Rozdział 30

3 1 0
                                    

Całą noc nie mogłem spać tylko myślałem jak przetrwam piątkową noc tak daleko od domu. Wszystkie pełnie, jakie były spędzałem w domu, a raczej lasach gdzieś blisko. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła druga piętnaście. Westchnąłem. Odrzuciłem kołdrę i wstałem, a następnie najciszej jak umiałem wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół po buty i wróciłem do pokoju. Tam ubrałem je, ubrałem bluzę i wyszedłem z domu przez okno. Swoje kroki skierowałem do lasu. Wciągnąłem do płuc nocne powietrze. Noc była moją ulubioną porą. Kocham tą ciszę jaka panuje nocą. Gdybym mógł to bym chciał by noc była cały czas. Wszedłem w las. Najpierw ruszyłem powoli. Potem spacer przeszedł w bieg. Nawet nie wiem kiedy nogi poniosły mnie w kierunku domu Ashley. Zatrzymałem się i spojrzałem w stronę jej domu. Panowała głucha cisza i ciemność. Nic dziwnego... było późno. Wspiąłem się na drzewo i idąc drogą dedukcji, spojrzałem w okno sypialni blondynki. Mimo ciemności ponującej w środku dobrze ją widziałem. Spała głęboko oddychając miarowo. Nie wiem czemu, ale widok zapłakanej i przerażonej dziewczyny sprawił, że miałem ochotę pozabijać ich tam nawet jeśli równało się to z wyjawieniem mojej tajemnicy. Zdarzenie na pasach utwierdziło mnie w przekonaniu, że jednak nie odpuszczą tak łatwo i za wszelką cenę będą chcieli coś jej zrobić. Musieli obserwować to przejście od dłuższego czasu czekając na odpowiedni moment, kiedy będzie względnie pusto bez świadków potrącenia. I gdyby nie ja tak by się stało. Zacisnąłem ręce na gałęzi mocno aż zbielały mi kostki i pojawiły się żyły. Nie myśl o tym już. Jest bezpieczna, a to najważniejsze..., odetchnąłem z ulgą. Ta dziewczyna z każdym dniem zaczyna znaczyć coraz więcej... Spojrzałem ostatni raz na nią. Spała teraz niespokojnie, szybko oddychając i rzucając głową na boki. Pewnie śni jej się kolejny koszmar, pomyślałem. Zeskoczyłem z drzewa. Obejrzałem się na dom Ashley. W dalszym ciągu nie wiem jak uda mi się przetrwać noc nad jeziorem, ale jak mus to mus. Najwyżej powiem, że jestem chory. Odwróciłem się i powoli zacząłem wracać do domu. Miałem nadzieję, że uda mi się już zasnąć spokojnie

*Rano*

Wstałam rano ledwo żywa... Przez większość nocy spałam dziwnie spokojnie. Niestety... Późną nocą znowu miałam koszmary... Jeden był o tym, że mam wypadek samochodowy, a drugiego za bardzo nie pamiętam... Jadłam śniadanie, kiedy mój telefon zawibrował. Wzięłam go do ręki i się zdziwiłam widząc SMS-a od Zack'a
Jedziesz ze mną do szkoły?
Serio mówisz?
A czemu nie? I tak jedziemy w tym samym kierunku
Ale mój nie jest po drodze...
E tam. To jak jedziesz?
Ta. Właśnie kończę śniadanie
Ok. Będę za 10 min
Nie pozostało mi nic innego jak czekać na bruneta

Cały tamten tydzień nie miałam weny pisać... Próbowałam pisać jak przychodziłam do domu z pola, ale zawsze ktoś mi przeszkadzał. Miałam pisać na weekendzie, ale głowa mnie tak bolała, że ledwo mogłam funkcjonować... postaram się nadrobić zaległości w pisaniu, ale czy wyjdzie to nie jestem pewna. Dobra idę pisać nim wyparuje mój zapał

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz