Rozdział 14

52 5 1
                                    

Akira cały rozpromieniony wsiadał do samochodu Nanamiego. Niecałe dziesięć minut temu skończyli układać i segregować wszystkie dokumenty, umowy i notatki, które przez ostatni tydzień nagromadziły się na biurku blondyna, ale nie to doprowadzało żółtookiego do takiego stanu euforia i szczęścia. Sam proces sprzątania w ogóle nie był ciekawy. Działała tam jedna prosta zasada. Bierze jakiś papier, pyta się Nanamiego czy jest potrzebny. Jeśli nie idzie do kosza jeśli tak wkłada do odpowiedniego segregatora według daty i tak w kółko aż do skutku. Powodem jego szczęścia było po prostu to, że Nanami poprosił go o pomoc i jeszcze na dodatek sam zaproponował mu podwózkę. To z jakiegoś niezrozumiałego dla niego powrotu strasznie go cieszyło i sprawiało, że był cały w skowronkach. Bez względu jakie w tym intencje miał blondyn Akira odbierał to jako otworzenie się przed nim i w końcu nie traktowanie jak powietrza. Oczywiście do tego stanu doprowadzało go też to, że w ogóle pomógł Nanamiemu, bo zdecydowanie wyglądał lepiej niż kiedy pierwszy raz wszedł do jego gabinetu. Może był nawet choć trochę szczęśliwy, ale na pewno nie pokazywał tego tak jak on. Raczej okazywał to nie rzucając w jego stronę krótkich, ale trafnych docinek i ciężkich westchnień co dziesięć sekund.

Właśnie zapinał swój pas i czekał aż blondyn odpali samochód wpatrując się w niego z uśmiechem.

-Yata-san czy na prawdę moja propozycja podwiezienia cię pod przedszkole aż tak cię cieszy?- spojrzał na niego wymownie.

-Jasne, że nie...znaczy tak cieszy mnie- poprawił się szybko- ale głównie cieszę się, że mogłem ci pomóc i...że czujesz się już lepiej- uśmiechnął się nieśmiałe i spojrzał na swoje uda zaciskając na nich dłonie-Wiesz...troszkę się martwiłem wyglądałeś na prawdę mizernie. Jakbyś miał zaraz zemdleć- zerknął na niego i uśmiechnął się.

Nanami na chwilę zaniemówił patrząc prosto w żółte oczy Akiry. Jego twarz wyglądał tak jak zawsze. Była spokojna, a jego oczy lekko zwężone. Dla żółtookiego ta twarz zwiastowała jakąś krytykę za jego zbyt otwartą i wyrażoną w prosty wypowiedzi, ale tak na prawdę Nanami nie miał pojęcia co powiedzieć i co zrobić. Domyślał się, że Yata-san się martwi i robi to z dobroci serca, ale podświadomie zakopał tą myśl głęboko, a kiedy usłyszał ją prosto z ust niższego nie do końca w nią wierzył. Odwrócił się w stronę przedniej szyby i odpalił samochód.

-Lepiej martw się o siebie i o swoją rodzinę- odpowiedział bez namiętnie nie widząc żadnej innej odpowiedzi.

-Och jasne, rodzina- westchnął i delikatnie uśmiechnął się pod nosem smutno.

Resztą drogi minęła im w ciszy, bo nawet radia nie włączyli. Znaczy się Akira je włączył i przesłuchali może dwie piosenki, ale kiedy usłyszeli głos spikera, który zapowiadał przerwę na reklamy Nanami od razu je wyłączył. Przez to ta niewinnie krótka droga dłużyła im się w niezręcznej ciszy. Kiedy po piętnastu minutach byli już na miejscu Nanami zaparkował przed przedszkolem i siedzieli tam chwilę w ciągłej ciszy.

-Nanami-san- zerknął na niego i odpiął swój pas.

-Tak?- zapytał dalej patrząc przed siebie i czekając aż żółtooki wyjdzie.

-Dziękuje za pomoc. Jestem wdzięcz...

-Nie masz za co -powiedział głośno i spojrzał na niego- zrobiłem to w zamian za twoją pomoc z papierami.

-No dobrze, ale i tak dziękuje- uśmiechnął się do niego - no nic muszę już iść do zobaczenia w poniedziałek - wyszedł z samochodu i obszedł go do około. Jeszcze krótko pomachał do Nanamiego i szybko udał się do wejścia.

Kiedy Kento stracił z oczu czarnowłosego oparł głowę o fotel, westchnął ciężko i zasłonił sobie twarz przedramieniem.

-Ten jebany uśmiech...- powiedział cicho- O co chodzi?- oparł głowę o kierownicę i wziął głęboki wdech. To się działo od wczorajszej rozmowy z tym aroganckim, bliznowatym idiotą. Dokładnie od wtedy tak bardzo zaczął zwracać uwagę na te durne uśmiechy Akiry. To było nie możliwe przez nie czuł jak jego wnętrzności się przewracały i głową mu pulsowała.

-Tak nie może być. To wszystko przez to jego gadanie o zazdrości. Kurwa przecież nie jestem zazdrosny!- krzyknął podnosząc głowę do góry- Cholera przez niego zacząłem przeklinać zdecydowanie zbyt często - mruknął.
Przez chwilę siedział w bezruchu z zamkniętymi oczami i zmarszczonym brwiami.

-Głowa mnie boli- powiedział szeptem i sięgnął do schowka po stronie pasażera i wyjął stamtąd listek tabletek przeciw bólowych. Wziął jedną i już chciał ją połknąć kiedy po raz kolejny spojrzał na schowek i powoli zjechał wzrokiem na wycieraczkę pod siedzeniem obok.

-On kiedyś zostawi gdzieś głowę- powiedział, połknął tabletkę i sięgnął po torbę, którą czarnowłosy zostawił.

Chwilę na nią patrzył, ale ostatecznie zajrzał do środka. Niechciał grzebać w osobistych rzeczach Yata-sana, ale już na pierwszy rzut oka widać było, że w środku jest jego portfel, więc i dokumenty, telefon, jakieś klucze i inne drobiazgi. Raczej niebyło opcji nie oddania mu jej. No chyba, że nie będzie czuł wyrzutów sumienia, że żółtooki razem z dziećmi nie będzie mógł wejścia do domu i nie będą mieli żadnych pieniędzy przez cały najbliższy weekend. Tak własciwie...to może? Przez dosłownie sekundę rozważał to wcale nie kuszącą propozycję.

-Nie, nie powinienem rozważać tej opcji- mruknoł, karcąc się na tą myśl i z kolejnym dłuugim westchnieniem wyszedł z auta i zamknął je.

Powolnym krokiem ruszył w stronę wejścia. Chyba nigdy przez myśl w jego dorosłym życiu nie przeszło mu, że będzie szedł do przedszkola. Przeszedł przez oklejone różnokolorowymi kwiatami drzwi. Znalazł się w korytarzu pomalowanym na jasno zielono z jedną ściana, na której namalowany był las. Na przeciwnej ścianie znajdowały się szafki i pułki na ubrania. Wszedł w głąb budynku i rozejrzał się dookoła i...na wszystkie bóstwa ile tu było zasmarkanych, krzyczących dzieci. Widok tych wszystkich rodziców, którzy z szczęściem wymalowanym na twarzy mimo zmęczenia witają się ze swoimi pociechami, śmieją się razem z nimi, oglądają z zachwytem szpetne prace wykonane na zajęciach to...no porostu nie mógł tego zrozumieć. Był tu może minutę i już chciał stąd wyjść. Musiał jak najszybciej znaleźć Yata -sana i ulotnić się. Nie tylko dla tego, że był zmęczony i czuł, że czym dłużej się tu znajduj tym jego odporność na wirusy zdaje się nic niewarta, ale też dlatego, że nie do końca wiedział czy może tu być. Na razie dla tych obcych ludzi był kolejnym rodzic, który przyszedł po swoje dziecko. Tylko problem polegał na tym, że nie był kolejnym rodzicem nie był nawet krewnym albo przyjacielem. Przez co czuł się niezręcznie. Sunął powolnym krokiem przez korytarz i nareszcie przy jednej z sali, której drzwi były oklejone pyszczkami kotków w różnych, nienaturalnych kolorach zobaczył Akire rozmawiającym z jakąś niższą od siebie kobietą, uśmiechając się przy tym zdaniem Nanamiego nienaturalnie szczęśliwy. Zdecydowanie szybszym i pewniejszym krokiem zaczął iść w ich stronę. Kiedy był od nich w odległości parunastu kroków zauważył, że kobieta zerka na niego pomiędzy patrzeniem na czarnowłosego. Zmarszczył groźnie brwi i zaczął podchodzić do nich już zdecydowanie szybciej.

-Yata-san- złowiła nagle niskim i głębokim głosem, żeby jak najbardziej go speszy. Czego do końca on sam nie był świadomy.
Akira podskoczył w miejscu i szybko spojrzał prosto w jego oczy.

-Nanami-san? Nie pojechałeś jeszcze?-zapytał zdziwiony i poprawił Taige na swoich rękach.

-Nana-san!-krzyknął Taiga siedzący na rękach swojego taty i wyciągnął w jego stronę blondyna ręce.

-Taiga- zbeształ go Akira i lekki pokręcił głową- nie krzycz- powiedział.

-Ekh -od kaszlnął Nanami zaskoczony tą niespodziewana rekcja dziecka na jego widok- Nie pojechałem, ponieważ zostawiłeś torbę w samochodzie. Musisz się bardziej pilnować- poinformował wystawiając torbę w jego stronę.

-Och bardzo ci dziękuje- uśmiechnął się szeroko w stronę przedmiotu i zabrał go.

-Przepraszam jeszcze te zgody- przerwała ciszę skrępowana przedszkolanka. Obydwoje spojrzeli się na nim, a Akira lekko się zaczerwienił, bo kompletnie zapomniał o jej obecności, ale blondynka nawet tego nie zauważyła będąc wpatrzona w Kento, który odrazy po spojrzeniu w jej stronę ponownie przeniósł wzrok na speszonego i patrząc go w dół żółtookiego.

-To może ja je wezmę- powiedział patrząc na blondynkę z pod okularów. Ona tylko bezmyślnie pokiwała głową i cała czerwona wcisnęła kartkę blondynowi w dłoń i szybko się pożegnała zamykając drzwi od sali.

Słowa: 1319

Zostaniesz Naszą Rodziną? (Nanami Kento x male OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz