rozdział 2

801 19 27
                                    

Zbliżała się 23.00 właśnie schodziłem na dół by jechać po broń na jutro. Zostałem wynajęty. Nie wiem jeszcze kto straci życie na bankiecie, ale się tego dowiem.

Na miejscu czekał już Marcus. Nie byłem sam, on zresztą też. Mieliśmy ochroniarzy.
Podszedłem do ledwo widocznej osoby, dałem kasę i wziąłem broń.
Moje pistolety były bardzo charakterystyczne. Czarne ze złotymi obramówkami i  zdanie zapisane małymi literkami ,,El día de tu muerte ha llegado."

Zawsze strzelałem w rękawiczkach, by nie zostawić odcisków palców. Jak już się można spodziewać, zostawiam broń, której użyłem na miejscu zbrodni. Rękawiczki przydają się jak używam noża, wtedy nie mam dłoni w krwi.

Pojechałem spowrotem do domu, schowałem pistolet i poszedłem spać.

Mój budzik zadzwonił o 8.30

Wstałem z łóżka, wziąłem prysznic, ogarnąłem się I zszedłem na śniadanie. Przy stole byli wszyscy, nawet Vince.

- Dzisiaj jest bal charytatywny Adriena Santana. O 17.00 wszyscy przy samochodach - powiedział mój najstarszy brat.

No lepszego terminu wybrać nie mógł naprawdę. W dzień kiedy mam kogoś, nawet nie wiem kogo, załatwić.

/////////skip time 17.00////////

Schodziłem właśnie po schodach I myślałem jak ,,uciec" z balu wspólnika mojego najstarszego brata.

Byłem tu dopiero kilka minut I już dostałem telefon, żebym był w opuszczonym domku przy parku. Z pół kilometra z tąd.

Jak wychodziłem, na chodnik spadł mi pistolet. Nie zwykły czarny, jaki ma każdy z nas. Ten specjalny. Niestety widział to jakiś facet. Może ważny może nie, nie znam się. Wiem jedynie że wchodził do sali.

- Siedź cicho i współpracuj - myślał że ma szansę na przeżycie.

Wszedłem razem z nim na sale. Za mną moi ochroniarze. Wykonałem szybki gest ręką a oni strzelili w mężczyznę. Zrobiło się zamieszanie. No i o to chodziło. Po chwili podbiegli do mnie Vincent, Will, Dylan I Hailie.

Gdzie jest Shane?

- Nic ci nie jest? - spytał się Dylan

- nie

- gdzie shane? - tym razem zapytała Hailie

Wszyscy poszli szukać mojego bliźniaka. Skorzystałem z okazji i poszedłem do domku przy parku. Nie to że shane mnie nie obchodzi, poprostu nic nie zmieni jedna osoba.

Wszedłem do wyznaczonego miejsca. Było ciemno. Ale nie za ciemno, było widać moją sylwetkę i osobę którą miałem zabić.

Tą osobą okazał się być ...

______________________________________

Ocenka >>>

Pytanka >>>

Pomysły  >>>

Polsat 🥰

363 słowa

(Bez) Nadziei ~ Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz