Niezły paradoks, prawda?

4.6K 187 194
                                    

Pierdolona angielska pogoda.

Smugi deszczu spadają na moją twarz i moczą moje ubrania. Moje włosy już dawno zaczęły się kręcić od nadmiaru wody, a jedyną w miarę suchą rzeczą, którą posiadam jest telefon.

Zostałam zmuszona schować do go biustonosza, żeby się nie przemoczył.

Niestety mój stary telefon nie jest wodoodporny, a tego z Ameryki nawet nie ruszam. Nie mam ochoty, żeby Vincent wiedział, że o trzeciej w nocy szlajam się na mieście.

Nie do końca mój mózg jasno pracuję. Tak szczerze powiedziawszy nie jestem nawet pewna, która jest godzina. Ale kto by się tym przejmował? Kto by się przejmował czymkolwiek po niezłej działce fentanylu? 

Liverpool* jest moim nowym odkrytym skarbem. Nie jest to zbyt ładne miasto. Morze Celtyckie nie ma się czym pochwalić, a tym bardziej w otoczeniu brzydkich bloków i zaśmiecanego miasta. Ale lubię to miejsce w nocy. Lubię patrzeć na fale obijające się o mosty. Lubię śmiać się z naćpanymi nastolatkami, którzy nawet nie znają mojego imienia, a ja ich. Ale po co komu znajomość imienia, żeby spędzić noc razem imprezując? 

Do tego mam tylko półtorej godziny pociągiem do Liverpoolu. Czasami kupuję bilet, a czasami chowam się w toalecie, żeby kanar mnie nie znalazł.

Wyjazd do Wielkiej Brytanii nie zawiódł mnie w jednej rzeczy - wolności. Znowu czuję te odurzające i uzależniające uczucie nieumiarkowanej swobody. Mogę robić co chcę i kiedy chcę. 

Niestety mój wyjazd zaskoczył mnie negatywnie w kilku innych sprawach.

Harry się zmienił. Już w wakacje był jakiś poważniejszy, ale teraz przeszedł samego siebie. Nie kradnie już z nami i w ogóle nie podobają mu się już nasze akcje. Pokłócił się z resztą grupy próbując im wmówić, że nie muszą utrzymywać się z kradzieży i mogą znaleźć inny sposób na przeżycie.

Szczerze mówiąc "nowy" Harry zaczął mnie strasznie irytować. Zawsze się delikatnie od nas różnił. W końcu wychował się w knajpie. Może nie miał pieniędzy na najnowszy telefon, komputer i fajne ciuszki, ale zawsze miał nieskończoną ilość jedzenia i pieniądze na podręczniki szkolne. Nie posmakował biedy w taki sposób, jak my. Nie znał bólu ściskającego się brzuchu z głodu, bolącej głowy od smrodu alkoholu, a tym bardziej siniaków i szram od kabla lub skórzanego paska.

Ale teraz uważa, że wszystko co robiliśmy to były błędy młodości. Kradzież jest zła, używki w młodym wieku i wagary. Bla, bla, bla.

Myślałam, że Harry nas rozumie. Był moim najlepszym przyjacielem. Był moim bratem. Nie takim, jak irytujący Dylan czy wciskający nos w nie swoje sprawy Vincent. Był prawdziwym bratem. Taki, który dawał mi przeciwbólowe tabletki, odkażał moje rany na plecach i  uspokajająco głaskał mnie po głowie, kiedy płakałam z złości.

Ale Harry to jednak tylko człowiek. Człowiek, który nie przeżył tego, co my. Jest dla mnie kolejnym dowodem, że ludzie nie zrozumieją nas. Nie zrozumieją dzieciaków z obskurnych domów i rodziców pijaków. Będą nas po prostu uważać za patologie. Istoty, które psują ich idealny świat. Kolejne liczby do statystyk narkomanów i żyjących za zasiłki rodzin. 

To mnie utwierdziło w kilku rzeczach.

Kocham Anglię. Kocham wolność i kocham życie tutaj. Ale nie mogę tutaj zostać. Nie mogę zostać kolejną osobą na którą ludzie patrzą z obrzydzeniem na ulicy. 

Muszę zostać w Pensylwanii z wkurwiającymi Monetami. Muszę się bardziej starać. Nie będę słaba. Nie będzie kolejnych głupich wymówek, że nie mogę być najlepsza. Że niby daję z siebie "wszystko". 

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz