Masz problemy z odżywianiem się, Charlotte?

4.5K 167 63
                                    

Czasami się zastanawiam się kiedy będę mogła nazywać się ćpunką.

No bo nawet nie wzięłam nigdy nic twardego, więc chyba nie. Ale z drugiej strony od ponad trzech miesięcy prawie każdej nocy coś biorę. 

Ale czy trzy miesiące to długo?

Nie wiem nawet dlaczego się nad tym zastanawiam, ale ostatnio coraz częściej rozmyślam zamiast się bawić w nocy. Wcześniej wydawało mi się, że chcę się ciągle bawić, ciągle rozmawiać i być z ludźmi.

Teraz od jakiś dwóch tygodni lubię sobie wziąć coś na rozluźnienie i pospacerować sobie w blasku księżyca. Oczywiście nie zawsze i dalej jest to rzadkość, ale kilka razy się zdarzyło.

Oglądam naturę, która wydaję się w ogóle inna niż w dzień. Która wydaję się o wiele inna na fazie.

Zdarza mi się nawet siadać gdzieś na zimnej trawie i zacząć rysować. Ostatnio jakiś pomnik, który pewnie wygląda inaczej jak nie jestem na kwasie. Rysuje jak kolory się od niego mienią i jak wygląda na groźny.

Chociaż to zwykła kaczka. 

Rysuję kolorową trawę, chmury układające się w zwierzęta i spokojne rzeczki.

Nigdy nie lubiłam rysować natury ani to co widzę przed sobą. Wydawało mi się to nudne. 

Byłam zwykłym dzieckiem, który lubi sobie co jakiś czas pomalować, ale kiedy w czasie ostatnich miesiącach jak jeszcze tata pracował, kupił mi na urodziny zestaw 100 kredek.

Brałam kartkę A3, żeby rysowałam wielką tęcze. Żeby każdy kolor się na niej zmieścił i zaczęłam sobie myśleć, że fajnie by było jakby taka tęcza mogła naprawdę istnieć. 

Więc zaczęłam na kartkę przenosić moje najróżniejsze fantazję - ja z spokojnym tatą i mamą, wielkie skarby, mnie jako księżniczka i takie różne.

Szybko okazało się, że jestem w tym niezła. Poradniki do rysowania to była jedyna rzecz, którą tata pozwalał mi oglądać na jego starym telefonie. Tylko pół godziny codziennie, ale jednak.

To były takie filmiki dla dzieci, ale trwało to i tak tylko kilka miesięcy.

Później tata miał wypadek i bałam się do niego odezwać, bo groziło to siniakami.

Ale się nie poddałam - sprzedałam mój podświetlany globus, żeby kupić porządne ołówki i poradniki do rysowania.

Były to prawdziwe poradniki, gdzie pokazywali podstawy. Nie miałam dużo do roboty w nocy, bo jeszcze nie wychodziłam z Harry'm, a wtedy bałam się spać obok głośnego telewizora i pijanego ojca, więc się uczyłam. Tak samo też zaczęłam czytać i w sumie... nie trzymałam książki od jakiegoś pół roku, bo nie mam na to czasu, ale kiedyś naprawdę to lubiłam.

Ale wracając - nigdy nie lubiłam rysować rzeczywistości z wyjątkiem ludzi. Bo oni zawsze wydawali mi się... intrygujący.

A teraz nawet rysuję czasami siebie. Nie w takiej zwykłej postaci, tylko jako jakiś cień albo z daleka i nikt by mnie nawet nie rozpoznał. Ale... teraz sama sobie wydaję się frapująca*. No bo polepszam w sporcie, chociaż powinnam być coraz gorsza. To, że jeszcze nikt nie odkrył mojego codziennego wymykania się z rezydencji i w ogóle tego, że jestem narkomanką.

Przecież po ilościach, które teraz biorę to wszystkie objawy mijają po jakiś 12 godzinach. Tak w sumie codziennie jeszcze do co najmniej 11, a czasami 15 jestem jeszcze naćpana.

Ciekawe czy jakbym zaczęła ćpać prawdziwe narkotyki. Heroinę, amfetaminę czy coś tam jeszcze to ktoś by zauważył.

Ale czy bym nie usiadła na barierce i czekała na mocniejszy wiatr, gdybym to zrobiła? Przecież już jestem słaba. Wątpię, żebym przetrwała coś takiego.

Gorsza siostra - Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz