rozdział 3

745 24 17
                                    

...Shane

Pistolet wypadł mi z ręki.

Mój przestraszony brat, widząc charakterystyczną broń podwinął nogi i cofnął się na tyle ile mógł. Liny przywiązane do jego nadgarstków na dużo mu nie pozwalały.

Po chwili wyszedłem z domku i zadzwoniłem do rodzeństwa. Oczywiście musiałem zagrać by wyglądało to realistycznie. Odczekałem chwilę I wbiegłem do pomieszczenia, w którym znajdował się mój bliźniak. Udawałem przestraszonego.

- Shane!

Nie odezwał się bo nie mogł. Miał taśmę na ustach.

Zacząłem go odwiązywać. Nie musiałem długo czekać na towarzystwo braci i ich ochroniarzy.

Pistolet...

Znaleźli pistolet...

Wszyscy, oprócz mnie oczywiście byli w niezłym szoku.

Ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. A no tak, nie zabiłem własnego brata. Wyszedłem z budynku I odebrałem.

- Hm?

- Miałeś go zabić

- Nie zabije własnego brata, chyba cie coś boli. Oddam kasę

- plus 10%

- pięć

- siedem

- dobra

- na jutro

- niech będzie

I się rozłączyłem. Odwróciłem się I... znowu ktoś słyszał. Tym razem matka z dzieckiem.

- pójdziecie za mną

Szedłem pewnym krokiem do lasu. Gdy uznalem, że byłem w dobrym miejscu, wyciągnąłem pistolet I strzeliłem. Łącznie 22 razy ( nie wiem czy jest tyle naboi w pistoletach więc jak nie to mnie nie zjedzcie pls / autorka ) jedenaście na osobę. Wrzuciłem pistolet do rzeki, bo nie miałem rękawiczek i wróciłem na miejsce.

- Gdzie ty byłeś?!

- zluzuj dupe

- Martwiliśmy się! - omg Dylanek się martwi

- niepotrzebnie

- porozmawiamy w gabinecie - powiedział Vincent i już nikt się nie odezwał.

______________________________________

Ocenka >>>

Pytanka >>>

Pomysły >>>

Proszę o Pomysły bo już mi ich zaczyna brakować 🥲

Z góry wszystkim dziękuję 🥰

I sorki ze krótkie

253 słowa 😶‍🌫️

(Bez) Nadziei ~ Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz