Rozdział 26

4 2 0
                                    

Dalia w dalszym ciągu stała z rękami na piersi. Widząc ją w takiej pozie zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie widziała to, co zaszło na pasach
- Hej wam
- Ash możesz mi coś wytłumaczyć? - spytała Dalia
- Ale... Nie chciałam was martwić...
- Czym? Tym, że widzieliśmy cię, jak przyjeżdżasz z Zack'iem? - Dalia uniosła brew do góry
Popatrzyłam to na Dalie, to na Colina. W duchu odetchnęłam z ulgą, że jednak nie o to chodziło. Nie chciałam im tłumaczyć o jakimś kretynie, który by mnie potrącił autem
- Ash? Czym martwić?
- Tym, że... idąc do szkoły nie rozwaliła sobie telefonu o chodnik. Nie miała byś jak się ze mną kontaktować, a wiem jak wygląda kiedy dzwonisz do kogoś  i nikt się nie zgłasza - siadłam między Dalią i Colinem- Denerwujesz się wtedy bo nie wiesz, co się z kimś dzieje
- Co racja to racja - poparł mnie Colin
Mimo, że rozmawiałam, w głowie wciąż miałam obrazy z przedtem. Starałam się jak najmniej pokazywać po sobie, że coś jest nie tak. Od razu by się dopytywali czy wszystko jest w porządku. Jak nie koszmary, to napad w lesie, to prawie potrącenie na pasach... Co jeszcze mnie czeka...?
Kiedy obok nas przeszedł Zack, ja podniosłam głowę i śledziłam go wzrokiem
- Za chwilę wrócę
Wstałam i podeszłam do niego
- Masz czas po szkole? - spytałam
- Mam. A co?
- Nie chciał byś się spotkać i pogadać? Mam u ciebie dług wdzięczności za ratunek w lesie i teraz na pasach... Chce ci się odwdzięczyć jakoś...
- Nie musisz
- Ale chce... Poza tym... chce z tobą pogadać jeszcze o czymś co mnie dręczy od dawna...
- O czym?
Westchnęłam
- Wiem, że mogę zabrzmieć dziwnie, ale... Yghh... O snach...
- O snach chcesz rozmawiać? Serio?
- Ale te sny nie są normalne... Śnią mi się bestie...
- Jakie niby?
Już miałam odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek na lekcje
- Resztę ci powiem jak się spotkamy po szkole...
I weszłam do klasy

Nie za bardzo rozumiałem o co może chodzi z tymi jej snami, ale czuję, że jeśli to by nie było nic takiego nie proponowała by tego spotkania. Nie pozostało mi nic innego niż czekanie aż skończą się lekcje

***

- Hej. Mogę się dosiąść? - kiedy siedziałem na dużej przerwie, usłyszałem  pytanie
Podniosłem głowę. Na przeciwko mnie stał przyjaciel blondynki - Colin. Nie powiem, byłem zdziwiony spław ich
- Ok - przesunąłem się
- To... Ponoć trener proponował ci dołączenie do drużyny
- Ta, ale nie wiem, czy się zgodzić
- Wybór należy do ciebie, ale według mnie jesteś całkiem dobry - uśmiechnął się
- Dzięki - odwzajemniłem uśmiech
Potem temat zszedł na nasze pasje i o dziwo dobrze mi się z nim rozmawiało

Te dwa dni były masakrą... Jak nie ból głowy, który odbierał racjonalne myślenie to jeszcze pogoda była jak pod psem... Mam nadzieję, że następne dni będą bardziej pracowite i intensywne niż minione. Idę póki mam ochotę i siły pisać

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz