Nawet Tony cię lubi.

4.9K 184 58
                                    

- Badania krwi będą za kilka dni. Na razie wszystko jest dobre, jedynie twoja waga mnie martwi, ale uprawiasz jakiś sport, prawda? Masz dużo tkanki mięśniowej.

Głos doktorki odbija się w mojej głowie. Charlotte nie zepsuj tego.

- Ta - mruczę

Lekarka na to kiwa drogą i zapisuję na kartce. 

Jesteśmy właśnie z Vincentem u lekarza. Miałam robione chyba każde możliwe badanie.

Widzę na sobie krótkie spojrzenie Vincenta, ale ja go nie odwzajemniam. Nikt nic nie może się dowiedzieć.

***

- Nie trzymam urazy - oznajmia niespodziewanie Vincent.

- Co? - pytam i odrywam się od telefonu, żeby na niego spojrzeć. Jedziemy właśnie autem do rezydencji.

- Na to, że paliłaś używki. Mam nadzieję, że rozumiesz dlaczego musiałem cię ukarać.

Nie odpowiadam. Co on chcę mi tym przekazać? 

- Chcesz mi o czymś powiedzieć? - pyta.

Marszczę brwi. Czy chcę mu o czymś powiedzieć? Nie sądzę, chociaż... może jak mu o czymś powiem to się odpieprzy. Taki trik psychologiczny.

- Umm... ten chłopiec z, którym paliłam to nie mój chłopak - mówię cicho.

- Och, tak? - Vincent na chwilę odrywa wzrok od drogi, żeby na mnie spojrzeć. Jego ton jest trochę... drwiący.

- Na serio! - bronię się. - To mój... przyjaciel. Podszedł do mnie w pierwszym dniu szkoły, bo pod pyskowałam nauczycielce, której bardzo nie lubił i jakoś zaczęliśmy się dogadywać.

- Pod pyskowałaś nauczycielce?

- No, głupia jest trochę i kazała mi iść na środek się przestawić.

- Nie powinnaś obrażać nauczy...

- Ta, wiem - przerywam mu.

Po moich słowach znowu nadchodzi cisza i już nikt się nie odzywa.

Ale mam wrażenie, że Vincent ma lekki uśmiech na twarzy.

***

- Będzie bal! - krzyczy mi na przywitanie Hailie.

Wzdrygam się. Przyszłam właśnie na wspólną kolację (zmusili mnie). Nikt do mnie nie przychodził przez cały dzień i miałam nadzieję, że tak zostanie, ale zawiodłam się.

- Jaki bal? - Podnoszę brwi i siadam na krześle. Zapachy jedzenia stają się coraz bardziej intensywne.

- Charytatywny! Ty też idzie...

- Co? - przerywam jej zaskoczona i śmieję się. - No chyba zwariowałaś.

- No proszę! - Hailie się do mnie przybliża. - Proszę, proszę, proszę, proszę, pro...

Przytykam Hailie ręką buzie, a ona sapie zaskoczona i mruży oczy.

- Zamknij się - szepczę i słodko się uśmiecham.

Ona w odpowiedzi grzyzię mnie w rękę.

Odrywam od niej ją i kopię ją w nogę, na co ona syczy, ale się nie poddaję i chwyta szklankę z wodą. Ja już wiem co się stanie, więc w ostatniej chwili chwytam mój pusty talerz i się nim ochraniam. Większość wody leci na niego, ale później wszystko kapie na moje spodnie.

- Hailie! - krzyczy zaskoczony Will.

Shane chichocze na nasze wygłupy, Tony odchyla się na krześle i wygląda jakby świetnie się bawił, a Vincent ma kamienną twarz, ale wydaję mi się, że jest lekko rozbawiony i zażenowany jednocześnie.

- No ona zaczęła! - broni się Hailie.

- Wrzeszczałaś mi do ucha, idio...

- Charlotte - przerywa mi Vincent.

Przewracam oczami, ale odwracam się na krześle od Hailie i nakładam trochę jedzenia. Nie jest to dużo, ale wiem, że się po prostu zrzygam jak zjem więcej. A nie chcę, żeby ktoś zaczął coś podejrzewać. Poza tym muszę zacząć więcej jeść. Nie mogę już więcej chudnąć.

Taaa... kogo ja okłamuję?

Ja już kończę swoje jedzenie. Wpycham już sobie ostatni kawałek mięsa, ale Hailie znowu ponawia prośby:

- Musisz iść!

- Nie idę, Hailie.

- Dlaczego?

- Wyobrażasz sobie mnie na balu? - Podnoszę brwi. - Mnie?

- Tak.

- Ależ ty jesteś irytująca...

- Boję się iść sama!

- Idziesz z Willem i nie wrzeszcz tak.

- Ale Will to coś innego...

Will na te słowa spogląda w naszą stronę:

- Mam się czuć obrażony, malutka?

- Nie... - Rumieni się Hailie. - Po prostu... Chaz no proszę!

- Spadaj.

- Myślałam nad zrobieniem zajęć plastycznych dla biednych dzieci i mogłabyś je prowadzić...

- No chyba zwariowałaś. - Podnoszę brew i patrzę na nią krytycznie. - Jeszcze mam iść na bal i do tego jakieś zajęcia prowadzić?

- Chaz... myślałam, że to dobry pomysł. - Hailie drapie się po głowie. - Wiesz... ty sama byłaś jedną z nich, więc z pewnością będziesz ich rozumieć. Do tego jesteś młoda, a dzieci przecież nie lubią staruchów i... masz w sobie taką aure.

- Aure? - pytam zdezorientowana.

- No... ciebie nie da się nie lubić... - Hailie rozgląda się po braciach, jakby szukała u nich pomocy, ale po chwili wzdycha. - Nawet Tony cię lubi.

Podnoszę teraz obydwie brwi i zaczynam się gapić na Tony'ego, a on za to posyła zdziwione spojrzenie Hailie.

- No przecież to widać na pierwszy rzut oka! Nawet go podsłuchałam, jak gadał z Shane i mówił, że chcę zobaczyć te twoje bazgroły!

- Bazgroły? - powtarzam niezadowolona.

- Wzbudziłaś w Tony'm zainteresowanie! To u niego największa możliwa pochwała.

- Pod słuchiwałaś nas? - przerywa nam Shane.

- No gadacie zawsze na balkonie... - Hailie wzrusza ramionami. - Nie trudne jest was podsłuchać. Masz pokój obok mnie - mówi Hailie do Shane.

Bliźniacy sobie wysyłają spojrzenie. Pewnie się zastanawiają czy Hailie słyszała ich wszystkie rozmowy i przypominają sobie jakie przypałowe rzeczy tam powiedzieli.

- Sam bym chętnie zobaczył twoje rysunki - odzywa się Will.

Spoglądam na niego niedowierzająco. No chyba może zapomnieć.

- W sumie też bym zobaczył. - Shane wzrusza ramionami i na mnie zerka.

- Chaz, a mogę im pokazać te rysunki ich jako zwie...

- Cicho! - Walę Hailie z łokcia.

Na jej twarzy pojawia się grymas, ale szybko zmienia się on w chytry uśmieszek...

O nie.

- Jak nie pójdziesz ze mną na bal to im pokażę twoje ry...

- Weź! Tak nie wolno! - krzyczę oburzona.

- No jeśli nie chcesz, to już idę po ry...

- Dobra pójdę z tobą! - warczę zdenerwowana.

Hailie chichocze na moje słowa.

Eh... czasami jej nienawidzę.



Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz