTASZ
Wieczna miłość
FanficPo nieszczęśliwej relacji, wyjechała by zapomnieć. Wystarczyło jednak tylko jedno ponowne spotkanie, by jej dotąd spokojne życie, znów zamieniło się w istny chaos. Gdy to znów zobaczyła go cztery lata później, jeszcze nie wiedziała, że jej życie pon...