Dobry wieczór!
(Jestem troszkę spóźniona bo przysnęło mi się, ale mam nadzieje, że mi wybaczycie po tym rozdziale)
Pov Cindy:
Alex entuzjastycznie rozpakowywała ogromne, kartonowe pudło, stojące pośrodku przejrzystego salonu. Na puchatym dywanie były rozrzucone pojedyncze zabawki Luki, który w tym momencie siedział w swoim pokoju. Drzwi były z lekka uchylone, przez co można było usłyszeć odgłosy, jakie wydawał podczas zabawy udając wybuchy, strzały, czy też pogrubiony głos, kiedy bawił się największą figurką żołnierza.
— Zobacz, piękne! — z zachwytem wyciągnęła białe, anielskie skrzydła, które zostały zabezpieczone folią bąbelkową.
Oczy momentalnie zapiekły mnie, przez co uświadomiłam sobie, że przez dłuższą chwilę zastygłam i nie mrugałam.
— Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
— Oczywiście — przytaknęła, przyglądając się skrzydłom. — Będziesz wyglądała w tym jak najprawdziwszy Anioł — podkreśliła ostatnie słowo, uśmiechając się w moją stronę. — A to tylko skrzydła. Poczekaj aż zobaczysz resztę.
Zaskoczenie zmroziło każdy mój ruch. Nic nie mówiłam, przyglądając się jedynie temu jak rozpakowuje kolejną część kostiumu.
— Miałam się przebrać za Kim Possible, ale zapomniałam gdzie zostawiłam tą perukę — zmarszczyła brwi, na co gwałtownie się obudziłam.
Miałam ją wielokrotnie na swojej głowie, gdy udawałam się do klubu w przebraniu.
— Była u mnie.
— U ciebie?
— Tak. Ubierałam ją, gdy szłam... — urwałam, krzywiąc się na wspomnienie klubu i jego właściciela, który nie żyje. — No wiesz.
— Czyli do czegoś się przydała. Nikt się nie poznał?
— Nikt poza... — zmarszczyłam brwi, a świadomość niemal uderzyła do mojej głowy. — Poza Bernardo.
Na moment sięgnęłam pamięcią do dnia, w którym rozmawiałam o wszystkim z Nero. O tym, jak starałam się opowiedzieć mu o każdym szczególe. Nie pamiętałam czy mu o tym wspomniałam, ale Bernardo wyraźnie zaznaczył, iż nie chciałby aby ktokolwiek wiedział o tym, że widzieliśmy się tamtego wieczoru.
— Kto to? — zapytała z zaciekawieniem, wyjmując następne części kostiumu.
— Poznałam go na przyjęciu. To facet, który pomagał Ojcu Dragona, ale mogę się mylić. Zbytnio nie pamiętam, to było dość dawno.
Alex wyjęła cały kostium, ukazując przede mną biały gorset, oraz krótką, w tym samym kolorze tiulową spódniczkę. Miała ona doczepione na końcach delikatne piórka, które idealnie pasowały do tych na skrzydłach.
— Oślepisz ich wszystkich, a w szczególności tego parszywego gada Rositę.
— Alex, przecież ja tego nigdzie nie założę.
— Założysz. A jeżeli będziesz czuła się niekomfortowo to obiecuję, że od razu stamtąd wychodzimy. Chcę, żebyś w końcu się zabawiła i zapomniała o tym wszystkim co cię spotkało. Będą tam ochroniarze, a ja nie odstąpię cię na krok. Zbytnio mi to nie odpowiada, jeżeli chodzi o ogony, które będą nas pilnować, ale chcę abyś czuła się bezpiecznie.
Westchnęłam ciężko, a na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
— A twój kostium?
Alex uśmiechnęła się zadziornie, wyjmując z wielkiego pudła czerwone rogi.