Wysyłałaś mu pieniądze?!

5.2K 198 41
                                    

- O boże!

Krzywię się na pisk Hailie. Wróciłam właśnie z Dylanem z szpitala i od razu mnie zaatakowała. Teraz jesteśmy w kuchni, a przede mną stoi talerz z makaronem z szpinakiem (ta, już widzę siebie jedzącą go) i gorąca czekolada (to jedyna rzecz na, która mam jeszcze czasami apetyt).

- Jak to się stało?!

Po jej słowach czuję na sobie ciekawskie spojrzenia Willa i Dylana. To z nimi jesteśmy w kuchni. Reszty nie ma w domu.

- Wywaliłam się - mamroczę, przysuwając sobie kubek z czekoladą.

- Kiedy będziesz mogła zdjąć gips? - pyta Will.

- Od pięciu do siedmiu tygodni - szepczę. Naprawdę nie mam humoru. Za 8 tygodni miałam grać mój najważniejszy mecz, a teraz gówno. Mogę dalej biegać (mam w za miarze robić to codziennie) i może nawet zacznę robić jakieś ćwiczenia na nogi, ale i tak...

Koszykówka to jedna z normalniejszych rzeczy, która ostatnio mi wychodziła i na, którą miałam ochotę. Może nie byłam najlepsza, ale miałam to w dupie. Przecież grałam w zajebistej drużynie i do tego widziałam w sobie postępy.

Nawet nie mam ochoty na gorącą czekoladę.

- Hej, nie wszystko stracone! - pociesza mnie Hailie.

- Nie rozumiesz. - Odsuwam kubek z czekoladą i przecieram ręką twarz. - Za osiem tygodni gramy mecz. Ważny mecz. To wstęp do mistrzostw stanów.

Na moje słowa pojawia się cisza.

- Nie mówiłaś - odpowiada chyba zszokowana Hailie.

- Po co miałam mówić? - Wzruszam ramionami. - Ledwo zostaję w drużynie, bo jestem jedną z najsłabszych, a teraz... będę sporo do tyłu. Nie mam szans zagrać, będę miała w ogóle szczęścia jak wezmą mnie jako rezerwową.

- Będziesz trenować na siłowni.

Odwracam się na głos za moimi plecami. Stoi tam Vincent z... moim kierowcą?

Co on tutaj robi?

- Co? - pytam w szoku.

- Hailie pytała się mnie czy będzie mogła ćwiczyć samoobronę. Postanowiłem, że to dobry pomysł i, że będą ćwiczyć z nią Will i Dylan. Ale wiem, że ty nie masz z nimi najlepszych relacji, a do tego Zack będzie mógł lepiej sprecyzować ćwiczenia do twojej niesprawnej ręki.

Chwila co?

Zack to mój... kierowca?

Tak szczerze nawet nie wiem jak ma na imię. Wiem, że ma obsesję na Zappelin, ale, że... ma na imię Zack to nie.

Cholera! Wiedziałam, że jest jakimś tyranem wojennym.

- Będę ćwiczyć samoobronę? - pyta ucieszona Hailie.

- Sama mnie prosiłaś. - Vincent podnosi lekko brew.

- Tak, ale byłam pewna, że się nie zgo...

- Chwila! - przerywam gwałtownie Hailie. - Będę ćwiczyć samoobronę? - powtarzam pytanie po Hailie.

- Uznałem to za dobry pomysł.

- Nie chcę! - odpowiadam od razu. - Bez obrazy - zwracam się do Zacka. - Ale to Hailie została zaatakowana. Po co ja mam się uczyć walczyć?

Sama nie wiem czemu do końca nie chcę.

Chyba nie chcę przywiązywać się do tego domu. Nie chcę zacząć nazywać go moim domem. Zawsze żyłam z myślą, że nie mam domu. Że w moim mieszkaniu, czeka na mnie pijany ojciec. Że mama nigdy naprawdę mnie nie chciała i sama porzuciła mnie do ojca.

Nigdy nie miałam prawdziwej rodziny i prawdziwego domu, a bracia Monet... na razie dawali mi najwięcej. Już nie mówiąc o statusie życia i pieniądzach. Will co jakieś tydzień pytał mnie czy czegoś potrzebuję i próbował rozkręcić rozmowę. Bliźniaki chcieli robić ze mną maratony filmowe, a Vincent rozmawiał regularnie z moją wychowawczynią.

Nigdy, nikt nie poświęcił mi tyle uwagi.

- Też jesteś narażona na niebezpieczeństwo. Musisz ćwiczyć, to nie było pytanie - mówi Vincent.

- Ale... nawet nikt nie wie, że jestem waszą siostrą. Nikomu o tym nie mówię... - To nie do końca prawda. Peeta wie. - A nie mamy tego samego nazwiska.

- Ale za rok idziesz do liceum. Będziesz to ukrywać?

- No nie, ale...

- A tak poza tym na pewno nikt nie wie? Mamy wrogów naprawdę wszędzie. Zawsze będziesz narażona na niebezpieczeństwo, tak samo jak Hailie.

- Zawsze możesz mnie odesłać do Anglii - mamroczę.

Po moich słowach atmosfera jakby gęstnieje.

- Do Anglii? Gdzie? - pyta Vincent. - Bo nie przypominam sobie, że miałaś tam gdzie iść.

- No mm... nie wiem... do mojego taty na przykład?

Po moich słowach nastaje niezręczna cisza. Rzadko poruszamy ten temat, w sumie to nigdy. Jakoś nikt nie wspomina, że tak naprawdę nie jestem ich siostrą.

- Masz na myśli człowieka, który się nad tobą znęcał? - Vincent robi krok w moją stronę. - Naprawdę chcesz tam wrócić, Charlotte?

Nie odpowiadam. Jestem trochę zdzwiona. To miał być zwykły żart.

- Naprawdę tego chcesz? - Vincent powtarza pytanie i robi kilka kroków moją stronę. Teraz pierwszy raz wydaję mi się taki groźny, jak opisuje go Hailie. - Widziałem twoje dawne mieszkanie. Widziałem twojego ojca. Wiem, że ktoś regularnie wysyła mu po sto dolarów miesięcznie i wiem, że został zmuszony do spłacenia długów. I spłacił je bez spóźnienia.

Po jego słowa mam wrażenie, że czas się zatrzymał. Słyszę bicie mojego serca.

- Wysyłałaś mu pieniądze?! - oburza się Hailie.

- J-ja...

- Charlotte! Zwariowałaś?! - krzyczy Hailie. - Nie no głupie pytanie! Oczywiście, że zwariowałaś!

Zamykam oczy na jej wrzaski.

- Co ci weszło do tego łba?! - ciągnie dalej. - Szantażował cię?

- Co? Nie!

- To czemu mu wysyłałaś pieniądze?!

- Bo to mój tata!

Po moich słowach nikt się nie odzywa. 

- Bo to mój tata - powtarzam już spokojniej. Wstaję z krzesła. - I wiem, że sobie sam nie da rady, więc musiałam mu pomóc. Tak powinna robić rodzina, wiesz? - śmieje się sztucznie. - Wiem, że ciebie mamusia tego nie nauczyła, ale tak robi rodzina. Pomaga sobie.

- Przepraszałam cię!

- I jestem ci za to wdzięczna! - Poprawiam agresywnie włosy. - Ale nie mów mi co powinnam robić i jaka nie być, bo sama nie masz pojęcia o tych rzeczach.

- Za to wiem, że nie wysyła cię ojcu, który ma zakaz zbliżania się do ciebie pieniądze!

- Nie przetrwałby beze mnie!

- I bardzo dobrze!

- No właśnie nie! - warczę i łapie się za głowę. - Hailie po prostu nie zrozumiesz.

- To wytłumacz mi!

- To moja jedyna rodzina! - krzyczę łamiącym się głosem. - Ty masz ich. - Macham ręką na Dylana, Willa i Vincenta. - Ale ja nie mam nikogo, rozumiesz? Ty masz ich, a oni mają siebie nawzajem i ciebie. Z mamą i babcią było to samo. Tata... tata jest moją jedyną rodziną. Jedyną osobą, która mnie potrzebuje. On nie ma nikogo, tak samo jak ja.

Po moich słowach nikt już się nie odzywa.

- Jeśli tak chcesz, będę się uczyć tej samoobrony. - Patrzę na Vincenta i go mijam, chcąc wyjść z kuchni.

Wychodzę. 

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz