Spoglądam na moje palce, które są całe w krwi.
Już się uspokoiłam i teraz jedynie siedzę na kafelkach. Nie mam siły podnieść głowy, ani zobaczyć jaka jest godzina. Ile minęło czasu?
Nie mam pojęcia.
Czasami przyciągam palcami, po moim udach. Są takie brzydkie. Całe w krzywych i niestarannych bliznach albo w poparzeniach.
Nigdy nie zrobiłam tego, aż tak mocno. Zawsze to było... delikatniej. Dużo delikatniej.
Trochę myślałam nad tym wszystkim i zdałam sobie sprawę, że nie miałam do końca racji.
Nie jestem tylko dobra w "niszczeniu siebie", prawda? Umiem rysować i to naprawdę nieźle. Umiem robić fajne kółeczka z dymu papierosowego, umiem dobrze grać w koszykówke, umiem kraść, jestem dobrym kieszonkowcem, wiem jak łamać kłódki i przeczytałam 117 książek w moim życiu.
Ale czuję się jak gówno. Nie wiem, jak znajdę siłe, żeby wstać. Na razie wydaję mi się, że ledwo starcza mi siły na oddychanie.
Ale wiem, że wstanę. Może dopiero za 30 minut, może za dwie godziny, może jutro rano, ale wstanę.
Bo zawsze wstawałam.
***
Kiedy budzi mnie mój dzwonek, czuję się nierealnie.
Przespałam chyba z dwie godziny. Pół nocy przesiedziałam na kafelkach, później godzinny wrzący prysznic, a później zaczęłam rysować jakiś dziwny rysunek.
To wychudzona dziewczynka. Jej twarz jest niewyraźna, jakby zamazana. Rysunek jest czarny i jedyne co ma inny kolor to krew.
Jest ona wszędzie.
Kiedy spoglądam na ten rysunek to się wzdrygam.
Szybko zamykam szkicownik i wkładam go do plecaka szkolnego. Tak w ogóle to pierwszy rysunek w nim, bo tamten się skończył.
Genialny początek.
Wychodząc z pokoju modlę się, żeby nikogo nie spotkać po drodze. Nie mam siły z nikim rozmawiać, ewentualnie może Peeta albo Hailie... ale reszta... nie.
Ale kolejny raz się przekonałam, że albo Bóg nie istnieje albo ma w dupie moje prośby.
- Charlotte! - krzyczy kobiecy głos.
Ale to nie Hailie, tylko Eugenie. W sumie ją lubię, chociaż rzadko ją widuję. Ale za każdym razem, kiedy ją spotykam to wpycha mi jedzenie.
Cofam się kilka kroków i zaglądam do kuchni. Siedzi tam cała trójca i Hailie, no i przy kuchence stoi Eugenie.
Hailie grzebie w jakimś jogurcie, a chłopcy zajadają jajecznicę. Na jej sam zapach, walczę z odruchem wymiotnym.
- Jajecznicy? - pyta mnie wesoło Eugenie.
Marszczę brwi i kręcę głową przecząco, chcę już się tłumaczyć, ale ratuje mnie w tym Hailie:
- Chaz nie lubi smażonych jajek.
W sumie to racja. Nie wiem co ze mną nie tak (przecież każdy lubi jajecznicę czy jajko sadzone), ale mi smakuje jedynie gotowane lub w koszulce.
Kiwam twierdząco głową i wycofuję się z kuchni.
- A to może kanapki? Czy będziesz niejadkiem, jak Hailie? - pyta Eugenie i posyła jogurtowi mojej siostry mordercze spojrzenie.
- Zjem w szkole. - Wysyłam Eugenie lekki uśmiech i szybko wychodzę z kuchni. Do drzwi wyjściowych prawie biegnę.
Oddycham z ulgą, kiedy wychodzę i mogę nabrać świeżego powietrza. Naprawdę myślałam, że się porzygam od tego zapachu.
***
- Drugim prezydentem Stanów Zjednoczonych był John Ada...
Odcinam się od lekcji i wkładam drugą słuchawkę do ucha. Najczęściej mam jedną, ale dzisiaj już naprawdę nie dam rady. Ciągle mam w głowie zapach tej cholernej jajecznicy i... mojego ojca.
Jakby nie zapach jego, tylko wygląd.
Jak mam, do cholery, załatwić 700 dolarów w takim krótkim czasie?
Zastanawiałam się nad ukradnięciem czegoś Monetom, ale to jest bardzo niebieczny pomysł. Wszędzie są kamery (jak Hailie się skradła za kanapę w tajemniczym korytarzu), a tak poza tym co mam ukraść? Nie wiem gdzie trzymają kasę, telewizora przecież nie zabiorę, a jakieś rzeźby czy obrazy są za charakterystyczne.
Mogę zrobić napad na jakiś sklep, ale będzie to o wiele trudniejsze niż w moim dawnym mieście w Anglii. Po pierwsze nie znam tak dobrze terenu, nie mam zaufanych znajomych i te miasteczko jest jeszcze mniejsze. A tak poza tym nie jestem mistrzem w tym. Owszem, pomagałam w rabunku jednego z sklepików, ale była to bardziej budka... i tylko pomagałam. Nie mam pojęcia gdzie tutaj są kamery i tak dalej. A z doświadczenia wiem, że dokładne poznanie terenu zajmuje lata.
Przeklinam w myślach. Co robić?
Mój stary telefon, na pewno nie jest warty 700 dolarów, a nowy ma przecież tego GPS założonego przez Vincenta. Nie mam komputera ani laptopa. Słuchawki nie są warte nawet stówki.
Co. Mam. Zrobić?
Nie poproszę pomoc o Hailie, bo ona nienawidzi mojego ojca. Jak się dowie, że mam z nim kontakt to pewnie zrobi aferę i jeszcze bracia się o tym dowiedzą.
Peeta co może zrobić? Przecież nie pożyczy mi 700 dolarów, a nawet jeśli to... nie będę go o to prosić. Nie.
To mój tata. To on mnie potrzebuje, więc ja mu pomogę.
Chwila...
Boże jaka ze mnie idiotka! Pieniądze babci!
Babcia oszczędzała zawsze dla nas na prezenty. Miała kopertę schowaną w szafce. Prezenty były praktycznie, ale drogie... na przykład rower dla Hailie czy mikrofalówka. Mam na myśli, coś co i tak trzeba było kupić.
Było tam 800 funtów. Wiem, bo kiedyś przyłapałam babcie na zaglądaniu tam i od tamtej pory razem zastanawialiśmy się nad prezentem razem, więc byłam na bieżąco z kwotą.
Przed wyjazdem do USA... po prostu wzięłam te kopertę.
Nie chciałam je wydawać na... coś takiego. Babcia w życiu by nie chciała, żebym miała z tym coś wspólnego. Byłaby wściekła. Nienawidziła mojego ojca, chyba najbardziej z ich trójki.
Może dlatego, że jedyna była zaskoczona, kiedy zobaczyła mnie w komisaracie całą w siniakach.
Ale... nie mogłam zostawić mojego taty. Po prostu nie mogłam. Oddam tę kwote do tej koperty. To będzie coś w stylu... pożyczki.
Znam Micheala. On po prostu zabije tatę. Po prostu zabije. Mój tata trafi do kolejnej tabelki z ilością zmarłych pijaków.
Nie mogłam na to pozwolić.
Bo tata może mnie bił. Może mnie prawie zabił... ale kiedyś był miły. Mama mu go oddała i on się zgodził. Mama mnie nie chciała, ale on chciał. I był nawet miły przez te kilka pierwszych lat, kiedy jeszcze nie pił. Może trochę agresywny... ale po każdym napadzie złości mnie opatrywał i nazywał swoim słoneczkiem.
I nigdy mnie nie wyrzucił z domu. Dawał mi te głupie schronienie nad głową. A bił na poważnie, tylko jak był pijany.
Nie mogę go zostawić.
I nie chcę go zostawić.
Bo jest jedyną osobą, która... która mnie potrzebuję. Hailie ma braci, a ja... nie mam nikogo.
Nikomu nie jestem potrzebna. Hailie da sobie doskonale rade beze mnie, ale tata... on... jedyny mnie chcę.
On jedyny mnie potrzebuje.
Nie zawiodę go.
![](https://img.wattpad.com/cover/342163620-288-k571669.jpg)
CZYTASZ
Gorsza siostra - Rodzina Monet
FanfictionBycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do braci Monet? UWAGA! KSIĄŻKA MOŻE NAMAWIAĆ DO ZŁYCH RZECZY I PORUSZA WIELE PROBLEMÓW PSYCHICZNYCH! a ta...