Dzień dobry i przepraszam za spóźnienie!
Pov Cindy:
Zawsze wiedziałam, że nie należę do osób, które mają szczęście. Przyciągałam do siebie to, co najgorsze i moje dotychczasowe życie idealnie to udowadniało. I tak właśnie pech, który mnie nie opuszczał postawił przed człowiekiem, przez którego dzisiaj wręcz płonęłam ze złości. Wciąż stałam tak, jak na początku, a po kilku sekundach ciemne oczy spojrzały w lustro, patrząc wprost na mnie.
— Jeśli nie nauczysz się pukać, to w końcu zobaczysz coś, czego nie powinnaś.
— Czujesz to Dragon? — pociągnęłam teatralnie nosem. — Tak wali hipokryzja.
— Za to ty już na kilometr jedziesz blondynem.
Zmrużyłam z lekka oczy, zbliżając się o krok.
— Naprawdę Dragon? Nie sądzisz, że to dziecinne?
Spokojnie zakręcił wodę, strzepnął nadmiar wody i chwycił bordowy ręcznik. Wycierał je powoli, jakby czekał na wybuch z mojej strony, jakby to on był tą benzyną, która za chwilę mnie odpali. Odwróciwszy się do mnie, zbliżył się o kilka kroków, a ja nieruchomo stałam w miejscu, z lekko uniesionym podbródkiem. Dragon był znacznie wyższy i nawet gdybym stanęła na palcach, nie zdołałabym zrównać się z jego oczami.
— Ja też mam ci wytknąć rzekomą narzeczoną? Bądź i nie rzekomą bo wiesz, tak się składa, że naprawdę do siebie pasowaliście.
— Cindy, uważaj — ostrzegawczy ton jedynie zachęcił mnie do dalszego kłapania jęzorem.
— Na co? Nie powiedziałam nic złego — dźgnęłam go palcem w pierś.
Dragon miał się już odezwać, gdy spojrzał w miejsce, gdzie została uszkodzona sukienka.
— Co to? — gdybym była kimś obcym, na dźwięk tonu jego głosu, jak i spojrzenia uciekałabym jak najdalej, teraz jedynie przeszedł mi po plecach dreszcz, który starałam się zignorować.
— Rozdarta sukienka, nie widzisz? — byłam wściekła, a co gorsza, nie potrafiłam się powstrzymać. Ich widok i braku kontaktu z nim przez trzy dni, dał mi naprawdę popalić.
— To akurat widzę kurwa wyraźnie. Kto ci to zrobił?
Zamilkłam, patrząc jedynie na jego twarz.
— Pytam ostatni raz, kto?
Zimny dreszcz powędrował po moich plecach w górę, by za chwilę ześlizgnąć się na sam dół.
— Nikt mi nic nie zrobił Dragon. Po prostu jakaś kobieta zahaczyła o mnie na parkiecie i rozdarłam sukienkę. Przyszłam czegoś poszukać, żeby naprawić to chociaż częściowo — zerknęłam na sukienkę, przypominając sobie, że przez rozdarcie na wierzch wychodził bok mojej piersi.
Przez moment analizował to co mówiłam. Widziałam, jak walczy z każdą myślą w głowie, nie wiedząc w co może mi wierzyć.
— Widział cię ktoś, jak tu szłaś?
— A co? Zamierzasz ukryć zbrodnię, którą spłukałeś w zlewie, czy zastraszałeś biedną kelnerkę, której kieliszki omal nie spadły z tacy?
— Od razu myślisz, że kogoś zabiłem?
Nie kogoś, a ją.
— Więc kogoś zmaltretowałeś?
— Która kelnerka zbiegła ze schodów?
— Nie wiem — wzruszyłam ramionami, próbując nie dociekać odpowiedzi na pytanie. — Była bardzo młoda, nawet nie pamiętam jej twarzy.
Dragon omiótł spojrzeniem pomieszczenie za mną, by po chwili zrobić krok w przód. Tym razem zmuszona byłam cofnąć się do tyłu, gdyż upadłabym gdybym tego nie zrobiła.