Cindy:
Carla siedziała na krześle fryzjerskim, podczas gdy pracownica salonu podcinała jej końcówki. Ja po prostu usadowiłam się na kanapie, wpatrując się w ekran komórki. Alex, wspierała mnie duchowo i mimo, iż się nie widziałyśmy czułam, że coś jest nie tak.
Salon fryzjerki miał nowoczesny wystrój. Podłogi, jak i ściany wyłożone były złoto–szarym i białym marmurem. Na ścianach wisiały obrazy z Marilyn Monroe, a wielkie lustra sprawiały, iż wnętrze stawało się większe, jak i bardziej przejrzyste. Ogromne okno, po prawej stronie pomieszczenia ciągnęło się od podłogi, aż po sam sufit. Grudniowa pogoda nie dopisywała w Grand City. Deszcz osiadł na szybie, a ludzie ubrani byli w płaszcze, jak i kurtki.
Zaciągnęłam rękaw swetra, gdy do pomieszczenia weszła kolejna kobieta. Gdy z jej ust wybrzmiał język hiszpański, uśmiechnęłam się z lekka pod nosem. Na myśl od razu przyszedł mi Dragon, który celowo rzucał do mnie pół słówkami wiedząc, że nic nie rozumiem.
Carla energicznie rozmawiała z fryzjerką, a ja właśnie wystukiwałam na ekranie telefonu odpowiedź do Alex;
Cindy: Nie ma takiej opcji Alex.
Alex: Nie pozwolę spędzić ci sylwestra sam na sam.
Cindy: Naprawdę nie musisz się o mnie martwić. Nie mam zbytnio ochoty na huczne zabawy.
Nie lubilam odmawiać Alex, jednak nie zamierzałam ukrywać, że zabawa to ostatnie na co miałam ochotę. W tym momencie myślałam jedynie o tym, na co się godziłam w gabinecie Nero. Jeszcze tego ranka byłam zdeterminowana, ale gdy ochłonęłam, myśl, iż będę musiała stanąć naprzeciw kogoś, kto skrzywdził mnie, jak i inne kobiety z premedytacją, uginały się pode mną nogi.
Alex: Więc obie będziemy gnić w łóżku. Nie ma nawet opcji, że cię zostawię.
Cindy: Myślę, że Lorenzo nie będzie chciał żebyś gniła razem ze mną.
Alex: A wiesz, że Lorenzo nie ma w tej sprawie nic do gadania?
Uśmiechnęłam się, jednakże gdy usłyszałam głos Carli, momentalnie uniosłam głowę.
— No Cindy, teraz ty.
Otworzyłam w zaskoczeniu usta, po czym nerwowo się uśmiechnęłam.
— Dziękuję, ale wolałabym nie.
— No daj spokój, podetniemy końcówki. Należy się coś twoim włosom po nocy spania gdy ich nie wysuszyłaś.
Wstałam z kanapy, z wciąż malującym się zdenerwowanym uśmiechem i zajęłam wcześniejsze miejsce Carli. Kobieta spojrzała na moje włosy by następnie zaproponować minimalne zmiany, jednak zaoponowałam na propozycję grzywki i przystanęłam jedynie na podcięcie końcówek.
Carla mimo sprzeczki, uparła się że zapłaci, przez co było mi naprawdę głupio. Nie byłam milionerką, ale przelew z wykonanej pracy zasilił mój portfel. Gdy tylko opuściłyśmy salon, przed czarnym Suvem stał Dima, paląc papierosa i gdy tylko jego niebieskie oczy uniosły się ku górze, uśmiechnął się, rzucając niedopałek papierosa na ziemię.
— Jesteś pedantem, a nie przeszkadza ci, że później śmierdzisz papierochami? — zapytała Carla, gdy powoli się do niego zbliżałyśmy.
— Na szczęście całować się nie będziemy.
Na jego słowa wywróciła oczami, po czym posunęła go, aby wsiąść do samochodu. Moja uwaga skupiła się na papierosie, z którego wciąż wydzielał się niewielki dym. Przystanęłam na nim butem, gasząc go, po czym spojrzałam na wandala, zagrażającemu środowisku.