Rozdział 16

3 2 0
                                    

Siedziałam na ziemi i patrzyłam jak byli coraz bliżej. Uśmiech im nie chodził z twarzy
- To będzie bułka z masłem - zaśmiał się cicho szatyn. Wszystko potoczyło się bardzo szybko... Wykorzystując przewagę, zaatakowali  Zack'a równocześnie. Brunet stał nic sobie nie robiąc z tego. Kiedy byli blisko, pisnęłam i zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć tego, co z nim zrobią. Czekałam na najgorsze. Otworzyłam oczy słysząc ciszę. Szczęka opada nie prawie do samej ziemi widząc, że leżą kilka metrów dalej odrzuceni jakby odbili się od trampoliny
- Chyba mamy ich z głowy - odwrócił się do mnie - Nic ci nie jest?
Pokręciłam głową
- To dobrze - odetchnął z wyraźną ulgą
Spojrzałam na nich. Ten, który chciał mnie pocałować zdążył się pozbierać z gleby i cicho zaczął podchodzić. W oczach na nowo zagościł strach. Nim zdążyłam krzyknąć by uważał, brunet z prędkością błyskawicy odwrócił się i złapał go za poły bluzy. W oczach oprawcy pojawił się strach

- Kim ty jesteś...? - sądząc po drżącym głosie oczy mi lekko zalśniły na żółto
- Twoim najgorszym koszmarem - wydobyłem z siebie najbardziej przerażający i zimny głos na jaki było mnie stać
- Posłuchaj mnie bo powiem tylko raz... jeśli kiedykolwiek zobaczę, że znowu ją nachodzicie czy inną dziewczynę to połamie ci wszystkie kości. Zrozumiano?
Kiwnął głową
- Pytam czy zrozumiano?!
- Tak... zrozumiano...
Odwróciłem go plecami do siebie i dałem jego rękę między łopatki. Zawył z bólu
- A teraz zmiatajcie stąd! - pchnąłem go do przodu. Uciekali tak szybko, że się za nimi aż kurzyło
Przymknąłem oczy i wziąłem kilka głębokich wdechów dla uspokojenia. Kiedy całe ciśnienia ze mnie zeszło, otworzyłem oczy i obejrzałem się na Ashley. Siedziała skulona przy pniu, dygotała, zapewne z przerażenia, i patrzyła w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu byli ci goście
- Hej już jest dobrze nie musisz się bać. Nie skrzywdzą cię już - kucnąłem przed nią
- Oni chcieli...
- Już ich nie ma. Spójrz na mnie - złapałem delikatnie podróbek blondynki i skierowałem na siebie jej wzrok - Już cię nikt nie skrzywdzi
Oczy jej się zeszkliły i kilka łez popłynęło w dół. Rozpłakała się bardziej
- Gdyby nie ty....
To co zrobiła chwilę później zszokowało mnie tak bardzo, że nie wiedziałem jak mam zareagować... Mocno mnie przytuliła... Kiedy zadrżała, wybudziłem się z transu. Odzwajemnilem gest. Pozwoliłem zielonookiej wypłakać się jej
Odsunęła się
- Już jesteś bezpieczna... Nie prędko tu wrócą - mrugnąłem okiem próbując ją  jakoś uspokoić
- Dziękuję... - wytarła resztki łez
- Nie musisz dziękować. Zrobiłem to, co trzeba - uśmiechnąłem się
- Mimo to dziękuję... - wstała. Poszedłem w jej ślady
- Chodź. Odprowadze cię
Wziąłem od niej torbę i ruszyłem przed siebie

Ehhh. Cały dzień pisania... Masakra... Muszę się wziąć do roboty by dawać regularnie po 2-3 rozdziały dziennie. Wiem, że nie muszę tego robić, ale chce. Idę pisać kolejny póki mam siły, ochotę i wenę

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz