Rozdział 29

6 2 0
                                    

Kiedy Zack odszedł, weszłam do domu. Ruszyłam w głąb idąc do kuchni
- Pewnie, że wpadniemy. To pa - mama rozłączyła się z kimś
- Z kim rozmawiałaś? - nalałam sobie wody i się napiłam
- Z koleżanką. Zaprasiła nas na weekend nad jezioro
- To dobrze
- Ale nas. Mnie, ciebie i tate
- A Max?
- Umówił się z dziewczyną. Mówił mi zanim zadzwonił telefon
Patrzyłam przez okno. Nim zdążyłam się ugryźć w język, słowa same wyleciały mi z ust
- Mogę zaprosić kolegę?
- Jakiego? Colina? - poręciłam głową
- Zack'a...
Spojrzała na mnie z błyskiem w oku
- To nie to, co myślisz mamo... Po prostu... chce go lepiej poznać...
- Yhyyy jasne
Wywróciłam oczami. Umyłam szklankę i poszłam do pokoju. Nie rozumiem o co mamie chodzi. Mama zaczyna gadać jak Dalia. Obie by mnie chciały koniecznie wyswatać z brunetem... Co takiego widać, że od razu by nas chcieli nas widzieć razem trzymających się za rękę. Rzuciłam się na łóżko patrząc w sufit. Przymknęłam na chwilę oczy. Podniosłam się, kiedy usłyszałam pukanie
- Dzwoniłam do tej koleżanki i powiedziała, że całkiem śmiało możemy ktoś jeszcze zabrać
- To dobrze - uśmiechnęłam się - Napiszę mu SMS-a
Wyszła. Wyciągnęłam telefon, ale zamiast pisać, postanowiłam zadzwonić. Po kilku sygnałach odebrał
~ Dopiero co się widzieliśmy. Już się stęskniłaś? - zaśmiał się
- Ha ha bardzo śmieszne - prychnęłam - Co robisz w weekend?
~ Nie wiem. A co?
- Koleżanka mojej mamy zaprosiła mnie i rodziców na weekend do domku nad jeziorem i pomyślałam, że może byś chciał jechać z nami...
~ Tak sama z siebie pomyślałaś o mnie? Gdzie haczyk?
- Nie ma haczyka
~ Yhyy. Kiedy ma być ten wyjazd?
- Yyy... Nie wiem... Czekaj zapytam - wstałam i zeszłam na dół - Kiedy ma być ten wyjazd?
- W ten piątek koło piętnastej, a powrót w niedzielę wieczorem
- Wyjazd w piątek piętnast...
~ Wiem słyszałem. Ale w ten piątek nie mogę...
- Czemu? Robisz coś?
~ Nie, ale... Po prostu nie mogę...
- Myślałam, że będziesz chciał się wyrwać...

Chciałem bardzo, ale nie mogłem... Nie w ten weekend... W tym tygodniu ma być pełnia... Nie lubię być gdzieś indziej niż w okolicach domu podczas pełni. To zbyt niebezpieczne... Słysząc zawód w jej głosie, westchnąłem. Najwyżej wyjdę, kiedy wszyscy będąc spać
- Dobra... Niech ci będzie... - zgodziłem się mimo, że bałem jak licho...
~ Ale dopiero co mówiłeś...
- Zmieniłem zdanie. Nie mogłem?
~ Mogłeś oczywiście, ale to dziwne, że nagle się zmieniło coś
- Jak widać. Rodzice mają przywieźć mnie?
~ Nie. Podjedziemy po ciebie
- Ale czekaj... Nie mamy lekcji wtedy?
~ Z tego co wiem z planu kończymy wpół do drugiej. Znaczy dziewczyny, a wy o której nie wiem
Sprawdziłem plan
- My kończymy po drugiej. Dokładnie czternastej piętnaście. Pojadę do domu i będę czekać
~ Ok. To jesteśmy umówieni. Dobranoc Zack
- Dobranoc Ash
Rozłączyłem się. Położyłem się na łóżku patrząc w sufit. Nie wierzę, że się jednak zgodziłem... Co ta dziewczyna ze mną zrobiła, że się zgodziłem...?

Myślałam, że uda mi się napisać i opublikować szybciej, ale no... się nie udało... Byłam dziś na polu, ale marne szanse na wifi na ławce więc nie brałam nawet tabletu. Co prawda mam telefon, ale się przyzwyczaiłam do większego ekranu XDD... Nawet jeśli bym miała wifi to nie wiem, czy dała bym radę pisać, kiedy mimo cienia słońce odbija się w ekranie. Nie wiem spróbuję jutro wziąć go, ale tak jak mówię, zasięg wifi leży i kwiczy tam. Dobra zmykam. Dobranoc wilczki

Wilczy ZewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz