3. Pan Caruso.

2.2K 53 21
                                    


Rozdział jest tylko częściowo sprawdzony, dlatego proszę o wyrozumiałość. Jest dość długi ale chciałam wstawić go dla was, jak najszybciej. 

Miłego Czytania!


- Mama zemdlała, leży w szpitalu. Przyjedź.

***

Dobrą chwilę stałam jak wryta, nie przyjmując słów ojca do wiadomości. Alice jeszcze nie tak dawno ze mną rozmawiała i nie wyglądała na chorą. Co prawda, była nieco blada, aczkolwiek zakrywała się złym snem, dzisiejszej nocy. Nie wyglądało aby coś, mogło jej doskwierać, poza bezsennością tego ranka. Chwilę później spojrzałam na Gabriela, który widząc moją reakcję, zaczął powolnie do mnie podchodzić.

- Ale jak to Tato? Jeszcze przed moim odjazdem, czuła się dobrze. - powiedziałam i poczułam jak pod powiekami, kumulują się łzy. Gabriel podszedł do mnie, od tyłu obejmując swoimi ramionami moje wiotkie już ciało.

- Mia kurwa nie wiem. Oni nic nie mówią. - powiedział zrozpaczony a ja, wtedy zrozumiałam, że musi być źle. On wręcz płakał. Był w miejscu publicznym a okazywał emocje. Robił coś, do czego nigdy by się nie dopuścił.

- Zaraz będę. - powiedziałam, po czym rozłączyłam się. Wiedziałam, w którym szpitalu jest. Był to ten najbliższy od naszego domu oraz ten, gdzie pracuje prywatny lekarz mojej mamy.

- Kochanie, co się stało? - zapytał Gabriel, od razu mnie przytulając, jednak ja nieco odepchnęłam jego ciało. Nie mogłam tutaj bezczynnie stać, podczas gdy Alice leżała w szpitalu.

- Gabriel... mama... ona, ona... - zaczęłam się plątać w słowach. Momentalnie grunt pod nogami osunął mi się a przed oczami, pojawiły się mroczki. Narzeczony w ostatniej chwili mnie złapał, tak bym nie upadła. - Ona leży w szpitalu... zem... zemdlała - nadal jąkałam się w czym mój stan, zdrowia nie pomagał. W oczach szatyna momentalnie pojawiło się zaskoczenie ale i również przerażenie.

- Jak to? Nie wyglądała źle, przed naszym odjazdem. - powiedział, nadal przytrzymując moje ramiona. Chwilę później odeszłam kilka kroków dalej, móc już samodzielnie ustać.

- Nie wiem... ja nie wiem. Muszę tam jechać. Arthur nic nie wiem, nic mu nie mówią. Nie mogę zostawić jej samej. - mówiłam jak w jakimś transie, czując pod powiekami, cisnące się łzy.

Gabriel spojrzał na mnie, po czym objął moje ciało. Chwilę później odblokował telefon, coś klikając na ekranie. Ciężko westchnął, patrząc ze smutkiem na mnie.

- Mam jutro bardzo ważne spotkanie z przedsiębiorcą, jednej z ważniejszych firm. Jutro po południu muszę wylecieć na trzy dni do Francji, podpisuję tam fuzję z jedną firmą. Muszę być tam. - powiedział z żalem, na co skinęłam głową.

- Nic nie szkodzi. Zostanę sama. Dam radę, wrócę gdy tylko mama, poczuje się lepiej. - powiedziałam poważnie, na co szatyn spojrzał na mnie z nutką złości ale i również zdziwienia.

- Nie mogę zostawić Cię samej. Powinienem przy tobie być. - powiedział, pisząc coś na telefonie.

- Nie Gabriel. Dam sobie radę. Masz firmę na głowie. Napiszę do Harper o pracę zdalną a ty, leć do Vegas. - poradziłam, podchodząc do niego bliżej. Nie chciałam go tu zatrzymywać. Dobrze widziałam jak ta fuzja była dla niego ważna. Starał się o nią, już od poprzedniego roku. Nie mógł tak po prostu porzucić tego dla mnie. Równie dobrze przecież sama mogę zostać. W końcu to moja rodzina, potrzebuje mojej pomocy. A dokładnie Alice.

Wieczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz