Dzień dobry🫶🏽
Cindy:
Ocierałam łzy próbując cieszyć się chociaż tym, że u Nero zaobserwowali drobną poprawę. W przyszłym tygodniu mają zamiar go wybudzać, jednak jego widok łamał moje serce na kawałki. Nie potrafiłam spojrzeć Carli w oczy. Wyrzuty sumienia przygniatały moje barki do samej ziemi. Nero dotrzymał obietnicy i mimo, iż minęło sporo czasu, jego ostatnie słowa, które do mnie wypowiedział, śniły mi się po nocach. Budziłam się z krzykiem, gdyż jedno zło pociągnęło za sobą kolejne, a raczej przyciągało te, które miałam nadzieję mieć już za sobą. Momentami przychodzili do mnie Dragon, Dima... a niekiedy zostawała ze mną Alex. Roko był moim największym i najlepszym strażnikiem. Zawsze spał w moich nogach, mimo iż Dragon krzyczał na niego aby zszedł, to był jedyny moment gdy mu odpuszczał nieposłuszeństwo i nie próbował postawić na swoim.
Carla ocierała chusteczką łzy. Jej biała barwa, oznaczała na sobie czarne smugi tuszu do rzęs, które również pozostały na jej policzkach. Była w okropnym stanie i nikt nie wiedział jak można było jej pomóc. Cały dom, jak i każdy żyjący tu człowiek nosił ze sobą smutek, który dotyczył Nero. Rosita również wyglądała na przygnębioną. Siedziała częściej w pokoju, a niekiedy potrafiła płakać i choć starała się wmówić każdemu, że to nieprawda, jej oczy mówiły same za siebie.
Szłam po schodach, by pójść po Roko. Przeciąg zamknął drzwi do pokoju w które nieustannie drapał, jednak zatrzymałam się w pół kroku gdy usłyszałam głos Rosity. Starała się szeptać, lecz jej drżący i zapłakany głos pokrywał się z pociąganiem nosa przez co brzmiała zbyt głośno.
— Nie wiem co mam teraz zrobić Esther — dreszcz niemal przeszedł mi po plecach na wybrzmienie jednego imienia. Pamiętałam Esther... Była czymś pokroju Antonia, tyle że była demonicą. Myślałam, że łzy na pogrzebie jej syna sprawią, że będę postrzegać ją całkiem inaczej — jednak tak nie było. — To niemożliwe. On mnie po prostu nie chce — kolejne pociągniecie nosem i nieco cichszym tonem dodała — On chce ją Esther. Jestem na straconej pozycji, u mnie już nie ma odwrotu.
Szczeknięcie Roko i odgłos potężnej łapy, drapiącej w drzwi spłoszył Rositę, która momentalnie zawróciła z wyższego piętra i jak śmiem twierdzić poszła do pokoju. Byłam pewna że jej smutek był związany z tym, czym żył każdy z nas, tymczasem chodziło o coś innego i nawet nie chciałam dopowiadać sobie zbyt wiele. Uwolniłam Roko z więzienia, jakim był mój pokój. Patrzył na mnie jak na bohaterkę, a jego różowy i śliski język przejechał po mojej dłoni w podzięce, zostawiając na niej mokry ślad. Odruchowo wytarłam go o sukienkę i odwróciwszy się dostrzegłam Dimę, za którym dreptał Fabio.
— Cindy — Dima posłał uśmiech w moją stronę, natomiast drugi osobnik, kroczący tuż za nim uniósł głowę i nieobecnym wzrokiem spojrzał w moją stronę. — Jak dobrze cię w końcu widzieć!
Fabio jedynie się uśmiechnął, lecz nie był to jego prawdziwy uśmiech. Gdybym tylko była w stanie zabrałabym to z niego i zagnieździła gdzieś w głębi mnie. W końcu miałam sporo miejsca. Jego ból mógłby się usadowić między poczuciem winy a kłamstwem. Fabio nie wiedząc czemu wszedł prosto w plecy Dimy, a jego dłoń momentalnie wypuściła stos papierów, który przysłonił całą podłogę. Dima warknął coś pod nosem i oboje przykucając, zaczęli zbierać jedną kartkę po drugiej.
— Układasz to od nowa — Dima nie dawał litości Fabio, który ledwo zdołał utrzymać się na nogach. Bez zawahania podbiegłam, by następnie pomóc w ogarnięciu bałaganu.
— Pomogę — uśmiechnęłam się do nieco naburmuszonego blondyna, który z pewnością próbował z całych sił pohamować wiązankę przeznaczoną tylko dla biednego Fabio.