Rozdział 24

3 2 0
                                    

Zerwałam się zlana potem. Odruchowo złapałam się ręką za szyje. Odetchnęłam z ulgą nie czując rany. Rzuciłam się do tyłu patrząc w sufit. W pokoju panował pół mrok. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 6:30 pora wstawać... odrzuciłam kołdre i wstałam rozciągając się. Wzięłam potrzebne rzeczy, a następnie poszłam się przygotować do wyjścia. Po tylu spokojnych nocach nagle znowu zaczęły się pojawiać koszmary. Kiedy byłam w łazience spojrzałam w lustro. Widząc sobie w odbiciu aż odskoczyłam. Byłam w opłakanym stanie... Włosy miałam rozczochrane, oczy podkrążone z cieniami pod nimi, a moja twarz była blada jak ściana... Nie poznawałam siebie samej... Muszę się jakoś ogarnąć..., pomyślałam. Mając tak dużo czasu postanowiłam wziąć szybki prysznic

***

Siedziałam w kuchni i starałam się jeść śniadanie nie myśląc o śnie. Niestety mój umysł nie chciał dać zapomnieć o tym. Co chwilę powracały do mnie obrazy z niego. Przymknęłam oczy niech się to skończyć... Błagam...
Zabrałam brudne naczynia i włożyłam do zmywarki, którą najpierw wyciągając z niej czyste naczynia i sztućce
- Nie musiałaś jej opróźniać. Sama bym to zrobiła albo Max by to zrobił - do kuchni weszła mama
- Mam jeszcze dużo czasu więc wyręczyłam was. To nic wielkiego
Podeszła i mnie przytuliła. Odwzajemniłam gest. Kochałam mamę i nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Wiem, że brzmi to jak słowa dziecka, ale taka prawda. Nigdy nie miałam żadnych problemów czy konflików z rodzicami. Kochałam nawet swojego brata Max'a, który wkurzał mnie czasami jak mało kto, ale i tak nie zamieniła bym go na nikogo innego. Wiele razy w dzieciństwie pokazał mi, że mogę na niego liczyć i jak będę mieć kłopoty, on mi przyjdzie z pomocą
- Dobra zmykaj do szkoły bo jeszcze się spóźnisz
- Yhy - wzięłam torbę - Paa wrócę koło czternastej
I wyszłam. W czasie drogi do szkoły pogrążona byłam w myślach. Myślałam nad snem jak i nad tym, co dziś czeka mnie w szkole. Nie wiem czemu, ale czułam sobie potrzebę podzielenia się swoimi snami z Zack'iem. Coś mi tak mówiło. Zacisnęłam ręce w pięści. Stanęłam na przejściu dla pieszych czekając aż się zmieni z czerwonego na zielone światło. Kiedy byłam w połowie pasów, w kieszeni zawirował mi telefon. Wyciągnęłam go więc i spojrzałam na ekran. Zdziwiłam się widząc numer zastrzeżony. Odebrałam
- Halo?
Cisza
- Halo? Kto mówi?
Nikt się nie odezwał tylko jakieś trzaski było słychać. Popatrzyłam na ekran. Połączenie nadal trwało. Rozłączyłam się bo nie widziałam sensu gadać do ciszy po drugiej stronie. Schowałam telefon do kieszeni. Już miałam ruszyć dalej, kiedy usłyszałam po swojej lewej ryk silnika. Odwróciłam głowę w bok i zobaczyłam, że w moją stronę jedzie z zawartą prędkością samochód. Zamiast uciekać, stałam sparaliżowana na środku nie wiedząc co nam zrobić...

Wczoraj nie miałam sił pisać cokolwiek... Wczoraj miałam podły dzień... Nie robiłam nic tylko leżałam, patrzyłam w sufit i nawet poleciało kilka łez... Muszę to chyba to nadrobić w weekend o ile nie będzie burzy i nie będę musiała odłączyć od prądu netu. Jeśli tak się stanie to będę zmuszona pisać na telefonie na danych, ale czy się da nie wiem bo moje dane nie chcą współpracować ze mną ;/. Idę pisać póki mam siły

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz