Po trzech godzinach z sali Dylana wyszli lekarze i poinformowali nas że operacja się udała. Wszyscy weszliśmy na salę rannego brata I czekaliśmy aż się wybudzi.
Obudził się po około 20 minutach
/skip time jak Dylan wyszedł ze szpitala bo nudne/
Planowałem właśnie większą akcję. Wesele. Nie moje oczywiście. Po tym obiecałem że już nigdy się nie zakocham...
Marcus już zna plan. Teraz tylko planuję szczegóły, a mój wspolnik, o ile mogę go tak nazywać, szykuje mi bronie I naboje.
Jutro jest wesele Wilson'ów. O 21 wejdę ja. Czemu 21? Po pierwsze nie pojadą jeszcze z dziećmi do domu a drugi powód... kiedyś może wyjaśnię.
Obudziłem się rano i szykowałem do zbrodni. Jak zwykle ogarnąłem się I zszedłem na dół zjeść śniadanie.
- Tony jedziesz wieczorem z Hailie do galerii - no chyba cie dupa boli will
- nigdzie nie idę, dzisiaj nie mogę
- odwołaj plany bo jedziesz z siostrą do galerii
- sam z nią jedź
- nikt inny nie może
- chyba nie usłyszałeś ale juz mam plany
- odwołaj
- sam sobie odwołaj
- nie mogę, mamy z Vincentem spotkania biznesowe, Shane ma randkę z Marge i nie wypada odwoływać a Dylan musi odpoczywać.
Prychnąłem
- czyli nie wiedząc co mam w planach każesz mi to odwołać? Super
- W takim razie co jest takiego ważnego żeby nie poprawić siostrze humoru.
Jebany głosik
Znowu tak bardzo chcę mu powiedzieć ale nie mogę
Kurwa zycie jest trudne
- nie twoja sprawa ale ważniejsze od waszych.
- to powiedz co to takiego. Jeżeli uznam ze jest to ważniejsze od naszych planów, hailie pojedzie z Sonnym ( [*] )
- Aha czyli każesz mi jechać jak równie dobrze może to zrobić jej ochroniarz?!
- po pierwsze nie podnoś na mnie głosu a po drugie czy nie uważasz że lepiej spędzać czas z rodziną?
- a co za różnica czy kupi jakieś sukienki ze mną, z Shane'm, z Sonnym, Moną czy kimś całkiem innym
- zostajesz dzisiaj w domu
- jestem dorosły i nie masz prawa
- mam a teraz spierdalaj do pokoju! - czy on coś brał?
- A bo co?!
chciał mnie uderzyć ale złapałem za jego nadgarstek i mocno go ścisnąłem.
- masz na jej punkcie jakąś chorą obsesję. Lecz sie - wyszeptałem i puściłem, po czym wziąłem kluczyki od motoru I pojechałem po broń. Miałem być później ale nie mam co robić.
Zapukałem do drzwi starej piekarni. Musieliśmy się przenieść na wszelki wypadek.
- Marcus otwórz to ja
Mlody chłopak Otworzył i mnie wpuścił.
- czemu jesteś tak szybko?
- mam ochotę coś rozjebać
Powiedziałem I usiadłem na kanapie
- rodzeństwo?
- brawo
- co tym razem?
- kazali mi jechać z tym kaszojadem (czyt. Halynka) do galerii żeby jej humor poprawić. I Miałem jechać ja tłumaczyłem że mam plany a najkochańszy na świecie willuś ma jakąś obsesję na jej punkcie. I jeszcze powiedział że nigdzie nie idę a jestem pełnoletni.
- Ale plany aktualne?
- Tak, oczywiście.
- mam już pistolety
Uśmiechnąłem się
- To bierz dwa I chodź
Spojrzał się na mnie pytajacym wzrokiem ale zrobił to o co go prosiłem. Albo kazałem. Co za różnica nie?
______________________________________
Ocenka >>>
Pytanka >>>
Pomysły >>>
Zawsze chętnie wykorzystam każdy Pomysł 💓
500 słów 🥲😙❤️
CZYTASZ
(Bez) Nadziei ~ Tony Monet
Teen FictionZ góry przepraszam wszystkich czytelnikow za cringe(sam opis mnie wykręca) A co, gdyby jeden z braci Monet byłby mordercą? Nie chodzi o mniejsze zbrodnie. Bardziej o więkrze wydarzenia, niewinnych często osób. Dlaczego postanowił wybrać tą drogę? C...