Cindy:
Czas ciągnął się jak ciężar, który z każdym dniem dźwigałam na swoich barkach. Mimo, iż minęły dwa pieprzone tygodnie to i tak miałam wrażenie jakby to wszystko stało się wczoraj. Wciąż miałam przed sobą Camilę, która pragnęła takiego samego losu, jaki Dragon podarował Aronowi. Nie potrafiłam się otrząsnąć z kolejnej martwej duszy, która narodziła się w naszej popieprzonej wojnie i najgorsze było to, iż czułam, że to nie koniec. Czułam jak coś niespokojnego i ciężkiego narasta w powietrzu, a ja nie wiedząc co to takiego, mogłam jedynie stać i przyglądać się rozwojowi sytuacji.
Alex przez pierwsze dni była na mnie wściekła, za to, że odważyłam się zrobić coś tak głupiego. Nero wraz z Fabio nie okazywali mi złości, jednak czułam, że coś innego siedzi w ich głowach i ciąży na ich sumieniach i mimo, iż o to zapytałam, otrzymałam odpowiedź, która miałam wrażenie, że jedynie miała mnie uspokoić. Nie była to prawda, jednak przyjęłam ciche ''to nie twoja sprawa'' na klatę i odpuściłam.
Nero zdawał się być wrakiem człowieka, a Carla uświadomiła mnie jedynie w moim przekonaniu. Był nieobecny, siedział ciągle w biurze i trzymał się blisko Dragona, jakby czegoś się obawiał. Stał się również nerwowy, o co nigdy nie posądziłabym blondyna, śpiewającego w samochodzie piosenki Pitbulla w nieco nieodpowiedniej sytuacji. Zawsze, wraz z Fabio byli duszą towarzystwa, rozświetlali ponure humory – teraz był cieniem wszystkich – nawet bucowatego Lorenzo.
Miałam zamiar opuścić ich dom, jednak Nero błagał mnie bym została na wszelki wypadek i odczekała jeszcze jakiś czas. Jego troska była czymś miłym i znacznie przeciwnym od tego, co dostawałam od Lorenzo, czy ostatnimi czasy od wiecznie zimnego Dragona. Anonim, którym okazała się być Camila, właśnie spoczywała pod grubą warstwą błota, a ryzykowne posunięcie, gdzie zabiłam mężczyznę, który odpowiadał za moją krzywdę zakończyło się... jakkolwiek to zabrzmi — sukcesem. Choć w dalszym ciągu dręczyły mnie wyrzuty sumienia, Alex wytrącała je z mojej głowy za każdym, możliwym razem.
Tak więc w dalszym ciągu życie toczyło się na tych samych torach. Dostawałam nieco więcej zleceń na drobne projekty, dzięki czemu mogłam odłożyć pieniądze na normalne mieszkanie, które zawsze chciałam mieć. Jednak najgorszym co było, to spotykanie Dragona w murach tego domu. Jego obecność, kroki, czy głos, czułam i słyszałam z daleka. Nie potrafiłam zrozumieć jego postępowania, jednak mimo to wciąż stawiałam mu czoła, codziennie sprzątając jego gabinet. Wisząca cisza i napięcie w powietrzu było gorszym doświadczeniem, niż patrzenie w jego ciemne i okrutne oczy, gdyż nie wiedziałam z czym wiąże się cała atmosfera i co takiego się wydarzyło, że nie byłam w stanie mu pomóc. A patrząc na niego wiedziałam, co mogę napotkać, w tej sytuacji nie potrafiłam odnaleźć nawet słowa, którym mogłabym zacząć rozmowę. On również go nie szukał, przez co zaczepki w moją stronę ucichły i ulotniły się równie tak samo jak kurz, który codziennie ścierałam z jego biurka czy regałów.
— Tu jesteś — głos Dimy był miłym dźwiękiem, w przeciwieństwie do niskiego i okrutnego tonu Dragona, który miałam zaszczyt słyszeć, gdy rozmawiał przez telefon. — Chowasz się przede mną?
Uśmiechnęłam się, unosząc do góry książkę, którą właśnie czytałam.
— Na szczęście tylko czytam.
Ale nie dało się ukryć, że trochę unikałam innych osób, które przebywały właśnie w tym momencie w domu. — pomyślałam.
Dima zamknął za sobą drzwi, po czym ruszył w moją stronę. Przysiadł tuż obok mnie, zerkając na treść jednej ze stron książki, którą trzymałam.
— A może chowasz się przed kimś innym? — rozejrzawszy się wokół pomieszczenia, lustrował oczami wysokie regały książek i dodał po chwili — Nikt tu nie był chyba od lat.