Rozdział 15.

795 24 4
                                    

Pierwszy tydzień wakacji minął całkiem spokojnie. Dzisiaj miałam spotkać się z Matthew'em.

Promienie słoneczne wpadały do mojego pokoju przez otwarte okno, kiedy ja szukałam jakiejś stylizacji na dziś... Zgodziłam się pójść po bardzo długich namowach na imprezę, w duchu modliłam się, aby nie było tam Asher'a, ale obiecałam sobie, że nic nie wypije. Tylko woda. Jako iż był pierwszy dzień nowego miesiąca, musiałam zapisać moją wagę w pewnym zeszycie który był moim małym sekretem.

Ściągnęłam koszulkę i spodenki zostając w samej bieliźnie. Ostrożnie weszłam na wagę i wpatrywałam się w cyferki. Czterdzieści cztery. Ważyłam czterdzieści cztery kilo. Nie ukrywałam ekscytacji, ale wiem, że ta waga może być mniejsza. I będzie. Musi być. Odrazu zapisałam moją wagę w zeszycie, a potem przeszłam do wzrostu. Na drzwiach łazienki były zapisywane cyferki które oznaczały mój wzrost, oczywiście nie zmieniał się, ale wolałam sprawdzić na wszelki, bo przecież wciąż mogę urosnąć. Stanęłam prosto oparta o drzwi po czym narysowałam kreskę tam gdzie kończyła się moja głowa. Metr sześćdziesiąt. Żadnych zmian. Szczerze cieszyłam się, że udało mi się zrzucić zbędne kilogramy. Postanowiłam, że dziś nic nie zjem. oczywiście nie mogłam opuścić porannego ćwiczenia, więc po uporaniu się z ćwiczeniami poszłam do łazienki wziąć prysznic.

Umyłam włosy szamponem typowo o zapachu lawendy, nałożyłam odżywkę do włosów i związałam je a w tym czasie umyłam ciało żelem również o zapachu lawendy. Ogoliłam się po czym spłukałam odżywkę. Wyszłam spod prysznica i odrazu osuszyłam ciało ręcznikiem. Założyłam białą koronkową bieliznę i wyszłam z łazienki gdzie ogolone części ciała posmarowałam olejkiem. Umyłam ręce i założyłam niebieskie jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem i biały top z krótkim rękawem. Na twarz nałożyłam parę rzeczy do pielęgnacji twarzy bo starałam się odzyskać piękną cerę. Rozczesałam włosy po czym nałożyłam na nie maskę do włosów. Gdy spięłam je klamrą do włosów ponownie umyłam ręce i usiadłam stanęłam przy lustrze by zacząć robić makijaż. Nałożyłam pod oczy, na nos i odrobinę na czoło korektoru po czym wklepałam go palcami a potem gąbeczką do makijażu. Zrobiłam idealne kreski po czym na twarz nałożyłam bardzo jasny odcień podkładu i wklepałam go w skórę, nałożyłam puder a potem trochę różu na nos i policzki. Na koniec dodałam rozświetlacz w kącikach oczu, na noc, kość policzkową i odrobinę na górną wargę, oraz wytuszowałam rzęsy i dodałam sztuczne.

Skończyłam makijaż, więc postanowiłam zrobić jakieś fotki, które wstawiłam ma relacje na Instagrama. Po jakichś piętnastu minutach dostałam wiadomość od Leon'a o treści: „Piękna".

Jeśli mam być szczera, Leona znam już dobre parę lat. Koleguję się z Till'em dłuższy okres, więc miałam sporo okazji by go poznać. Znaliśmy się dobrze, mieliśmy swoje numery telefonu, ale żadne z nas nigdy nie wpadło by podać se Instagramy. No cóż, bynajmniej podaliśmy se je nad jeziorem. Chłopaka i mnie od zawsze coś łączyło i chociażby to, że po prostu dobrze się dogadywaliśmy. Dostałam parę razy głupi żart od Till'a, że pasujemy do siebie, ale to puste słowa. Leo pomagał mi czasem, ale to nic wielkiego. Chociaż... Gdy tak myślę jest naprawdę wspaniałym chłopakiem o cudownych blond włosach w których wygląda przeuroczo.

Popisałam chwilę z Leo, a potem zostawiłam telefon na łóżku i zeszłam na dół.

Gdy schodziłam po schodach przyglądałam się zdjęciom na ścianach, które przedstawiały moich rodziców, bądź naszą trójkę. Zawsze kazali mi się uśmiechać, aby pokazać, że jestem szczęśliwą dziewczynką. Kochają mnie, tak? To w końcu moi rodzice... Kochają mnie. To moja wina, że się tak zachowują. Nie spełniam ich oczekiwań, mają prawo się na mnie złościć, bo zawiodłam. Nie jestem dobrą córką. Ale mnie kochają. Muszą...

Chciałam iść zrobić kawę, ale usłyszałam pukanie a po czym otwieranie drzwi. Nie musiałam długo się zastanawiać kto to był, bo sylwetka chłopaka weszła do salonu.

- Cześć słonko!- Krzyknął Matthew rozkładając szeroko ramiona a które momentalnie wpadłam by wtulić się w niego.

Matthew miał na sobie białą koszulkę Nike i jeansowe spodenki. Na nogach miał białe Nike a na nosie okulary przeciwsłoneczne.

- Słuchaj Młoda.- Zaczął klepiąc mnie po plecach.- Śpisz dziś u mnie, okej? Okej, super też się cieszę, że się zgadzasz.

- Jasne.- Mruknęłam wdychając jego zapach.

Po chwili rozmowy pobiegłam do góry wziąć telefon i spakować do torby jakieś rzeczy i kosmetyki po czym zbiegłam gotowa na dół. Matt zaśmiał się cicho i wziął moja torbę.

Ubrałam moje białe Conversy, chwyciłam klucze od domu i wyszłam przepuszczając Matthew'a w drzwiach i zamykając po nim je na klucz.

Wyprzedziłam przyjaciela wsiadając do auta przed nim w ogóle się nie krępując. Nie musiałam długo czekać, aż Matt również zajął swoje miejsce w aucie.

Jechaliśmy rozmawiając o różnych głupotach, aż dotarliśmy do jego domu. Spodziewałam się, że jego rodziców nie będzie w domu, jednak gdy weszłam do środka ukazała mi się miła niespodzianka jaką była jego mama.

- Noemi! W końcu cię widzę!- Powiedziała kobieta podchodząc do mnie a po chwili mnie uściskała.

Jego matka była niską brunetką z zielonymi oczami. Jej włosy były lekko kręcone i sięgały jej do ramion. Dzisiaj była ubrana w zwykły biały swetr i granatowe jeansy.

- Mi również miło jest panią widzieć.- Odpowiedziałam grzecznie wtulając się lekko w kobietę.

- Jejku Noesiu jesteś taka szczupła! Tracisz w oczach kochanie, musisz częściej nas odwiedzać.- Powiedziała nagle łapiąc mnie za ramiona i wyglądała na zmartwioną.

Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach.
Tracisz w oczach. Tracisz w oczach.
Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach. Tracisz w oczach.
Tracisz w oczach. Tracisz w oczach.
Tracę w oczach? Stracę więcej.

Angel of failure.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz