rozdział 4

767 25 66
                                    

- Tony zapraszam do gabinetu - chyba nie muszę mówić kto się tym razem odezwał.

Bez słowa udałem się za nim.

- Nie możesz tak sobie znikać bez słowa. Martwiliśmy się

- Niepotrzebnie

- Teraz to już wiemy, ale wcześniej myśleliśmy nawet czy żyjesz.

- To tak nie myślcie, przeżyje. Uwierz mi. - jak ja bardzo chciałem mu powiedzieć a nie mogłem. Jakiś walony głos z tyłu głowy w takich chwilach każe mi powiedzieć jakieś sekrety.

- Jesteś Monet mamy wielu wrogów więc nie bądź tego taki pewny.

No ja nie mogę. Depresji zaraz dostanę.

( Wiem że nie żartuje się z takich chorób / autorka )

Przewróciłem tylko oczami i przytaknąłem.

Po wykładzie Vincenta poszedłem do pokoju I szykowałem kasę na jutro. Mogłem w to nie wchodzić. Co ja sobie myślałem nie znając danych ( Tonyś stalker / autorka ) ofiary!

Sto trzydzieści cztery tysiące. Tyle leżało na moim biurku. Nie stracę jakoś dużo, ale to nie było w tym momencie ważne, liczyło się że Shane żyje. Mógł zginąć z mojej winy. (Ale go nie zabiłeś 😘 /autorka)

Podzieliłem pieniądze na równe kupki i schowałem do czarnej torby, która aktualnie przebywała pod moim łóżkiem.

Wziąłem prysznic I przebrałem się w luźne spodenki do spania.

Rano obudziłem się i ogarnalem na spotkanie. Wziąłem szybko torbę z kasą i zszedłem na dół.

- po co ci ta torba?

- co w niej masz?

- głowę twojego rycerzyka - odpowiedziałem swojej siostrze

- Tony!

- No co

- nie strasz jej - a Will znowu broni swojej ,,malutkiej"

- nie zesraj się

- grzeczniej

wywróciłem tylko oczami, wsiadłem na motor I pojechałem pod umówione miejsce.

Podszedłem do mężczyzny i bez słowa dałem torbę z umówioną ilością pieniędzy.

- chce więcej - powiedział

Wyciągnąłem pistolet

- na pewno?

Też wyciagnal broń

- na pewno

- No dobra, sam chciałeś

Strzeliłem jedenaście razy.

Dostałem

Kurde

Dobra to tylko ręka

Schowałem pistolet, owinalem sobie bluzę wokół ramienia i pojechałem do domu. Strasznie bolało. Ale najważniejsze że wziąłem torbę z kasą.

Wszedłem do domu. No tak wszyscy są w domu.

- Tony co ci

- Nic

- krwawisz - nie, Dylanku zdaję ci się

- No i co

- co ci się stało

Jak jechałem zapłacić facetowi bo nie zabiłem bliźniaka to przy okazji go zabiłem ale mnie postrzelił braciszku.

- mówię że nic

Poszedłem do kuchni po apteczkę a ten z Hailie tylko mi się przyglądał.
Wyjąłem bandaż i odwiązałem przesiąkniętą już od krwi bluzę, rzucając ją na blat obok.

Przemyłem ranę i opatrzyłem.

- kto - Dylan juz wiedział że mnie postrzelili

- jak powiem to mi nie uwierzysz

- uwierzę

Przybliżyłem wargi do jego ucha i szepnąłem

- twoja stara ( inteligentnie i kreatywnie jak zawsze tonysiu / autorka )

Zacząłem się śmiać a ten mi przywalił. Oddałem i tak zaczęliśmy się bić. Nigdy nie pokazywałem że umiem jakoś dużo ale dzisiaj był wyjątek.

On rozwalił mi brew, ja rozwaliłem mu brew i wargę. On dał mi sierpowego, ja dałem mu sierpowego i w brzuch.

Biliśmy się jeszcze kilka minut ale ten szczur zawołał swojego ulubionego braciszka.

- Dylan! Tony! Przestańcie! - A bo co mi zrobisz Willuś

Nie zwracałem na niego uwagi, skorzystałem z przewagi i uderzałem go po twarzy. Cóż dostarczałem im tylko rozrywki siedząc na brzuchu Dylana. ( wiem jak to brzmi, macie mydło do naszych brudnych myśli 🧴🧽🧼🚿 / autorka )

Blondyn co jakiś czas mi oddawał ale z daleka było widać że mam wielką przewagę.

- Tony przestań! - krzyknął ten Żuk. ( czyt. Halyna )

W końcu przyszedł też Shane. Odciągnął mnie od Dylana z pomocą Willa. Dopiero teraz zwrócili uwagę na moją zakrwawioną bluzę i bandaż na ramieniu.

Moj brat bliźniak nadal trzymał mój nadgarstek, gdybym miał próbować się wyrwać.

- Tony co ci się stało? - zapytał Will wskazując na moją rękę

- chciałem się dowiedzieć ale się na mnie rzucił - skomentował Dylan

- nie prawda, ty zacząłeś

- Tony opowiedz co się stało - wtrącił  się ten komar zwany hailie

- No jak sobie spokojnie wchodziłem do domu i bandazowalem ranę to ten pasożyt ( czyt. Dylanek ) spytał się kto No i ja zażartowałem a on mnie uderzył to mu oddałem I się zaczęliśmy bić ale ten chrabąszcz-wskazałem na siostrę - Cię zawołała.

- sam jesteś chrabababączszcz (specjalnie tak napisane/autorka)

- nawet wymówić nie umiesz

- umiem chrababbbobąszcz

- kurwa - dodała

- nie przeklinaj

- a ty to możesz

- No tak

- a ja nie

- No tak, czego nie rozumiesz wszo

Zła poszła do pokoju.

- opowiesz jeszcze raz przy Vincencie - powiedział will I poszedł

______________________________________

Ocenka >>>

Pytanka >>>

Pomysły >>>

Dzisiaj dłuższy mi się udało 🎉

Błagam o Pomysły 🥲

720 słów 😘💓

(Bez) Nadziei ~ Tony MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz