Dzień dobry🥟
Cindy:
Cała się telepałam, choć nie było mi nawet zimno. Siedziałam w samochodzie Lorenzo na siedzeniu pasażera, wyginając palce w nerwowym tiku. Martwy wyraz twarzy Camili wciąż stał przed moimi oczami. Mrugając, podjęłam próbę odpędzenia łez, wszystkich wyrzutów sumienia i jej obraz.
Zawsze uważałam, że moim koszmarem był Dragon i to co mi zrobił, jednak to nie było jedynym co mnie czekało. To co zrobiła Camila, postawiło niemalże podobne piętno co czyny Dragona.
Camila była skrzywdzonym człowiekiem, który zagubił się w swoim smutku, żalu i rozpaczy. Popchnęło ją to do tak wielu rzeczy, że nie jestem w stanie uwierzyć, że potrafiła uczynić to sama. To całe porwanie, było jej sprawką, dokończyła to co zaczął Aron... więc to wszystko było kontynuacją. Pamiętałam moment, w którym Dragon mi o tym powiedział, a ja nie ponownie nie potrafiłam uwierzyć, że ludzie są zdolni do czegoś takiego.
Camila wyraźnie sugerowała, że czeka na mnie coś jeszcze. Jednakże nie zdążyłam o to zapytać i już tego nie zrobię. Utopienie jej na mokradłach przez Lorenzo nie było wielkim wyczynem. Po prostu rzucił jej bezwładne ciało na ziemię, która pochłonęła już nie jedną duszę...
— Czułem, że coś jest nie tak, kiedy tylko wsiadłaś do tego pieprzonego samochodu.
Był dla mnie taki jak zawsze — zimny i zirytowany. Nawet nie musiałam nic mówić, wystarczy, że stałam nieopodal jedynie oddychając, a on miał ochotę mnie udusić.
— Więc mnie widziałeś — stwierdziłam sucho. — Jakim cudem? Sprawdzałam, czy nikt za mną nie jedzie.
Nie patrzyłam na niego, a na wprost, lustrując powoli pojawiające się budynki. Nie potrafiłam wyjść z szoku, bo to co się wydarzyło, nigdy nie powinno mieć miejsca, i kto jak kto, ale żeby w tym wszystkim pomógł mi Lorenzo?
— Wzięłaś samochód z nadajnikiem — oznajmił.
— Ale skąd miałeś pewność, że jechałam nim ja?
— Ściany mają uszy. Pamiętasz? A jakbyś nie zauważyła, dom jest wielki.
— Więc nikt nie wiedział, że tu jestem poza tobą?
— Nikt poza mną — potwierdził.
— Miałeś idealną okazję.
— Do czego? — kątem oka widziałam, że spojrzał na mnie z widocznym zdziwieniem.
I tym razem również i ja zmusiłam się do tego, aby na niego spojrzeć. Brąz w jego oczach wciąż był taki sam. Miałam wrażenie, że zawsze był przesiąknięty niechęcią do mnie i do wszystkiego co miało ze mną związek — prócz Alex.
— Do tego żeby wrzucić mnie tam zaraz za nią.
— Po co, skoro wykończysz się sama Cindy? Albo on zrobi to jako pierwszy z nami.
Na moment zapanowała cisza, którą o dziwo polubiłam. Była o wiele przyjemniejsza, niż rozmowa o Dragonie, i o tym, co się dzieje i może się stać. Byłam świadoma tego, że to w końcu wyjdzie na światło dzienne, a jeśli nie, Dragon już na zawsze będzie żył w kłamstwie, ponieważ nikt by nie zaryzykował tym, jak zareaguje na prawdę.
— To nie ja to wymyśliłam — mgła świadczyła jedynie o tym, że za moment eksploduje. Zacisnąwszy na moment zęby przymknęłam oczy, aby obezwładnić uczucie pieczenia pod powiekami, następnie je otworzyłam by zmierzyć się z tym, co siedziało obok mnie. — To wy stworzyliście to bagno, nie ja, więc przestań mnie ciągle obwiniać Lorenzo.
