Nie czuje się... To już koniec?
Cindy:
Siedziałam przy stole, czując jak moja skóra blednie z każdym dniem w Moskwie. Licznie, niezrozumiałe rosyjskie słowa i niezliczona ilość par oczu, które wpatrywały się we mnie za każdym razem. Jedyne osoby, które znałam to Dima i Pasza. Ten pierwszy – rzadko bywał tym w domu, z pewnością tarzał się w górze pieniędzy, które miał dostać za to, że mnie znalazł, przez co to drugi osobnik towarzyszył mi znacznie częściej. Był moim tłumaczem i karą w postaci dawnego Lorenzo. Przebywałam tu od trzech dni. Praktycznie nic nie jadłam, ani nie piłam, nawet nie chciałam się myć, ale gdy Pasza zagroził, że wykąpię się ze mną — wręcz wbiegłam pod prysznic zatrzaskując za sobą drzwi.
Dom w którym przebywałam był ogromny i znacznie większy od tego, który posiadał Dragon, ale był również bardziej mroczny, rosyjski i... przygnębiający.
W ciągu tych trzech dni poznałam tych o których opowiadał mi Dima. Każdego z trzech braci Smirnov, ale zapamiętałam tylko jednego. O wiele starszego mężczyznę – Miszę, którego odcień włosów, jak i oczu był taki sam jak mój.
— прекрасная . (Moya prekrasnaya doch)*
Dopiero po wyrazie mojej twarzy zorientował się, że nie rozumiem co do mnie mówi, przez co jego zmarszczki z lekka się naciągnęły gdy ukazał uśmiech. Nie wypowiedział tłumaczenia, po prostu intensywnie mi się przyglądał, lustrując każdą część ciała, a głównie twarz oraz długie i kręcone blond włosy.
— Masz twarz Wiery. — Powiedział z głębokim, rosyjskim akcentem.
— Isabel. — Poprawiłam go, na co ponownie się uśmiechnął.
— Też była taka jak ty, wiesz? Waleczna. — Sprostował. — Dlatego uciekła. Zawsze mnie przed tym ostrzegała, ale robiła to na tyle długo, że przestałem w to wierzyć. Nawet nie byłam czujny.
Próbowałam walczyć z całych sił by ponownie się nie rozpłakać i skoro przestałam krzyczeć, to zasłużyłam na łzy. To była jedyna rzecz, której mogłam dać teraz upust.
— Zabiliście ją. — Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. — Odebrałeś jej życie a teraz zamierzasz o niej mówić jak gdyby nigdy nic się nie stało?!
— Twoja matka Laryso rozpętała piekło, jak i odebrała mi córkę, której nie było mi dane poznać.
Z odrazą patrzyłam na mężczyznę, siedzącego na krześle. Ciężko było mi okazać cokolwiek innego, gdyż tylko to właśnie czułam. Wszystko co negatywne siedziało wewnątrz mnie i po raz pierwszy poczułam gorycz, którą rzuciłam w Dragona nim opuściłam Grand City.
Był znacznie starszy od mojej mamy, mogłabym śmiało stwierdzić, że o jakieś osiem lat. Podpierał się o laskę, ale nie chodziło tu o wiek, a raczej o protezę nogi, z którą nie do końca poruszał się swobodnie. Zaczesane białe włosy do tyłu wyeksponowały twarz, usłaną zmarszczkami, jak i zielono-szarymi oczami – bliźniaczo podobnymi do moich.
— Bardzo ją kochałem mimo różnicy wieku, ale... — Westchnął ciężko. — Miłość to nie wszystko i nie zawsze wystarcza. Wiera to czyste piękno i mimo że nie była Rosjanką z krwi i kości, ale na taką się wychowała. Jej rodzice byli różnej narodowości, dlatego nikt nie postrzegał jej na poważnie, uważali ją za odmieńca. — Uśmiechnął się nostalgicznie. — Ale ona nigdy się tym nie przejmowała. — Uderzył z lekka laską o podłogę, poprawiając się na krześle. — Ale zniszczyła szansę na pojednanie Laryso.
— Uratowała mnie. — Stałam przy swoim.
— Skąd wiesz, że nie byłoby ci tu lepiej?
— Życie bez miłości i wyboru to najgorsze w co można wrzucić młodą, dojrzewającą jeszcze dziewczynę.