Rozdział 28

5 2 0
                                    

Zamiast lodów ze sklepu, kupiliśmy sobie w lodziarni mrożone shake'i - ja truskawkowy, Zack waniliowy - i poszliśmy do parku
- To opowiedz mi te sny - zaczął, kiedy siedliśmy na ławce
- Nie wiem od czego zacząć...
- Zacznij od początku
- Ok... - wzięłam głęboki oddech i opowiedziałam od pierwszego snu. Na koniec powiedziałam mu najnowszy sen
- Ale jednego nie rozumiem... - napiłam się - Skąd nagle zjawił się głos i te brązowe oczy...
Spojrzałam na bruneta. Zack siedział, pił swojego shake'a i patrzył gdzieś w dal. Miałam wrażenie jakby był w innym świecie i nie za bardzo mnie słuchał
- Za dużo się naoglądałaś zmierzchu
- Nie oglądałam tego od dawna...
- To może...
- Zack to nie jest normalne... - wstałam wyrzucając pusty kubek do śmietnika
- Za każdym razem jest tak samo... Bestia, las, wycie... Już nie wiem co mam robić - kopnęłam kamyk
- Nie wiem co mam ci poradzić - popatrzył na mnie - Może idź z tym do psychologa albo psychiatry
- Ta i zrobią ze mnie wariatkę. Nie dzięki

Nie dawałem po sobie poznać, ale jej opowieści o snach przyprawiała mnie o strach. Jeśli się nie mylę, to jej sny nie są takimi zwykłymi snami tylko tak jakby prorocze... No może jeden z nich się spełni. Nie chciałbym, żeby stała jej się krzywda. Im częściej ma takie sny, tym większa szansa, że się dowie całej prawdy... Muszę ją chronić... Z każdym dniem zauważam, jak bardzo zależy mi na niej...
- Część z tych snów narysowałam w szkicowniku
- Każdy rysujesz?
- Nie. Rysuje tylko te, co są warte tego
- A mógłbym je zobaczyć?
- Tak. Mam akurat przy sobie szkicownik
Sięgnęła do torby i wyciągnęła ten sam zeszyt, który widziałem kilka dni temu. Podała mi go. Przerzucałem kartka za kartką patrząc na jej szkice
- Nieźle rysujesz
- Zwyczajne rysunki - wzruszyła ramionami - Ty też nieźle rysujesz
- Zwyczajne rysunki - przedrzeźniałem ją
Już miała mi coś odpowiedzieć, ale przerwał jej dzwoniący telefon. Wyciągnęła z kieszeni i odebrała
- Jestem w parku z kolegą - chwilę słuchała - Tak będę na obiad... Co? Nie wiem zapytam - odsunęła telefon od ucha - Mam cię zapytać czy nie wpadniesz do nas na obiad - wywróciła oczami
- Nie musisz pytać. Znasz odpowiedź
- Tak myślałam - znowu przybliżyła - Nie, nie wpadnie bo musi wracać do domu. Nie, mamo. Paaa - rozłączyła się
- Ash mogę wziąć ten szkicownik? Oddam ci jutro
- Spoko
- Muszę już iść - wstałem - Chodź odprowadze cię
Kiwnęła głową. W czasie drogi do jej domu nikt się nie odzywał
- No to... Do jutra - kiedy doszliśmy pod dom blondynki pożegnałem się
- Do jutra Miller - zaśmiała się
- Do jutra Colman - uśmiechnąłem się łobuzersko

Ja cię dole... Cały dzień mi zajęło pisanie tego... Co prawda zaczęłam koło czternastej, ale i tak cały dzień... Może postaram się jutro jakoś nadrobić, a czy to się uda nie mam pojęcia. Dobranoc wilczki

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz