Rodział dwudziesty piąty

73 2 1
                                    

Dzień ósmy

Z dnia na dzień bywało coraz gorzej, mimo że kładę się do łóżka to oczy pozostają otwarte.

Mimo że chcę spać jest to błahe i nie możliwe, ale niby proste prawda?

Minęły od incydentu 7 dni i z każdym jest coraz gorzej.  Leżę, bo tylko to umiem robić.

Patrzę w pustą ścianę mając nadzieje że nadejdzie moje wybawienie.

Ale nie nadchodzi.

Westona nie widziałam od zajścia w domu kiedy niczym z jakiejś telenoweli matka wybiegła przez drzwi.

Nie przyszedł ani razu. Jakby rozpłynął się w powietrzu

Znowu zostałam całkiem sama.

Znowu słyszę te szepty, znowu mnie dręczą.

Wszystko wokół się wali a ja ? Zaczynam wariować, czuję się jak wariatka

Westchnęłam i kolejny raz spojrzałam w stronę zegarka który stał obok łóżka na stoliku.

Tatum się nie pokazywała, bywał tylko tutaj Ashton, Chase, Aiden i jedna osoba która zaskoczyła mnie swoją dzisiejszą obecnością.

-Jak się czujesz gwiazda ?-Zapytał Aron wchodząc do pokoju z tacą

Tak to ta osoba

-Dobra, patrząc po twoim wyglądzie to jak rzygający kot -wywnioskował, kiwając głową, uniosłam brew na jego stwierdzenie-Wyglądasz strasznie, krótko mówiąc

-Rzeź mnie pocieszył-po raz pierwszy cokolwiek wypowiedziałam od 7 dni.

Miałam taką chrypę że aż gardło zabolało

-I o to chodziło

-Wiesz że to był sarkazm?-zapytałam, popatrzył na mnie -Nie wiedziałeś - zaśmiałam się lekko pod nosem na co uniósł kącik ust a-Czy wszystko z  nim..

-Tak-dokończył za mnie -Wszystko z nim w porządku,prawdę mówiąc wyglada jak ryba w wodzie ale stwierdzam że to chyba będzie ta głupsza część mnie

Parsknęłam śmiechem, widzę że West jest naprawdę mądry porównując do niego.

Odetchnęłam z ulgą, Aron podszedł do mnie i pomógł mi usiąść, wziął tackę którą wcisnął mi w dłonie

Czułam się jak kupa gówna dosłownie.

Walnął się na moim łóżku zajmując jego powierzchnię

-Jeżeli tego nie zjesz i nie wypijesz, pobawimy się w doktorka, a uwierz spełniam się w tej roli-poruszył zabawnie brwiami na co teraz już wybuchłam  śmiechem 

-Uważaj doktorku bo ci się ręka trzęsie

-Uważaj bo jeszcze coś wpadnie i ci zaszyje- powiedział

-To groźba czy obietnica ?

-A co wolisz-odparł, maczając palca w dżemie -Nie bój żaby, to samo DNA, jak mam do ciebie mówić siostrzyczko ?

-Tylko nie siostrzyczko -jęknęłam gryząc grzankę z dżemem -A co wolisz -powtórzyłam po nim

Uśmiechnął się

Był z wyglądu dokładną kopią Westa, tylko charakterem się nieco różnili.

-Wyglądasz jak ona

Co ty nie powiesz

-Wyglądasz jak on , wcale to nie dziwne  co ? Przecież jesteśmy bliźniakami, w sensie my mamy bliźniaków-pomieszałam się trochę

I Remember You Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz